Kulisy rezygnacji Petru. "Rysiek przyznał, że stał się obciążeniem"
Trzeba było podjąć szybką decyzję, jeszcze przez majówką. Rysiek zdaje sobie sprawę, że stał się obciążeniem dla Nowoczesnej, a nasze spadki w sondażach zaczęły się od jego wyjazdu do Portugalii – mówią nam nieoficjalnie politycy partii Ryszarda Petru po jego rezygnacji z szefowania klubem Nowoczesnej. – Przylgnęła do niego łatka, ale nie o takich rzeczach wyborcy zapominali – pociesza się jeden z nich.
26.04.2017 | aktual.: 27.04.2017 08:09
Sejm. Środowe popołudnie. Korytarze opustoszały po ostatniej konferencji, na której Ryszard PetruPetru ogłosił, że rezygnuje funkcji szefa klubu Nowoczesnej. Kilku dziennikarzy czeka pod drzwiami tego klubu. W innej części gmachu słychać salwy śmiechu reporterki jednej z telewizji, która ogląda "Ucho prezesa”. – Już jesteś przy fragmencie, gdzie pada pytanie do Petru. "Rysiu, gdzie teraz jedziemy”?- pyta ją operator, nawiązując do wycieczki do Portugalii. - Nie, ale Ryś jest dobry – odpowiada dziennikarka.
Poseł Nowoczesnej: - Rysiek przyznał nam, że spadek poparcia zaczął się od jego wyjazdu do Portugalii i sam stał się obciążeniem dla Nowoczesnej. Sondaże są słabe. Nie było na co czekać. Trzeba było podjąć szybką decyzję przez długim weekendem.
Według naszych rozmówców na środowym posiedzeniu klubu padło wiele gorzkich słów. – Popełniliśmy trochę błędów. Rysiek niepotrzebnie brał udział w spotkaniu PiS-em podczas kryzysu w Sejmie, w sytuacji, gdy Schetyna się z tych rozmów wykręcił. Czwórkę posłów, która przeszła do PO trzeba było wyrzucić wcześniej, bo szkodzili nam prawie od początku – wylicza jeden z polityków Nowoczesnej.
Drugi podkreśla, że rozmawiano też o tym, kto powinien zastąpić Petru na fotelu szefa klubu. - Chodziło o to, by wypromować którąś z naszych dziewczyn. Lubnauer jest druga po przewodniczącym pod względem rozpoznawalności. W przypadku szefowania klubowi nie wystarczy jednak radzić sobie z mediami. Trzeba też mieć zdolność do mobilizowania posłów do pracy. To się im przyda – ocenia polityk.
Jakby na potwierdzenie tych słów nowa przewodnicząca opuszcza Sejm wieczorem, jako ostatnia z posłów Nowoczesnej. Pytamy dlaczego spodziewaną decyzję Nowoczesna podjęła akurat dzisiaj.
- To była decyzja Ryszarda Petru. Od jakiegoś czasu się nad nią zastanawiał. Nie chcieliśmy tego robić pod wpływem mediów. Czekaliśmy na moment, gdy mogliśmy się jako klub spotkać i spokojnie porozmawiać – tłumaczy nam Katarzyna Lubnauer.
Zauważa, że lider Nowoczesnej nie tylko na posiedzeniu klubu, ale i oficjalnie, na konferencji prasowej i w jednym z wywiadów przyznał, że czuje się współodpowiedzialny. Lubnauer wieczorem będzie gościem jednej z telewizji. – Spieszę się, bo muszę jeszcze poczytać – rzuca i wychodzi szybkim krokiem z Sejmu.
Inny polityk przyznaje, że Petru zamiast na dobre przygotowanie stawia na spontaniczność. - Taka żywiołowość była jego dużą zaletą na początku. To go wyniosło jako polityka, a teraz jest przeszkodą. Zdaje sobie z tego sprawę i stara się tonować wypowiedzi – zaznacza.
Czy łatka specjalisty od lapsusów językowych przylgnęła do lidera Nowoczesnej, jak w ostatnim odcinku "Ucha prezesa”? – pytamy.
- Lapsusy się zdarzają, ale jest paru polityków, którzy popełniają bardziej kompromitujące błędy. Łatki przylgnęły, ale ludzie zapominają o takich rzeczach. Leszkowi Millerowi długo wypominano pożyczkę moskiewską, a potem został premierem – rozmarza się współpracownik Petru.