Ktoś truje psy w Gościcinie. Konają w wielodniowych męczarniach
W podwejherowskim Gościcinie doszło już do pięciu przypadków otrucia psów. Prawdopodobnie ktoś chce w ten sposób zwalczyć problem, z którym boryka się wieś.
Gościcino to duża, kaszubska wieś. Mieszka w niej ponad 6 tys. mieszkańców. Od Wejherowa dzielą ją 2 km.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pod prąd na S17. Kierowca opla jechał na czołówkę
Na sprawę zwrócił kilka dni temu sołtys Gościcina, Marek Miotk, pisząc na Facebooku: "UWAGA!!! Potwierdzona informacja ktoś truje psy wolno biegające po ulicach naszej wsi. Proszę aby pilnować swoje pieski, nie wypuszczać poza ogrodzenie. Każdy właściciel jest prawnie odpowiedzialny za swoje zwierzęta. Proszę o udostępnienie".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
W rozmowie z Wirtualną Polską sołtys potwierdza, że ostatni taki przypadek wydarzył się w tym tygodniu. Wszystko jak dotąd wskazuje na to, że zatruło się już pięć psów, z czego tylko dwa udało się uratować. Wszystkie miały właścicieli, tyle że były puszczane wolno na wieś. Z danych zebranych przez Marka Miotka wynika, że ktoś podrzuca na trawniki metkę z trucizną. Najprawdopodobniej uznał, że z wałęsającymi się po wsiach psami należy zrobić porządek i wybrał drastyczną metodę.
- Już od jakiegoś czasu były skargi, że psy biegają luzem, dzieci nie mogą bezpiecznie wrócić ze szkoły. Chodzi o konkretny teren, noszący nazwę Gościcino Wieś. Podejrzewam, że znalazł się jakiś "samozwańczy egzekutor". Kto wie, być może pies podrapał kogoś lub przewrócił, gdy jechał na rowerze, a on się wkurzył? Na pewno nie wzięło się to z niczego. Wszyscy powinni brać odpowiedzialność za swoje zwierzęta – podkreśla sołtys.
I dodaje: - Oczywiście to nie znaczy, że trzeba truć te psy. Nie rozumiem, jak tak można postępować. Z tego, co mi mówiono, zwierzęta konają w bólach przez wiele dni. Jedna pani wydała ponad 5 tys. zł na leczenie swojego psa, przebywał ponad tydzień w lecznicy. Inny z mieszkańców zlecił sekcję zwłok psa, weterynarz od razu po rozcięciu go i spojrzeniu na wątrobę stwierdził, że doszło do otrucia. Podkreślam jednak, że wiem to tylko z relacji mieszkańca, ponieważ weterynarz nie chciał mi zdradzać szczegółów.
Sprawa, jak dotąd nie trafiła na policję. Marek Miotk namawiał nawet pokrzywdzonych, których czworonogi zostały zatrute, by to zrobili, ale nie zdecydowali się.
Za zabicie psa w sposób nieuzasadniony lub niehumanitarny grozi kara do trzech lat więzienia. Jeśli sąd uzna, że sprawca działał ze szczególnym okrucieństwem, górna granica kary wzrasta do pięciu lat.