Kto "pójdzie w ogień" za Palikota?
Publicysta Wiesław Dębski odnosząc się do wyników najnowszego sondażu poparcia partii politycznych Wirtualnej Polski stwierdza, że wielu Polaków okazuje wyraźne zniecierpliwienie tym, co wyprawiają nasi politycy na "salonach" władzy, a mimo to pozostają przy swoich wyborach. Czy dlatego, że wciąż nie ma tego trzeciego gracza, przysłowiowego gajowego, który zrobi porządek z "całym tym bardakiem"? Czy będzie nim Janusz Palikot? - zastanawia się dziennikarz.
21.10.2010 | aktual.: 21.10.2010 12:32
Przeczytaj też:
Komentarz Jana Wróbla Jak "mord łódzki" zmieni kampanię wyborczą...
Omówienie wyników sondażu PO ostro zanurkowała i nie może się odbić
Polscy politycy toczą ze sobą zajadłe spory, nazywane nawet przez niektórych z nich wojną polsko-polską. Gotowi są wyrywać sobie języki, potępiać rywala (wroga?) w czambuł. Przekonywać każdego, kto tylko zechce ich wysłuchać, że wyłącznie oni mają rację. Ale szeroka publiczność za grosz nie przejmuje się tym tokowaniem, wiernie trwając przy swych preferencjach partyjnych. Pokazuje to kolejny sondaż wykonany dla Wirtualnej Polski. Oczywiście każde słowo komentarza do ostatnich wyników obarczone jest sporym ryzykiem, bowiem badanie wykonano jeszcze przed wtorkową zbrodnią w łódzkim biurze Prawa i Sprawiedliwości. Zaryzykujmy jednak…
Na szczycie tabeli bez zmian. I Platforma Obywatelska (40% poparcia, zysk – 1 punkt procentowy), i PiS (24%) zachowały niemal swój stan posiadania sprzed dwóch tygodni. Co więcej, jeśli spojrzeć na wyniki sondaży szerzej, to okaże się, że w przypadku partii Donalda Tuska anomalią nie był jej wynik sprzed dwóch tygodni, gdy straciła w porównaniu z poprzednim sondażem aż 8 punktów procentowych. Anomalią było wysokie poparcie w badaniu z 29 września (47%), zazwyczaj bowiem poparcie to oscyluje wokół 37-42%. Wypada więc tylko potwierdzić: partyjne nawalanki nie mają większego wpływu na przepływy elektoratu. Ten swoje wie, zajął z góry upatrzone pozycje i ani myśli zmieniać swoich preferencji. Zadziwiające jest jednak to, że wprawdzie wielu Polaków okazuje wyraźne oznaki zniecierpliwienia tym, co wyprawiają nasi politycy na "salonach” władzy, a mimo to pozostają oni przy swoich wyborach. Być może dlatego, że wciąż nie ma tego trzeciego gracza, przysłowiowego gajowego, który przyjdzie i zrobi z całym tym bardakiem
porządek.
Aspirujący do roli gajowego Sojusz Lewicy Demokratycznej wciąż nie potrafi przekonać wyborców, że może być taką alternatywą. Przeciwnie, gdy w dal odeszły wybory prezydenckie, gdy Grzegorz Napieralski zrozumiał (chyba), że czas wyjść z lasu i zabrać się do poważnej politycznej pracy, notowania jego partii (w sondażu Wirtualnej Polski)
wyraźnie tąpnęły – Sojusz otrzymał poparcie 8% badanych, co oznacza spadek aż o 6 punktów procentowych. PSL natomiast pozostaje pod kreską wyborczą (4%).
Alternatywy nie tworzy na razie Janusz Palikot. Jego ruch-partia nie wywołał większego zamieszania na scenie politycznej, nie widać tych wyborców, którzy zechcieliby za Palikotem pójść choćby w ogień. W sondażu WP ten nowy twór polityczny jeszcze nie jest uwzględniany, ale być może jego poparcie kryje się w pewnej niespodziance ostatniego badania. Otóż pozycję "inna partia” pierwszy raz od niemal roku wybrało 5% ankietowanych, zazwyczaj jest to 1-2%. Może więc być i tak (choć nie musi), że owe kilka procent wyborców myśli o poparciu dla posła z Lublina. Tak czy siak sztukmistrzem z Lublina Palikota na razie trudno nazwać.
Warto zwrócić też uwagę na wznowione przed dwoma tygodniami badanie preferencji prezydenckich. Bronisław Komorowski oceniany jest tym razem nieco lepiej (43% ocen dobrych, 19% złych). Jednak nadal wysoki jest odsetek odpowiedzi "trudno powiedzieć”. Wybrało ją 38% badanych. Być może Polacy wciąż z pewną taką nieufnością przyglądają się swojemu nowemu prezydentowi, jeszcze się do niego nie przekonali. Ale może być i tak, że ów brak przekonania do prezydenta jest wynikiem jego małej aktywności. Bronisław Komorowski wprawdzie nas nie denerwuje, nie musimy na razie się za niego wstydzić, nie zawraca nam głowy swoją osobą. Ale jednocześnie sprawia wrażenie, że najlepiej czuje się pod żyrandolem w pałacu na Krakowskim Przedmieściu. Ja wolę prezydenta, który rozmawia ze społeczeństwem, ma swoje zdanie w trudnych sprawach i próbuje nas do niego przekonać. Taki prezydent w obliczu łódzkiej zbrodni powiedziałby Polakom co o tym (i o politycznym wykorzystywaniu tej zbrodni) myśli.
Na koniec – notowania premiera i rządu. Jak zwykle od pewnego czasu: nudy, nudy, nudy. Premier wciąż ma oceny średnie - 42% ocenia jego pracę dobrze, 44% źle. Jego rząd zaś fatalne – 34% ocen dobrych i aż 63% złych. Cóż nie jest łatwo zyskać poparcie Polaków, gdy nie traktuje się ich poważnie. A mam wrażenie, że tak właśnie jest – rząd unika trudnych tematów, tnąc wydatki i podnosząc ceny oraz podatki po cichu. Lepiej z nami, Panie Premierze, rozmawiać szczerze…
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski