Lądowanie helikoptera na stacji paliw mogło spowodować katastrofę? Sprawę bada policja pod nadzorem prokuratury

Policja w Garwolinie pod nadzorem prokuratury bada, czy pilot helikopter, który wylądował na stacji paliw nie "sprowadził bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym". Przesłuchany został już 36-letni pilot śmigłowca.

Lądowanie helikoptera na stacji paliw mogło spowodować katastrofę? Sprawę bada policja pod nadzorem prokuratury
Źródło zdjęć: © YouTube
Tomasz Bodył

23.05.2020 | aktual.: 23.05.2020 16:46

To niecodzienne zdarzenie miało miejsce w miniony poniedziałek, późnym popołudniem. Na stacji benzynowej, położonej na obwodnicy Garwolina na trasie S-17 Warszawa - Lublin, wylądował mały, dwuosobowy, prywatny śmigłowiec. Zabrakło mu paliwa. Jak informowała miejscowa policja, pilot wraz z pasażerem przepchnęli maszyną do dystrybutora paliwa, zatankowali i odlecieli.

Teraz policja wszczęła postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Badana jest ona pod kątem "sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym".

- Policjanci zabezpieczyli dokumentację z tego zdarzenia, w tym monitoring stacji paliw. Wykonaliśmy też czynności procesowe z pilotem tego śmigłowca. Był nim 36-letni mieszkaniec Warszawy, który na razie został przesłuchany przez policję w charakterze świadka. Akta zostały przekazane do Prokuratury Rejonowej w Garwolinie, która ma podjąć decyzję o ewentualnym wszczęciu śledztwa w tej sprawie - powiedziała Wirtualnej Polsce podinsp. Katarzyna Kucharska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.

Pilot może odpowiadać z art. 173 kodeksu karnego. Za sprawdzenie niebezpieczeństwa w ruchu lądowym, powietrznym lub wodnym grozi od roku do 10 lat więzienia.

Zobacz także: Sławomir Nitras o Andrzeju Dudzie: prezydenta nie ma

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (160)