Matka Grażyny R. z Malborka: Zamiast leków brała narkotyki
Od kilku dni Malbork żyje pożarem kamienicy, w którym jeden lokator zmarł, a drugi walczy o życie w szpitalu. O podpalenie podejrzana jest 37-letnia Grażyna, znana w mieście awanturniczka. Tak mówią o niej nie tylko okoliczni mieszkańcy. Również matka 37-latki nie szczędzi jej ostrych słów.
Kamienica przy ul. Koszykowej w Malborku została podpalona w zeszły czwartek ok. godz. 22. - Ludzie słyszeli najpierw huk. Potem zaczęli wołać "pomocy!" - relacjonuje nam jedna z miejscowych kobiet. - Wyjrzałam i zobaczyłam czarny dym. Ludzie z pierwszego piętra spuszczali już dzieci i łapali je ci, którzy byli na dole. Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną było podpalenie, być może za pomocą koktajlu Mołotowa.
O wywołanie pożaru została podejrzana 37-letnia Grażyna R., która przez wiele lat mieszkała z matką w budynku znajdującym się po drugiej stronie ulicy. Ostatnio zajmowały inny lokal komunalny, znajdujący się ok. 400 metrów dalej. Jak dotąd 37- latka usłyszała trzy zarzuty: uszkodzenia mienia, kierowania gróźb oraz sprowadzenia zagrożenia dla życia wielu osób w postaci pożaru.
Matka miała z nią piekło
Udało się nam porozmawiać z matką podejrzanej. - Ona jest chora, ma orzeczoną schizofrenię paranoidalną. Grażynie odbijało już od dłuższego czasu - zdradza nam pani Teresa. - Ostatnio do każdego się rzucała do bicia. Strasznie była agresywna. Tłukła też szyby w samochodach i uszkadzała drzwi w klatkach. Narobiła dużo krzywdy ludziom. W zeszłym roku ojca swojego chłopaka tak walnęła w głowę... nie wiem czym, ale rozbiła mu tę głowę. 70 lat ma człowiek.
Jak przekonuje kobieta, jej córka wielokrotnie się na nią rzucała z pięściami, groziła jej nożem i rzucała w nią różnymi przedmiotami, np. dzbankami i talerzami. Najgorszy był ostatni okres, ale choroba miała dać pierwsze poważne objawy już kilka lat temu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sikorski w ONZ z mocną ripostą dla Rosjan. O tym wystąpieniu mówi świat
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem matki Grażyny, córka w pierwszej kolejności powinna zostać poddana ostrej terapii, by wyhamować napady agresji. Dopiero później należałoby ocenić, czy trzeba ją długotrwale leczyć, czy powinna trafić do więzienia.
- Zakładałam Grażynie nawet niebieskie karty, bo ona się nade mną znęcała - mówi ze smutkiem pani Teresa.
I dodaje: - Sprawy były często zgłaszane, a nikt nie reagował. Powinni prędzej ją gdzieś wziąć, leczyć, żeby do takiego czegoś nie doszło (do podpalenia kamienicy - przyp. red.). A wszystko, co było zgłaszane na policję, to wszystko mieli w nosie. Tu do nas też wiele razy policja przyjeżdżała. Ile razy z chłopakami tu się kłóciła. W swojego chłopaka rzucała butelkami z okna. Tragedia! Toć on z okna tu wyskoczył kiedyś, bo go lała, zamknęła i nie chciała wypuścić. W trzy miejsca w nodze włożyli mu śruby, tak się połamał.
- A brała leki? - pytamy.
- Tak, narkotyki! - ironizuje nasza rozmówczyni. - Zamiast leków brała narkotyki. Z nią jest normalny kontakt, wszystko rozumie, ale ona ciągle ćpała, ćpała, ćpała. Brała amfetaminę, mefedron, marihuanę. Brała nawet tu, jak u mnie była. Przy mnie wciągała. Powiedziałam "uciekaj mi stąd, bo nie mogę na to patrzeć".
- Będzie chciała pani ją jeszcze zobaczyć?
- Nie.
W pożarze zginął 62-letni Krzysztof, z którym matka Grażyny się przyjaźniła. Często się odwiedzali i pomagali wzajemnie. Kobieta zarzeka się, że nie ma pojęcia, dlaczego jej córka skonfliktowała się z mężczyzną. Dzień przed pożarem 37-latka była u niego, wszczęła awanturę, wybiła mu szyby i zniszczyła drzwi do mieszkania. Na miejscu interweniowała policja, lecz agresorka nie została zatrzymana i jak podejrzewają śledczy, wróciła dzień później, by podłożyć ogień.
W pożarze ciężko poparzony został też 75-letni Filip, który porusza się na wózku inwalidzkim. Walczy o życie w szpitalu. Liczący osiem mieszkań budynek jest niezdatny do zamieszkania, dach spłonął, dół został zalany podczas gaszenia, być może nie da się go już uratować. Rodzinom trzeba było znaleźć lokale zastępcze.
Grażyna R. obecnie znajduje się na obserwacji psychiatrycznej na zamkniętym oddziale, sąd zdecydował o jej tymczasowym aresztowaniu.
Jak ustaliła Wirtualna Polska, kobieta miała wcześniej grozić podpaleniem lub próbować podpalać budynki w innych częściach miasta. Była też znana z wielu innych incydentów.
Poprosiliśmy policję i prokuraturę o odpowiedzi na pytania dotyczące Grażyny R. Ich stanowiska lub stanowisko opublikujemy w oddzielnym tekście, kiedy zostaną do nas wysłane.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Kontakt: Mikolaj.Podolski@grupawp.pl