"Kula w czoło". Rosyjski deputowany mówi, co trzeba zrobić z Prigożynem

Jewgienij Prigożyn dogadał się z Kremlem za pośrednictwem Alaksandra Łukaszenki i prawdopodobnie wyjechał z kraju. Ale w Rosji nie brakuje głosów, że powinna go spotkać surowa kara. Jeden z rosyjskich deputowanych sugeruje stracenie.

Jewgienij Prigożyn w sobotę wieczorem opuścił Rostów nad Donem
Jewgienij Prigożyn w sobotę wieczorem opuścił Rostów nad Donem
Źródło zdjęć: © East News | AA/ABACA

25.06.2023 | aktual.: 26.06.2023 06:46

Jewgienij Prigożyn ostatni raz był publicznie widziany w sobotę wieczorem, kiedy opuszczał Rostów nad Donem. Wcześniej dogadał się z Alaksandrem Łukaszenką i powstrzymał swój marsz na Moskwę. W ramach porozumienia zgodnie z zapowiedziami miał udać się do Białorusi. Ale w samej Rosji nie brakuje głosów, że za to co zrobił, powinna spotkać go znacznie bardziej surowa kara.

"Dziś wieczorem w programie Władimira Sołowjowa rosyjski deputowany Andriej Gurulow powiedział, że Jewgienij Prigożyn i Dmitrij Utkin (założyciel grupy Wagnera - red.) powinni zostać straceni" - relacjonuje na Twitterze dziennikarz BBC Francis Scarr.

"Rzecz w tym, że dziś, cokolwiek by ktoś powiedział, jakichkolwiek bzdur by nie opowiadał, kula w czoło jest jedynym ratunkiem zarówno dla Prigożyna, jak i Utkina" - powiedział Gurulow. "Oni mnie znają. Wiedzą, że biorę odpowiedzialność za wszystko, co mówię. Nie ma innej opcji" - dodał.

Co się stanie z najemniczą grupą Wagnera?

Nieco mniej drastyczne rozwiązanie proponuje z kolei szef Komisji Obrony Dumy Państwowej Andriej Kartapołow. Z wywiadu wynika jednak, że i jego zdaniem Prigożyn nie może już z pewnością przewodzić grupie Wagnera. W rozmowie z portalem vedomosti.ru mówi, że potrzebne jest prawo regulujące działalność prywatnych firm wojskowych.

"Musimy zmienić przywództwo. Umieszczenie tam kogoś, kto będzie bardziej lojalny, bardziej konkretny, ale którego uczestnicy będą szanować i postrzegać, jest oczywiście trudnym zadaniem" - mówi Andriej Kartapołow, zapytany o zmiany odnośnie grupy Wagnera.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dodał również, że ci członkowie grupy Wagnera, którzy byli w Rostowie nad Donem, "nie zrobili nic nagannego". "Wykonywali rozkazy swojego dowództwa" - powiedział Kartapołow.

"Nie ma na nich żadnych skarg. Jeśli będą chcieli podpisać umowę z MON, to ją podpiszą. Jeśli nie chcą, to każdy może wybrać swój los, zrobi coś innego" - uważa Kartapołow. I dodaje, że na razie los samej grupy Wagnera nie jest przesądzony. Może się okazać, że jednostka nadal będzie istniała.

Czytaj także:

Źródło: vedomosti.ru, Rossija1

Wybrane dla Ciebie