W internecie aż huczy przed wyborami. "Może stać się na odwrót"
Wybory do Sejmu i Senatu już w najbliższą niedzielę. Wśród internautów pojawiają się głosy o tym, że chcą głosować poza miejscem swojego zamieszkania. Ma to związek z tzw. turystyką wyborczą. Ekspert wyjaśnia, czy taki ruch się opłaca.
Od tygodni w internecie przewija się dyskusja, w której wyborcy opozycji z dużych miast rozważają wzięcie udziału w "sejmowej turystyce wyborczej". Wśród argumentacji pojawia się informacja, że opozycja jest silna właśnie w dużych miastach, więc żeby jej pomóc, należy udać się do sąsiadujących okręgów, w którym przewagę mają polityczni rywale.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Morawiecki przegrał? Budka o przeciekach z PiS. "Są załamani"
Zmiana miejsca głosowania. W jaki sposób działa "turystyka wyborcza"?
Z powodu nierównej siły głosów w poszczególnych okręgach, część wyborców deklaruje więc chęć zmiany miejsca głosowania. Jest ona możliwa na trzy sposoby:
- przez dopisanie się do spisu wyborców - to jednokrotna zmiana miejsca głosowania
- przez wpisanie do rejestru wyborców - to skutkuje stałym wpisaniem na listę wyborców w danej gminie
- przez pobranie zaświadczenia o prawie do głosowania, które uprawnia do oddania głosu w wyborach w dowolnym lokalu.
"Istnieje pewne zagrożenie"
Prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że "turystyka wyborcza" to "gra losowa o nie za dużej szansie sukcesu". - Jeżeli ktoś z Warszawy pojedzie zagłosować do Sulejówka, jest pewna szansa, że głos przeważy, zwłaszcza, gdy pojedzie się grupą. I że to działanie da mandat jego ukochanej partii w okręgu siedleckim, a nie straci się z tego powodu mandatu w Warszawie - ocenia profesor.
- To nie jest jednak jedyny możliwy efekt. Możliwe jest, że stanie się na odwrót, choć szansa jest mniejsza. Pamiętajmy, że to jest jedyne losowanie - będzie jeden rzut kostką w tej sprawie. Istnieje więc pewne zagrożenie - przestrzega ekspert.
Prof. Flis dodaje, że większy sens ma pojechanie w piątek przed ciszą wyborczą do Sulejówka po to, żeby przekonywać przechodniów do głosowania na tę, a nie inną partię.
"Element rozgorączkowania"
- To już jest kwestia wyboru - mówi. I dodaje, że widać, iż obecnie jest to "element rozgorączkowania, które pojawiło się wśród wyborców opozycji, żeby coś jednak zrobić, by uzyskać taki efekt, jaki by się chciało".
Jak zaznacza prof. Flis, "nie ma co przywiązywać do tego zbyt dużej wagi". - To raczej taki ozdobnik - ocenia.
"W praktyce skuteczna turystyka wyborcza jest loterią"
Politolog Miłosz Wiatrowski-Bujacz (w sieci jako Miłosz.Między.Innymi) mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że pokusa "turystyki wyborczej" jest zrozumiała. - Głosy w okręgach metropolitalnych - zwłaszcza w Warszawie - mają mniejsze przełożenie na mandaty sejmowe, wyborcy i wyborczynie są przez to "niedoreprezentowani" w Sejmie - wyjaśnia.
Jak podkreśla, wyjazd do innego okręgu technicznie zwiększa siłę naszego głosu. - Rzecz w tym, że w praktyce "skuteczna turystyka wyborcza" jest w większości przypadków loterią. Jeśli chcemy głosować taktycznie, to potrzebujemy do tego danych, których nie mamy - mówi.
I wylicza: - Czy wiesz, jak rysuje się poparcie dla wszystkich komitetów w twoim okręgu? Na ile jesteś ich pewien i pewna? I z jakim marginesem głosów? Bo to robi ogromną różnicę - wskazuje.
To powrót do argumentu prof. Flisa - jeden głos zawsze ma znaczenie w wyborach, ale już w "turystyce wyborczej" niezbędna jest skala i dobrze wycelowane działanie.
"Żeby nasz głos miał znaczenie, wcale nie musimy nigdzie wyjeżdżać"
W jego ocenie "wcale nie jest tak, że pojedyncze głosy w dużych okręgach metropolitalnych nic nie znaczą". - W Warszawie w 2019 roku Lewicy zabrakło 1820 głosów, na łącznie prawie 1,4 mln głosów oddanych w okręgu, żeby zdobyć dodatkowy mandat kosztem PiS-u - przypomina.
- W nadchodzących wyborach w wielu okręgach walka o ostatnie biorące miejsce będzie niezwykle zacięta. Aby nasz głos miał znaczenie, wcale nie musimy nigdzie wyjeżdżać - podkreśla ekspert.
Głosowanie poza miejscem zamieszkania - czas do 12.10
Jeśli mimo wszystko chcemy głosować poza miejscem zamieszkania, powinniśmy złożyć wniosek w tej sprawie. Można tego dokonać osobiście, w urzędzie gminy lub przez internet, za pośrednictwem serwisu ePUAP.
Jak wynika z kalendarza wyborczego, formalności należy dopełnić najpóźniej na 3 dni przed dniem wyborów do Sejmu i Senatu, czyli do 12 października.
W wyborach, które odbędą się 15 października, Polacy wybiorą swoich przedstawicieli do parlamentu - 460 posłów oraz 100 senatorów. Ponadto możliwe będzie również oddanie głosu w referendum ogólnopolskim. Lokale wyborcze będą czynne od godz. 7:00 do 21:00.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski