"Nie należę do bojaźliwych, straszono mnie, że skończę jak Baranina"
"Tego dnia (poniedziałek, dzień publikacji tekstu o aferze w papierowym wydaniu tygodnika - przyp. red.) moje komórki dosłownie się grzały. Dostawałem dziesiątki SMS-ów i telefonów. Część moich rozmówców z autentycznym zainteresowaniem zaczynała rozmowę od pytania, czy się nie obawiam, że w związku z ujawnieniem taśm może mi się "coś" przydarzyć. (...)
Nie należę do osób bojaźliwych, więc takie opowieści puszczałem zawsze mimo uszu. Raz tylko, będąc dziennikarzem "Rzeczpospolitej", zawiadomiłem policję, że ktoś grozi mi śmiercią. Zrobiłem to zresztą za namową jednego z moich znajomych. W tym czasie zacząłem bowiem otrzymywać e-maile z pogróżkami. Ich anonimowy autor straszył mnie m.in. tym, że "skończę jak Baranina".