"Dziś robi tak każdy, kto ma pieniądze. Trzyma na payrollu ludzi ze służb"
Nagranie rozmowy Belki z Sienkiewiczem pochodziło, jak twierdzili rozmówcy dziennikarza "mniej więcej z drugiej połowy ubiegłego roku". Sugerowali też, że "stoją za tym opłacani przez nich oficerowie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Biura Ochrony Rządu. - Dziś robi tak każdy, kto ma pieniądze. Trzyma na payrollu ludzi ze służb. To drogie przedsięwzięcie, ale opłacalne. Dzięki temu takie nagrania mamy od lat na wyłączność - dodaje jeden z rozmówców. Nie chce jednak zdradzić dokładnych kosztów całej akcji" - czytamy w książce Piotra Nisztora.
Okazało się, że nagrań jest więcej. "Mamy ich bardzo dużo i niemal codziennie przychodzi po kilka nowych. W sumie to jakieś setki, jak nie tysiące, godzin. Zajmują trzy wielkie dyski. Nie mamy nawet czasu tego odsłuchiwać - wyjaśniają moi rozmówcy, jednocześnie opowiadając o skutecznym systemie, dzięki któremu mogli łatwo otrzymywać pliki z nagraniami. (...) Nagrani są niemal wszyscy. Od polityków, przez znanych biznesmenów, a na niektórych celebrytach kończąc - usłyszałem" - wspomina Nisztor.
W kolejnej opublikowanej przez "Wprost" tuż po taśmach Sienkiewicz-Belka, rozmowie brali udział Sławomir Nowak i były wiceminister finansów, obecnie członek rady nadzorczej PGNiG Andrzej Parafianowicz, a także Dariusz Zawadka, były szef GROM. Nowak, bohater ujawnionej kilka miesięcy wcześniej, afery "zegarkowej" opowiadał o swoich problemach z kontrolą skarbową, jaka weszła do firmy jego żony, prowadzącej gabinet dentystyczny w Trójmieście. Nowak prosił kolegę o pomoc. W odpowiedzi usłyszał od Parafianowicza zapewnienie: "zablokowałem to".