Kulisy konwencji PiS w Pruszkowie. "Awanturujących się nie wpuszczam"
Sympatyk PiS uprzednio zgłoszony przez biuro poselskie, kandydaci na posłów i senatorów, ich rodziny oraz współpracownicy. Tylko takie osoby mogły wejść na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim w Pruszkowie. Nie udało się zapełnić szkolnej sali gimnastycznej? Nic nie szkodzi. W internecie oraz w TVP partia pokazywała ujęcia "tłumów z flagami".
28.09.2023 | aktual.: 28.09.2023 09:55
- A idź pan z tymi... - denerwuje się starszy pan w koszulce z angielskim napisem o wyścigach jachtów morskich. Kopie w nóżkę roweru marki Huragan i wskakuje na siodełko. - Chciałem obejrzeć Kaczyńskiego na żywo. Sprawdzić, czy jeszcze mu się chce walczyć w polityce. No, ale nie wpuścili. Mnie, rodowitego pruszkowianina! - tłumaczy. Naciska na pedały i odjeżdża złorzecząc.
Wszystkie informacje o wyborach 2023 znajdziesz TUTAJ.
Dwie mieszkanki Pruszkowa: była nauczycielka Danuta oraz Kazimiera, "seniorka z powojennych roczników" też nie zostają wpuszczone. - Czyli zwykli ludzie nie wejdą? Byłam na Tusku w Otwocku i każdy mógł wejść. Co to za zwyczaje! - pokrzykuje Danuta do kilku mężczyzn pilnujących wejścia.
Opisujemy kulisy środowej konwencji wojewódzkiej Prawa i Sprawiedliwości na Mazowszu. Zaczęło się od sprawdzania uczestników przy bramie szkoły w Pruszkowie, w której odbywało się wydarzenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najgorsza robota na konwencjach PiS. "Awanturujących się nie wpuszczam"
Najbardziej wysportowana osoba przy wejściu na konwencję to pracownik firmy Grom Group, która świadczy usługi ochrony dla prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Trzyma rękę w poprzek uchylonej bramy. Obok w dwóch ławkach siedzą zaś dwaj działacze z listą gości. Zawiera ona imiona, nazwiska i okręg wyborczy.
Okręg 20 to sympatycy z miast wokół Warszawy, a nr 19 to okręg stolicy. Na listę wpisywano w biurach poselskich PiS lub z osobistego polecenia polityka partii. Pozostali goście to kandydaci do Sejmu i Senatu wraz ze swoimi rodzinami ewentualnie współpracownikami.
Kolejka ustawia się na kilka osób. Furkoczą kartki, słychać rozmowy.
- Masz Nowakowskiego na "dziewiętnastce"?
- Nie, u mnie kończy się na Olszewskim.
- A nie, czekaj, jest. Stanisław. Proszę bardzo, pan może pan wejść.
- Ja z polecenia pani minister - przedstawia się obsłudze drobna brunetka.
- Nie ma pani na liście. Proszę zadzwonić do kogoś ze środka, żeby wprowadzili - pada w odpowiedzi. Brunetka dzwoni. Głos z telefonu potwierdza zaproszenie. Pan z Grom Group pozwala wejść do szkoły.
Z pominięciem kolejki wchodzi Agnieszka Ścigaj, niegdyś związana z Kukiz'15, a teraz minister bez teki w rządzie. - Witamy, witamy - słychać. Nadchodzi Adam Lubiak ze swoimi sympatykami, którzy trzymają plansze z wizerunkiem polityka. Lubiak to starosta, który chce wskoczyć do Senatu. Przechodzi grupa osób z tablicami "Stefan Traczyk PiS". - Cześć, zapraszamy - pada.
Brama wejściowa otwiera się dla wiceministra zdrowia Waldemara Kraski i byłego ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Za to Michała Kuczmierowskiego, popularnego podczas epidemii COVID-19 prezesa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, nikt nie rozpoznaje. Musi się tłumaczyć, że jest kandydatem do Sejmu.
- Co panu zależy wpuścić tamte dwie panie? - zagaduję mężczyznę z obsługi, bo panie Danuta i Kazimiera nadal czekają. - Jedna od razu się kłóciła. Awanturujących się nie wpuszczam - pada w odpowiedzi.
- Taka robota. Stoimy na warcie. Trzeba było się zapisać - tłumaczy drugi z mężczyzn.
Cicha bohaterka Pruszkowa. Dostała tyle braw co minister Błaszczak
Trudno się dziwić, że dokładnie selekcjonowani uczestnicy konwencji nie zapełnili szkolnej sali gimnastycznej. Policzyliśmy, że przygotowano około 250 miejsc siedzących. W transmisji partii na Facebooku pokazywano tłum ludzi machających flagami i planszami. Nie było widać, że w rzeczywistości zgromadzenie zajmuje dwie trzecie pomieszczenia. Szkolna sala bardziej zapełnia się podczas rozpoczęcia roku szkolnego - wynika ze zdjęć szkolnej kroniki.
- To nasza wspaniała drużyna do Sejmu! Brawa! Jest ogień, jest moc! - zagrzewa przez mikrofon uczestników Rafał Bochenek, były prezenter pogody, poseł PiS, a jednocześnie rzecznik partii. Wywołuje na środek kandydatów ugrupowania do Sejmu.
Sala ożywia się tylko przy kilku nazwiskach: Marek Suski, Robert Bąkiewicz (organizator Marszu Niepodległości), Piotr Gliński, Mariusz Błaszczak i zaskoczenie... oklaski witają kobietę w zielonej garsonce.
Jest nią Magdalena Beyer, radna powiatu pruszkowskiego. Siedzące obok kandydatki PiS zwolenniczki tłumaczą, że po Błaszczaku to najbardziej znana lokalnie kandydatka. Angażuje się w sprawy społeczne i wsparcie osób niepełnosprawnych. Była jedną z osób, które nagłaśniały zbiórkę na rzecz chorego na serce Filipka z Brwinowa. Chłopiec, dzięki zebranym 2 mln zł, poleciał na operację do USA.
Jarosław Kaczyński o Tusku, wizach, jeszcze raz o Tusku i jego zębach
Około 90 kandydatów z list w województwie mazowieckim staje wokół miejsca z mównicą dla prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Na ich tle ustawia się prezes. Zapowiada, że zaraz powie coś "ku uciesze" publiczności. Nic takiego nie pada.
Pierwsze 17 minut prezes poświęca "największemu przeciwnikowi". Wylicza: Tusk odebrał hasło PiS, Tusk likwidował jednostki wojskowe, Tusk zaniedbał sprawę "antyrakiet amerykańskich", Tusk chciał oddać pół Polski napastnikom. I dalej: on może odebrać świadczenia socjalne, on likwidował dworce, komisariaty i połączenia autobusowe, on głosił koncepcję polaryzacyjno-dyfuzyjną wobec Polski wschodniej.
Tymczasem rząd "zmaga się z wyzwaniami". - Te wizy są kłamstwem. Te wizy, których nie było... Nikt żadnych 250 tysięcy wiz nie wydawał - mówi prezes, odnosząc się do głośnej afery. I znowu na parę minut skręca na wątek Tuska: - Próbuje z siebie zrobić gołąbka, ale nieudolnie, bo zęby mu widać - podsumowuje.
Po twarzach części uczestników już widać znużenie. Ręce trzymające plansze opadają z każdą minutą. W tylnych rzędach ludzie patrzą w telefony, wiercą się na krzesłach, rozciągają plecy, podpierają brody.
Zaskakujące wyznanie. "Ja tu musiałem przyjść"
Po 30 minutach Kaczyński wspomina o imieninach matki Jadwigi, które przypadają 15 października, czyli w dzień wyborów. Prezes mówi, że chce wtedy otworzyć szampana, "a może nie tylko to".
- Zwyciężymy! Zwyciężymy! - podpowiada uczestnikom konferansjer Bochenek. - Wspaniała, radosna atmosfera! Uśmiechnięci ludzie! Takie jest właśnie Prawo i Sprawiedliwość! - zdziera gardło. Zanim skończy zdanie, pierwsi uczestnicy już wychodzą z sali. Żadnych pytań do prezesa i kandydatów nie przewidziano w programie.
Pytam siedzącego obok mężczyznę, jak wypadł prezes, czy zagrzał do boju na wybory?
- Widzi pan, ja akurat jestem tu w pracy. No, jakby - musiałem tu przyjść. Poglądy mam zupełnie inne - zwierza się, ale nie chce ciągnąć wątku w rozmowie.
- Bardzo dobrze wypadł prezes. Mówi z głowy, a nie czyta z kartki. To dociera do zwykłych ludzi - oceniają zwolenniczki PiS: Małgorzata, Maria i Elżbieta z Brwinowa.
- Może był nieco przygaszony, ale pamiętajmy, że kampania trwa już długo, a przecież prezes pełni obowiązki w rządzie. Ja? Ja jestem zawsze za PiS. Już od czasów Porozumienia Centrum tylko ich plakaty wieszam na płocie - podsumowuje inna rozmówczyni.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski