"Nie ma opcji". Prezydent nie chciał wpaść w ręce Rosjan
Andrzej Duda przebywał w Kijowie na kilka godzin przed wybuchem wojny w Ukrainie. Na jaw wychodzą nowe fakty z podróży prezydenta do kraju. Głowa państwa miała powiedzieć swojemu otoczeniu, że "jakby co, to on nie wyobraża sobie tego, że trafia do niewoli".
23 lutego 2022 roku w Kijowie odbyło się spotkanie prezydentów Polski i Litwy z Wołodymyrem Zełenskim. Ukraiński przywódca powiedział im wówczas, że "prawdopodobnie widzą się po raz ostatni". Waszyngton oferował mu ewakuację.
Zbigniew Parafianowicz napisał w książce "Polska na wojnie", że podczas wizyty Andrzeja Dudy i Gitanasa Nausedy w ukraińskiej stolicy "panowała bardzo poważna atmosfera". Z jego relacji wynika, że wszyscy wiedzieli, że za kilka godzin w kraju wybuchnie wojna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O szczegółach wizyty Dudy w Kijowie powiedział człowiek z jego bliskiego otoczenia. - Po wizycie w pałacu Maryjskim (siedziba prezydenta Ukrainy - przyp. red.) zapakowaliśmy się w samochody i odjazd. Po drodze dzwonił wiceszef Agencji Wywiadu Dominik Duda. Pytał, gdzie jesteśmy, bo się zaczęło - wskazał.
Zaznaczył też, że "prezydent powiedział tylko, że jakby co, to on sobie nie wyobraża tego, że trafia do niewoli". - Powiedział, że nie ma opcji, że polski prezydent jest pokazywany na rosyjskich kanałach jako zakładnik. Oświadczył nam, że jak gdzieś na drodze wylądują Rosjanie, trzeba będzie się bić aż do nadejścia odsieczy. Mieliśmy wtedy obstawę GROM-u. I myślę, że naprawdę byśmy się bili - oznajmił.
Czytaj więcej:
Źródło: "Super Express"