Lekarz za późno zdecydował o cesarskim cięciu, dziecko urodziło się martwe. Jest wyrok
Na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu skazał sąd w Skierniewicach b. ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego miejscowego szpitala za narażenie życia noworodka, który urodził się martwy. Zakazał mu też na dwa lata wykonywania zawodu lekarza.
22.01.2015 | aktual.: 08.06.2018 14:49
Prokuratura, która oskarżyła 63-letniego obecnie lekarza o nieumyślne spowodowaniu śmierci noworodka, nie wyklucza wniesienia apelacji od tego nieprawomocnego wyroku.
- Prokurator zwrócił się o pisemne uzasadnienie orzeczenia, po jego otrzymaniu rozważy wniesienie apelacji - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, który podał informację o wyroku.
Sąd uznał lekarza za winnego narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Orzekł wobec niego karę 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na dwa lata i grzywnę w wysokości 2 tys. zł. Na dwa lata zakazał mu także wykonywania zawodu lekarza.
Śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka wszczęto po tym, gdy w grudniu 2012 r. w szpitalu w Skierniewicach młoda kobieta urodziła martwą dziewczynkę. Sekcja zwłok wykazała, że dziecko zmarło w wyniku niedotlenienia. W ocenie biegłych lekarze za późno zdecydowali się na cesarskie cięcie.
Jak ustalono, kobieta po raz pierwszy trafiła do skierniewickiego szpitala dwa tygodnie wcześniej ze skierowaniem od lekarza prowadzącego, który zalecił wcześniejsze zakończenie ciąży. Była wówczas w 37. tygodniu ciąży i rozpoznanie uzasadniało wcześniejszy poród. Zalecenia do jego przeprowadzenia wynikały także z rekomendacji Zespołu Ekspertów Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego.
Z opinii wydanej przez Katedrę i Zakład Medycyny Sądowej w Poznaniu wynika, że po przyjęciu ciężarnej do szpitala nie wdrożono właściwego postępowania terapeutycznego. Zastrzeżenia budził także zakres przeprowadzonych badań.
Według specjalistów wydłużenie ciąży powyżej 38. tygodnia powodowało wzrost zagrożenia obumarciem płodu. Mimo to kobieta wypisana została do domu, a termin porodu określony został na 5 grudnia. Przy wypisie zalecono, żeby kobieta stawiła się w szpitalu dwa dni wcześniej. Zostało wówczas przyjęta na Oddział Patologii Ciąży, ale poród nie został wywołany.
Dramat nastąpił 6 grudnia. Według śledczych około godziny 7 rano kobieta zaczęła odczuwać bóle, jednak położna oceniła wówczas, że nie jest to akcja porodowa. Podczas przeprowadzonego godzinę później badania nie stwierdzono już tętna płodu. Wtedy dopiero zapadła decyzja o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia, ale było już za późno. Dziecko na skutek niedotlenienia, wynikającego ze zmniejszenia się przepływu pępowiny, urodziło się martwe.
Z protokołu sekcji zwłok wynika, że śmierć dziecka nie była skutkiem urazu mechanicznego czy wady rozwojowej. Była to ciąża podwyższonego ryzyka, natomiast przebiegała prawidłowo. Rok wcześniej, ta sama kobieta, w związku z taką samą diagnozą urodziła w skierniewickim szpitalu martwe bliźniaki.
W śledztwie oskarżony nie przyznał się do zarzutu i odmawiał złożenia wyjaśnień. Za zarzucane mu czyny grozi kara do 5 lat więzienia.