Larum w seminarium
16 sierpnia 1963 r. kardynał Stefan Wyszyński w czasie homilii w klasztorze oo. kapucynów wołał do mieszkańców Nowego Miasta nad Pilicą: „Jako wasz Biskup i Obywatel wolnej Polski – tu, z tego miejsca, uroczyście protestuję, bez względu na konsekwencje, jakie mogą mnie spotkać”. Co skłoniło Prymasa Tysiąclecia do tak dramatycznego wystąpienia w mazowieckim miasteczku?
16.08.2007 10:00
Na fali zmian, które przyniósł Październik 1956 r., znacznemu ociepleniu uległy również stosunki państwa z Kościołem katolickim. Nowe władze z Władysławem Gomułką na czele zostały zmuszone do znaczącej modyfikacji dotychczasowej polityki wyznaniowej – uchwalono znacznie mniej restrykcyjny dekret o obsadzie stanowisk kościelnych, zlikwidowano referaty ds. wyznań w prezydiach powiatowych rad narodowych, wyrażono zgodę na wydawanie nowych tytułów prasy katolickiej, zezwalano na budowę świątyń i kaplic, a do szkół powróciły krzyże i nauka religii.
Dość szybko okazało się jednak, że Gomułka traktował prawa przywrócone Kościołowi jako rozwiązanie taktyczne. Okrzepnięcie nowej ekipy władzy, rozwianie nadziei na uregulowanie stosunków z Watykanem za pośrednictwem prymasa Wyszyńskiego, a nade wszystko energiczna realizacja przez Kościół programu duszpasterskiego, związanego z milenium Chrztu Polski, spowodowały stopniowe odchodzenie od ustępstw.
Momentem zwrotnym w polityce wyznaniowej państwa było brutalne najście milicji w lipcu 1958 r. na Instytut Prymasowski Ślubów Narodu na Jasnej Górze, konfiskata wydawnictw kościelnych oraz aresztowanie jego świeckich i duchownych pracowników. Dało to początek planowym restrykcjom wobec Kościoła katolickiego, przede wszystkim administracyjnym; nie wahano się używać sił policyjnych. Ograniczano budownictwo sakralne, laicyzowano życie społeczne, zwłaszcza szkolnictwo i służbę zdrowia, ograniczano działalność duszpasterską i drastycznie zwiększono obciążenia podatkowe Kościoła.
Pod koniec 1959 r. wprowadzono państwowy nadzór nad seminariami duchownymi, a komisje kontrolne pojawiły się w seminariach w pierwszym kwartale roku następnego. Na nic zdały się protesty prymasa Wyszyńskiego w liście do I sekretarza KC PZPR, że „zagraża to wolności sumienia alumnów” i stanowi „próbę upokorzenia Kościoła i poniżenia duchowieństwa w oczach Społeczeństwa”. W lipcu 1960 r. na wniosek Gomułki Biuro Polityczne podjęło decyzję o stopniowej likwidacji niższych seminariów duchownych. Jako pierwsze, jeszcze w tym samym roku, przestały istnieć seminaria w Gorzowie i Słupsku. Pod koniec 1962 r. pozostało jedynie dziewięć niższych seminariów (z 38 istniejących w 1959 r.), wśród nich NSD oo. kapucynów w Nowym Mieście nad Pilicą w powiecie rawskim.
Wszystkie je likwidowano pod jedno-brzmiącym pretekstem „niewłaściwych stosunków wychowawczych, wywierających specyficzny wpływ na charakter i psychikę młodzieży”. Komisje likwidacyjne w większości przypadków nie napotykały istotniejszych przeszkód. Do wyjątków należała sytuacja w Toruniu, gdzie kasacja seminarium oo. redemptorystów spotkała się z masowym sprzeciwem mieszkańców miasta. 6 października 1961 r. ludzie zgromadzeni w pobliżu klasztoru zostali brutalnie spacyfikowani przez oddziały ZOMO ściągnięte z Bydgoszczy, Poznania, Grudziądza i Włocławka. Zatrzymano wiele osób, z których część postawiono następnie przed kolegiami ds. wykroczeń i sądem powiatowym.
Doświadczenia toruńskie wykorzystano zapewne, planując kasację Niższego Seminarium Duchownego oo. Kapucynów w Nowym Mieście nad Pilicą i przejęcie zajmowanego przez nie budynku. W akcję zaangażowane były nie tylko wojewódzkie władze administracyjne, ale również milicja i Służba Bezpieczeństwa. Likwidacja seminarium została przygotowana bardzo drobiazgowo, liczono się bowiem z wystąpieniami ludności (dwa lata wcześniej otwarcie protestowano przeciwko usuwaniu krzyży ze szkół) oraz samych członków zgromadzeń zakonnych, w Nowym Mieście wyjątkowo licznych. W siedmiu domach zakonnych męskich i żeńskich mieszkało, według rozeznania władz, ok. 350 osób, co stanowiło ponad 10 proc. mieszkańców miasta.
Zadbano także o właściwe przygotowanie propagandowe działań. 5 sierpnia w „Głosie Robotniczym” (wojewódzkim organie PZPR) ukazał się artykuł, w którym przedstawiano bolączki gospodarcze miasta, podkreślając szczególnie sytuację młodzieży żeńskiej, nie znajdującej w miejscu zamieszkania zatrudnienia i możliwości nauki. Władze oświatowe planowały utworzenie zawodowej szkoły odzieżowej, ale brakowało odpowiedniego lokalu.
Termin likwidacji seminarium, wtorek 6 sierpnia, nie był przypadkowy. W dniu tym przypadała uroczystość Przemienienia Pańskiego i w okolicznych miejscowościach odbywały się z tej okazji odpusty, na które wybierało się wielu mieszkańców Nowego Miasta, natomiast dla osób zatrudnionych w zakładach i instytucjach państwowych był to dzień pracy. Na pozostałych odstraszająco miał działać demonstracyjny przejazd i krótki postój w mieście – na pl. Wolności, tuż obok klasztoru – kolumny ZOMO, liczącej ok. 200 funkcjonariuszy z Kutna, Piotrkowa Trybunalskiego i Łodzi. W skład kolumny wchodziło kilkanaście pojazdów, a na dwóch z nich zamontowane były wyrzutnie granatów z gazem łzawiącym.
Demonstrację siły powtórzono nazajutrz rano, po czym oddziały ZOMO zajęły pozycję w lesie za miastem. W samym mieście pozostał radiowóz, milicyjny samochód ciężarowy i karetka pogotowia, a także kilkudziesięciu funkcjonariuszy MO i Służby Bezpieczeństwa, większość w cywilnych ubraniach. Wspomagać ich miało trzydziestu tzw. aktywistów robotniczych z Piotrkowa Trybunalskiego, przybyłych rzekomo do pomocy w przeniesieniu sprzętu seminarium i szkoły odzieżowej. Jak wynika jednak ze sprawozdania kierownika Wydziału ds. Wyznań Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Łodzi Waldemara Bieżanowskiego, podstawowym ich zadaniem było „przełamanie ewentualnego oporu czynnego wewnątrz seminarium” (nie chciano tam wprowadzać milicjantów).
Czynności likwidacyjne przebiegać miały zgodnie ze szczegółowym, minutowym harmonogramem. W kluczowych miejscach miasta pojawili się funkcjonariusze SB, nie zabrakło ich również na porannej mszy św. w kościele parafialnym. W jednym z raportów policyjnych zachowały się nawet informacje, o czym rozmawiali ludzie na cmentarzu.
Przed godz. 8 do siedziby Miejskiej Rady Narodowej wezwano gwardiana Jana Zajkowskiego (o. Agrypina), który pojawił się w towarzystwie Ryszarda Cegiełki (o. Arkadiusza), zastępcy nieobecnego w tym dniu w Nowym Mieście dyrektora seminarium. Zakonnicy zostali poinformowani o likwidacji seminarium i przejęciu zajmowanego przez nich budynku przez żeńską Zasadniczą Szkołę Odzieżową. Na nic zdały się tłumaczenia, że NSD zostało 25 lipca przeniesione do Łomży (po pierwszych sygnałach ze strony władz, że zamierzają je zamknąć), a w budynku mieści się od tego czasu nowicjat prowincji warszawskiej oo. kapucynów. Uwagę o. Agrypina, że wejście komisji likwidacyjnej do budynku NSD wywoła wzburzenie ludności, zbyto odpowiedzią: „ludzi zostawcie nam, my się nimi zajmiemy”.
Po powrocie do klasztoru zakonnicy odmówili wpuszczenia komisji likwidacyjnej, która w tej sytuacji dostała się w asyście milicji na dziedziniec przykościelny po wyważeniu przez robotników bramy. Tam komisja napotkała niespodziewaną przeszkodę w postaci zamurowanego wejścia do budynku seminarium. Nie chcąc podejmować ryzyka wdzierania się do seminarium przez kościół, wybito szybę w jednym z pomieszczeń na parterze i odblokowano przejście. Jednocześnie murarze, którzy przybyli razem z milicją, zamurowali (cegła i zaprawa były już przygotowane) przejścia łączące kościół z seminarium i dziedzińcem klasztornym.
Warto w tym miejscu zauważyć, że murarze z Nowego Miasta i okolic, zatrudnieni poprzedniego dnia pod pozorem pilnych remontów na posterunku milicji, na wieść o czekającym ich rzeczywistym zadaniu odmówili jego wykonania jako niezgodnego z ich sumieniem. Prace murarskie związane z przejęciem seminarium wykonać więc musiała ściągnięta awaryjnie brygada z Rawy Mazowieckiej.
Po zamurowaniu przejść wyburzono wysoki na ponad 3 m i szeroki na blisko metr mur okalający dziedziniec klasztorny, akcentując w ten sposób nieodwracalność dokonanych zmian. Pod nieobecność gwardiana i dyrektora seminarium zażądano od o. Arkadiusza opuszczenia przez wszystkie osoby seminarium, grożąc użyciem siły w razie odmowy. Wobec takiego ultimatum zakonnicy przystąpili do przeprowadzki.
Na zewnątrz zgromadziło się ok. 300–400 osób wznoszących okrzyki: „Nie zabierajcie nam Boga”. Od klasztoru odgradzał je milicyjny kordon. Przy próbach bliższego podejścia przed zgromadzonymi natychmiast pojawiali się nieumundurowani funkcjonariusze z kamerą i aparatem fotograficznym, co studziło zapał nawet najbardziej aktywnych („należy uciekać, bo pokażą w kronice”). Kilka kobiet próbowało bezskutecznie namówić murarzy do zaniechania pracy.
Szczególne wzburzenie wśród zgromadzonych panowało w czasie rozbiórki muru, ale i w tym wypadku skończyło się jedynie na komentarzach w rodzaju: „do czego to podobne, by rozbierać mury, niedługo to rozbiorą kościół”, „ojczulki się napracowali, a teraz zabierają im ich własność”, „tak kiedyś będą rozwalać ich łby; kobiety, nie ma co rozmawiać, tylko nie pozwolić na rozbiórkę”.
W czasie przejmowania budynku poseminaryjnego przez komisję milicja utrzymywała stały kontakt radiowy z oddziałami ZOMO stacjonującymi pod miastem, co – jak się okazało – miało swoje uzasadnienie. Na wieść o zajęciu seminarium z pobliskiej Lubani wyruszyła bowiem w sukurs zakonnikom grupa kilkudziesięciu osób uczestniczących w odpuście parafialnym. Na jej spotkanie wyjechał samochód wyposażony w wyrzutnie granatów z gazem łzawiącym, co okazało się wystarczającym argumentem, by mieszkańcy Lubani zawrócili z drogi.
Czynności likwidacyjne trwały do późnego wieczora (zajęto nie tylko seminarium, ale również służące zakonnikom kuchnię, pralnię i magiel), a po ich zakończeniu opieczętowano przejęty budynek i pozostawiono przed nim kilkuosobowy posterunek ZOMO. Na ścianie frontowej zawisła tabliczka „Zasadnicza Szkoła Odzieżowa w Nowym Mieście nad Pilicą”.
Usunięci postulanci, nowicjusze i zakonnicy zmuszeni byli spać kilka nocy pod gołym niebem, na zewnątrz pozostała również większość sprzętu wyniesionego z byłego seminarium. Bezsilnym wobec zastosowanej przemocy oo. kapucynom pozostało jedynie poinformować mieszkańców miasta o zajściu. Podczas niedzielnych mszy św. 11 sierpnia o. Agrypin szczegółowo przedstawił przebieg wydarzeń sprzed niespełna tygodnia i retorycznie pytał: „Czy gdy na kogoś z Was napadnie po drodze rozbójnik, odbierze Wam pieniądze i schowa do swego portfela, to znaczy, że tym samym nabył stan posiadania... uzyskał tytuł własności...? Co za sumienie?... Co za moralność?... Co za sprawiedliwość?”. A na koniec konstatował: „Mimo różnych burz i wojen żadna bezbożna ręka caratu czy hitleryzmu nie targnęła się na to święte miejsce. Zagrabiono je dopiero teraz, w czasie pokoju”. Krótki list do wiernych skierował również proboszcz parafii nowomiejskiej ks. Stanisław Pancer, zarządzając śpiewanie przez cały sierpień pieśni „Święty Boże” po
wszystkich mszach św. w niedziele i święta jako „wyraz dotkniętych i znieważonych uczuć religijnych”.
Przejęcie budynku zakonnego uzyskało ponadlokalny wymiar z chwilą przyjazdu do Nowego Miasta prymasa Wyszyńskiego, który zdecydował się osobiście zaprotestować przeciwko bezprawnym poczynaniom władz. Podczas wieczornej mszy św., 16 sierpnia, zwrócił się do dwutysięcznej rzeszy wiernych: „Przybywam tu z obowiązku Biskupa, Pasterza i Polaka, aby podzielić się z Wami przeżyciami ostatnich dni, które każdego wolnego, niezdemoralizowanego obywatela Polski powinny obchodzić – a ja takim się czuję i mam obowiązek mówić prawdę. (...) Byłbym tchórzem, niegodnym synem wolnej Polski, gdybym zamilczał o tym, co się tutaj przed kilkoma dniami stało”. Na wspomnienie krzywdy, jaka spotkała oo. kapucynów, nie krył oburzenia: „Na Nowe Miasto spadła hańba, bo naród polski stać jest na to, aby rzetelną i cierpliwą pracą wznosił budynki szkolne młodzieży, która pragnie się uczyć. Wstydzę się wobec narodu, że w wolnej Ojczyźnie to miasto otoczone było kordonem milicji, że przemocą wtargnięto do klasztoru, wyważając drzwi drągami
i rozwalając mury”. A chwilę później dodawał: „przepraszam, że nie mogłem temu zapobiec”.
O bezprawnym działaniu władz w stosunku do zakonu oo. kapucynów Prymas Tysiąclecia mówił również 26 sierpnia do setek tysięcy pielgrzymów zgromadzonych na Jasnej Górze. Kilka dni wcześniej natomiast sekretarz Episkopatu Polski biskup Zygmunt Choromański w liście do Urzędu do Spraw Wyznań domagał się, aby ten z racji swych uprawnień „wpłynął na władze szkolne, by (...) nie dopuszczały do gwałtów, jakie miały miejsce w Nowym Mieście”. Władze centralne pozostawały jednak głuche na argumenty strony kościelnej. Co więcej, przeciwko przełożonemu zakonu i kierownictwu seminarium wszczęto śledztwo w sprawie o utrudnianie prac komisji likwidacyjnej oraz – jak to określono – fałszywych i podburzających komentarzy wygłoszonych kilka dni po przejęciu seminarium.
7 marca 1964 r. Sąd Powiatowy w Rawie Mazowieckiej skazał gwardiana zakonu o. Jana Zajkowskiego na karę 12 miesięcy więzienia (do którego ze względu na amnestię ostatecznie nie trafił), dyrektora NSD o. Tadeusza Zaorskiego na 8 miesięcy z zawieszeniem na 3 lata oraz jego zastępcę o. Ryszarda Cegiełkę na 5 miesięcy więzienia, również z zawieszeniem na 3 lata. Dodatkowe represje dotknęły całą społeczność zakonną w Nowym Mieście, gdy oo. kapucyni nie wyrazili zgody na likwidację kaplicy znajdującej się w przejętym budynku poseminaryjnym. Interweniował w tej sprawie Episkopat, który w liście do premiera Józefa Cyrankiewicza protestował m.in. przeciwko wydaniu „bezzasadnych i bez precedensu antyhumanitarnych zakazów piekarniom i sklepom spożywczym w (...) Nowym Mieście sprzedaży klasztorom chleba i innych artykułów pierwszej potrzeby”.
Zgromadzenie próbowało jeszcze na drodze sądowej odzyskać utracony budynek, jednak bez rezultatu. Powrócił on do prawowitych właścicieli dopiero w 1981 r., w czasach Solidarności, w znacznym stopniu zdewastowany i bez żadnej rekompensaty za wieloletnie użytkowanie.
Leszek Próchniak
Autor jest pracownikiem IPN, Oddział w Łodzi.