Polska"Cały Malbork ją zna". Sąsiedzi opowiadają, jak terroryzowała miasto

"Cały Malbork ją zna". Sąsiedzi opowiadają, jak terroryzowała miasto

Chociaż kobieta podejrzana o celowe podpalenie kamienicy przy ul. Koszykowej w Malborku nie usłyszała zarzutu zabójstwa, to całkiem możliwe, że śledczy wkrótce postawią go podejrzanej. W pożarze zginął jeden z lokatorów, drugi walczy o życie w szpitalu. "Cały Malbork ją zna" - słyszymy, dowiadując się wielu przerażających rzeczy o 37-letniej Grażynie R.

Grażyna R. z Malborka
Grażyna R. z Malborka
Źródło zdjęć: © WP, Facebook | Facebook, WP

Kamienica przy ul. Koszykowej w Malborku została podpalona w zeszły czwartek. Dziś nie ma dachu i kilku okien. Górna kondygnacja prawie cała uległa spaleniu, dolna została zalana podczas gaszenia pożaru. Na zewnątrz leży stos palet, desek i kanap, wyniesionych w ostatnich dniach.

Nie można wejść do środka, budynek odgradza od ulicy postawiony na szybko płot. Na parapecie kilka butelek po piwie. Na podwórzu dopalają się znicze.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dramat przy ul. Koszykowej rozegrał około godz. 22.

- Ludzie mówią, że słyszeli najpierw huk. Potem zaczęli wołać "pomocy!" - relacjonuje nam jedna z miejscowych kobiet. - Wyjrzałam i zobaczyłam czarny dym. Ludzie z pierwszego piętra spuszczali już dzieci i łapali je ci, którzy byli na dole.

Zła Grażyna z Malborka

Sąsiedzi mieszkający w pobliżu sypią opowieściami o Grażynie jak z rękawa. Prawie żaden nie chce jednak pojawiać się w tekście pod nazwiskiem. Obawiają się tego, co może zrobić, jeśli komuś przyszłoby do głowy wypuszczenie kobiety na wolność.

- Ludzie tu mówią, że ona stała z benzyną na klatce – jeden ze starszych mieszkańców stara się za głośno nie wypowiadać tych słów. Opiera się o płot i spogląda na spaloną kamienicę. - Ona przyszła wtedy chyba do Krzyśka. Ja to zobaczyłem, jak tu się wszystko już jarało. Wszędzie tu było pełno straży. A teraz Krzysiek nie żyje, prawdopodobnie się zaczadził, a Filip ponoć walczy o życie.

Inna z mieszkanek mówi nam, że Grażyna próbowała już niedawno spalić inny budynek, przy ul. Słowackiego, gdzie mieszka jej były chłopak. Widziano ją tam, jak szła z podpaloną gazetą, ale została powstrzymana.

Spalona kamienica w Malborku
Spalona kamienica w Malborku© WP | Mikołaj Podolski

- A tu u nas chodziło o to, że jej matka przebywała u Krzyśka – zdradza nam malborczanka. - Ne mieszkała, tylko się odwiedzali czasem. Grażyna była tam już dzień wcześniej. Wybiła Krzyśkowi szyby i drzwi mu rozwaliła.

- Ostatnio kierowcy groziła w autobusie. Wiem, bo koleżanka nim jechała. Grażyna zaczęła wyzywać kierowcę, że go podpali – słyszymy.

Mieszkańcy opowiadają nam, że agresywna 37-latka miała też inny incydent z ogniem w roli głównej. Chodzi o dom znajdujący się nieopodal spalonej kamienicy. Dawniej, przez wiele lat mieszkała w nim z matką. Kiedy kobiety się wyprowadziły i w lokalu zamieszkała inna rodzina, Grażyna się tam włamała i rozpaliła w środku ognisko.

Innym razem miała podpalić mieszkanie przy ul. Grunwaldzkiej, a jeszcze innym zaprószyć ogień przy ul. 17 marca. Każdy w mieście ma nowe rewelacje na temat aresztowanej kobiety.

Na profilach w mediach społecznościowych Grażyna ma zdjęcia z kilkoma mężczyznami. Jedno z nich opatrzyła komentarzem "bo gdy jesteś blisko płonie domowe ognisko". Z dzisiejszej perspektywy ta sentencja nabiera zupełnie nowego znaczenia.

- Ona zawsze była rąbnięta. Cały Malbork ją zna i ona zawsze taka niepoczytalna była. Opowiadała, że ma żółte papiery i nic jej nie zrobią – twierdzi jedna z mieszkanek.

A inna dodaje: - Słyszałam, że kogoś z nożem ganiała przy kamienicy.

Jeden nie żyje, drugi walczy o życie

Jak mówią mieszkańcy, podejrzana o podpalenie to ładna, zadbana, szczupła blondynka, ostatnio przefarbowana na różowo. W rozmowie można było odnieść nawet wrażenie, że jest sympatyczna. Nie ma dzieci, ostatnio nie była w żadnym związku i nie pracowała. Mieszkała w jednym pokoju z matką i jej psami, w komunalnym mieszkaniu, które znajduje się kilkaset metrów od spalonej kamienicy.

Krzysztof, który zginął w pożarze, miał 62 lata. Kilka lat temu rozstał się z żoną. Ostatnio nie pracował. Był uważany za spokojnego, niegroźnego człowieka, który "tylko czasem trochę wypił". Nikt nie ma pojęcia, czym mógł podpaść Grażynie.

Sąsiedzi podejrzewają, że spał, gdy jego mieszkanie zostało objęte ogniem. Być może miał niedomknięte drzwi, ponieważ Grażyna uszkodziła je dzień wcześniej. Choć jeszcze nie ma oficjalnej opinii, to są podejrzenia, że pożar mógł zostać wywołany za pomocą koktajlu Mołotowa.

- Krzysztof zawsze był dla mnie uczynny. Pomagał mi, np. przy grillu – opowiada Elżbieta Smolińska. - Miałam ogródek, przychodził do mnie czasem posiedzieć. Był przyjaznym i miłym człowiekiem. Nie zasłużył na taką śmierć. Zginął bez powodu. Zginął, bo spał. Jakby nie spał, to by wyskoczył przez okno. Teraz nie mogę nawet patrzeć na ten budynek, w którym zginął. Ja tu mieszkałam tyle lat, od 1970 r. Tu się wychowały moje dzieci. I nigdy nie było czegoś takiego. Najwyżej ktoś podpalił chlewki (komórki gospodarcze - red.).

Elżbieta Smolińska z Malborka
Elżbieta Smolińska z Malborka© WP | MP

Poważnych obrażeń doznał również zamieszkujący inny lokal 75-letni Filip, poruszający się na wózku inwalidzkim. Lekarze walczą o jego życie w szpitalu.

Grażyna R. jak dotąd usłyszała trzy zarzuty: uszkodzenia mienia, kierowania gróźb oraz sprowadzenia zagrożenia dla życia wielu osób w postaci pożaru. Niewykluczone, że po wpłynięciu opinii biegłych prokuratura dorzuci lub zmieni ten ostatni na zarzut zabójstwa. Kobieta została aresztowana na trzy miesiące, przebywa na zamkniętym oddziale w szpitalu psychiatrycznym na obserwacji.

Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Węgierska pokusa PiS [OPINIA]
Tomasz P. Terlikowski
Komentarze (455)