Kto następny po Wąsaczu?
Posłowie zarzucają udział w aferze PZU czołowym politykom. Czy prokuratorzy postawią im zarzuty? Dziesięć lat więzienia grozi Emilowi Wąsaczowi, byłemu ministrowi skarbu. To pierwsza osoba, której postawiono zarzuty w związku z prywatyzacją PZU. Ale lista podejrzanych jest długa.
Poniedziałkowy poranek. Były minister skarbu Emil Wąsacz chce wsiąść do samochodu. Jest w Dąbrowie Górniczej, gdzie mieszka. Na parkingu drogę zajeżdżają mu funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Zostaje zatrzymany. Policjanci przeszukują jego mieszkania w Dąbrowie i Warszawie. Stąd wiozą go na przesłuchanie do gdańskiej prokuratury. Po kilkunastu godzinach minister jest wolny. Wystarczyło 100 tysięcy złotych kaucji.
Wcześniej usłyszał od prokuratorów zarzuty niedopełnienia obowiązków związanych z ochroną interesu Skarbu Państwa. Chodzi o rozpoczętą przez Wąsacza w listopadzie 1999 roku prywatyzację PZU. Jako minister skarbu 30% udziałów w PZU sprzedał konsorcjum utworzonemu przez holenderski koncern Eureko oraz Big Bank Gdański. Pierwsza z firm kupiła 20% akcji, druga - 10%. Zapłaciły w sumie 3 miliardy złotych.
Negocjował z wybranymi
Zdaniem prokuratorów, można było uzyskać większą sumę. Ale Wąsacz negocjował warunki sprzedaży tylko z konsorcjum Eureko. Do konkretnych rozmów nie dopuścił już firmy Axa, która też była zainteresowana zakupem akcji. A mogłaby zaproponować wyższą stawkę, gdyby dowiedziała się, jaki wpływ na PZU może mieć po tej transakcji.
Eureko, kupując 30% udziałów, mogło bowiem wytypować aż czterech z dziewięciu członków rady nadzorczej i dwóch z pięciu członków zarządu PZU. To poziom uprawnień znacznie wyższy niż wynikający z przejęcia 30% udziałów- uważa prokurator Krzysztof Trynka z prowadzącej śledztwo Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. Wątpliwości prokuratorów potwierdziła wynajęta przez nich międzynarodowa firma audytorska i konsultingowa.
Lepiej późno niż wcale
Emil Wąsacz był ministrem skarbu w rządzie Jerzego Buzka. Pracował od października 1997 r. do sierpnia 2000 r. Twierdzi, że zarzuty prokuratury są bezpodstawne. Chce zaskarżyć jej działalność. Tuż po przesłuchaniu powiedział nawet, że to akcja mająca charakter wybitnie polityczny. Bo zbliżają się wybory.
Dodaje, że dziś również postawiłby na ofertę Eureko._ Moim obowiązkiem było wybieranie najlepszej oferty, a nie największej firmy_ - tłumaczy.
Zanim byłym ministrem zainteresowała się prokuratura, zarzuty postawili mu posłowie z dwóch komisji powołanych przez Sejm poprzedniej kadencji. To na ich prośbę były minister stanie wkrótce przed Trybunałem Stanu.
Lepiej późno niż wcale- tak zatrzymanie Wąsacza komentuje Janusz Dobrosz z LPR, przewodniczący byłej sejmowej komisji śledczej badającej aferę PZU. Ta prywatyzacja była skandaliczna- uważa. Zdaniem komisji, wiodącą rolę w przeprowadzeniu prywatyzacji miał odegrać, oprócz Wąsacza m.in. przewodniczący klubu parlamentarnego AWS Marian Krzaklewski. Ale ten zaprzecza. W maju 2005 r. przekonywał sejmową komisję, że nie ingerował w pracę Wąsacza i nie czuje się odpowiedzialny za aferę.
Teraz prokurator powinien zainteresować się byłą minister skarbu w rządzie Jerzego Buzka, Aldoną Kamelą-Sowińską i byłym szefem AWS i NSZZ Solidarność Marianem Krzaklewskim- uważa Przemysław Gosiewski z Prawa i Sprawiedliwości. On także pracował w komisji badającej kulisy sprzedaży PZU.
Prokuratura nie chce zdradzić, kto następny usłyszy zarzuty związane z prywatyzacją ubezpieczyciela. Ciąg dalszy przesłuchań zaplanowano na najbliższy wtorek.
Emil Wąsacz
Ma 61 lat. Jest inżynierem elektrykiem. Ukończył też podyplomowe studium zarządzania w Szkole Głównej Handlowej. Po studiach pracował w biurze konstrukcyjnym, gdy miał 31 lat, zatrudnił się w Hucie Katowice. W 1989 został szefem zakładowej Solidarności. Rok później był już dyrektorem hutniczego kombinatu. Stąd po roku awansował na prezesa. Ze stanowiska musiał odejść w 1994 roku po konflikcie ze związkiem zawodowym. Doradzał prezesom banków i dużych firm. Przez trzy lata kierował hutą w Szczecinie. W 1997 roku został ministrem skarbu. Przez wielu uznawany był za człowieka Mariana Krzaklewskiego. Ostatnio był prezesem Stalexportu.