Laweciarze grożą najazdem na Warszawę
Rozgoryczeni laweciarze, dla których negocjacje z przedstawicielami rządu zakończyły się w środę fiaskiem, zapowiadają najazd na Warszawę w przyszłym tygodniu.
Czujemy się oszukani i wykorzystani przez ministra ochrony środowiska, Antoniego Tokarczuka, który zapowiedział nam, że swoich rozporządzeń nie zmieni - powiedział w środę Piotr Kozłowski, importer używanych aut z Milicza (dolnośląskie), który brał udział w negocjacjach.
Wcześniej Kozłowski wraz z kilkuset kolegami protestował na przejściu granicznym w Jędrzychowicach (woj. dolnośląskie). Przyznał, że jadąc na rozmowy z rządem miał nadzieję, że wspólnie uda się wypracować jakiś kompromis.
Teraz wracamy do siebie. Będziemy rozmawiać z naszymi ludźmi i podejmiemy decyzję co dalej - dodał Kozłowski, którego zdaniem jedyny sposób na zmianę decyzji rządu to kolejne protesty. Dlatego też najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu importerzy używanych samochodów najadą na Warszawę, ale tym razem samochodami osobowymi.
Zakorkujemy całe miasto. A policja nic nam nie zrobi, bo za co. Każdy przecież może odwiedzić stolicę - mówił Kozłowski. (and)
Zobacz także:
w WP - Wiadomości: Temat tygodnia - Protesty laweciarzy