Kto tu kogo ratuje? Przeżywająca kłopoty TV Republika wyciągnęła rękę do Bartłomieja Misiewicza
TVP Jacka Kurskiego przeciągnęła do siebie największe gwiazdy Telewizji Republika, stacja od ponad roku ma poważne kłopoty. Ale właśnie na ratunek idzie jej Bartłomiej Misiewicz, który ma poprowadzić program o obronności.
Już nie "minister Bartłomiej Misiewicz" czy "rzecznik Bartłomiej Misiewicz", ale "redaktor". Tomasz Sakiewicz, wiceprezes Telewizji Republika, potwierdził doniesienia o zatrudnieniu byłego współpracownika Antoniego Macierewicza. Jak zdradził w Polskim Radiu, ma on poprowadzić program o obronności.
Terlikowski zaskoczony
A to oznacza, że Misiewicz zostanie podwładnym Tomasza Terlikowskiego, który jest naczelnym stacji. Postanowiliśmy więc porozmawiać z nim o nowym pracowniku i nowym programie. - A potrafi pan czytać? To niech pan przeczyta informacje prasowe na ten temat - zaczyna ostro Terlikowski.
Kiedy przytaczam wypowiedź Sakiewicza, nieco łagodnieje. - A, to tego nie słyszałem. Ale jak rozumiem to była tylko taka luźna propozycja, pomysł. Pan Misiewicz, podobnie jak pan Sikora i pan Terlikowski, ma prawo do pracowania w różnych miejscach. Nie rozumiem i nie akceptuję robienia newsa numer jeden z tego, że ktoś gdzieś pracuje - mówi Tomasz Terlikowski.
Nowa gwiazda?
Kilka godzin później zarząd stacji wydaje specjalne oświadczenie, w którym przyznaje, że chciałaby zatrudnić Bartłomieja Misiewicza. "Rozmowy na temat współpracy były prowadzone już od jakiegoś czasu. Obie strony doszły do wstępnego porozumienia" - czytamy. Wygląda na to, że Tomasz Terlikowski nie do końca wie, co dzieje się w zarządzie, którego jest członkiem.
Wygląda na to, że patronem transferu jest wiceprezes telewizji Tomasz Sakiewicz. Naczelny "Gazety Polskiej" kilka miesięcy temu otworzył z Misiewiczem portal, który miał walaczyć z dezinformacją. Projekt zamknięto po opublikowaniu 2 czy 3 artykułów, ale Sakiewicz i jego media wspierały Misiewicza nawet podczas fali najostrzejszej krytyki.
Win-win
Nie ma jednak wątpliwości, że na współpracy zyskają obie strony. Przede wszystkim sam Misiewicz, który dostał wilczy bilet. I to podpisany przez Jarosława Kaczyńskiego. W specjalnym oświadczeniu stwierdzono m.in., że Misiewiczowi brak kwalifikacji do pełnienia jakichkolwiek funkcji publicznych. A przecież gdzieś pracować trzeba.
Zyska też Telewizja Republika. Po wyborach i zmienie władz TVP wiele gwiazd Republiki, także tych młodych, które dzięki niej wyrobiły sobie nazwiska, przeszło do państwowej telewizji. Pierwszy naczelny Republiki Bronisław Wildstein ma program w TVP 2, Cezary Gmyz jest korespondentem w Berlinie, Anita Gargas ma program w TVP 1, a Michał Rachoń jest gwiazdą TVP INFO. Dawni pracownicy Republiki stanowią też dużą część redakcji "Wiadomości". Ze stacji odeszła nawet redakcja portalu internetowego.
Stąd telewizja potrzebuje dzisiaj rozpoznawalnych osobowości. Ocena osobowości Misiewicza to kwestia subiektywna, ale rozpoznawalności nie można mu odmówić. Być może uda mu się zatrzymać spadki oglądalności Republiki, które w grupie komercyjnej wynoszą nawet 50 proc. Dlalczego? Bo prawicowa widownia nie jest już skazana na tę stację - to samo ma w TVP, tylko w lepszej jakości (publiczny nadawca ma jednak większe pieniądze).
Dlatego twórcy stacji próbują za wszelką cenę ratować to, co jeszcze im zostało. Zatrudnienie Bartłomieja Misiewicza z ich punktu widzenia jest jak najbardziej logicznym ruchem.