"Piątek, 13 czerwca. Nawet nieprzesądni ludzie rządu Donalda Tuska wyczuwali początek kłopotów"
Dziennikarz wspomina jak wyglądał dzień zesłania do drukarni wydania "Wprost" z kilkudziesięcioma stronami na temat tzw. afery taśmowej. Gazeta w poniedziałek miała być dostępna w kioskach. "Był piątek, 13 czerwca. Nawet nieprzesądni współpracownicy i przedstawiciele rządu Donalda Tuska zdawali sobie sprawę, że ten dzień będzie oznaczał początek wielkich problemów i kryzysu koalicji PO-PSL.
Praca w redakcji ruszyła pełną parą już od przedpołudnia. Analizującym temat koleżankom i kolegom z "Wprost" udało się ustalić, że obydwie rozmowy zostały zarejestrowane w restauracji "Sowa & Przyjaciele". To popularna knajpka na warszawskim Mokotowie, której współwłaścicielem jest słynny kucharz Robert Sowa. Gdy pojawiła się plotka, że mogło tam wkroczyć ABW, koledzy z "Wprost" czym prędzej pojechali na miejsce zweryfikować tę informację.
Siedząc za biurkiem i spisując przydzielony mi godzinny fragment nagrania Parafianowicz-Nowak, czułem, że emocje zaczynają rosnąć. W pewnym momencie rozdzwoniły się moje dwa telefony komórkowe. To, że na poniedziałek szykowana jest przez "Wprost" bomba, było już tajemnicą poliszynela" - opowiada Nisztor.
Na zdjęciu: Redaktor naczelny tygodnika "Wprost" Sylwester Latkowski rozmawia z dziennikarzami przed wejściem do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Szef "Wprost" będzie zeznawał w śledztwie dotyczącym domniemanego "naruszenia niezależności NBP", w związku z nielegalnie nagraną rozmową ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z szefem NBP Markiem Belką.