Minister edukacji ze świadectwem z czarnym paskiem
Minister edukacji Krystyna Szumilas należy do grona ministrów najrzadziej obdarzanych zaufaniem (w badaniu CBOS niezmiennie na poziomie 7 proc.). W pewnym momencie mówiło się nawet, że premier zakazał jej występów w mediach, bojąc się, że może sobie nie poradzić z krytyką. Od posłów PiS, Solidarnej Polski i Ruchu Palikota, którzy w maju chcieli jej odwołania z funkcji, otrzymała "świadectwo z czarnym paskiem za zniszczenie polskiej edukacji". We wniosku jej trwające od listopada 2011 r. urzędowanie podsumowano krótko: "festiwal chaosu, niekompetencji, zaniechań, opóźnień i żenującej beztroski". Mówiono nawet, że szefowa MEN jest najgorszym ministrem w historii wolnej Polski - od 1989 r. Obroniły ją głosy PO i PSL. SLD wstrzymał się od głosu.
Szumilas jest krytykowana m.in. za "falę likwidacji szkół" oraz spóźnioną decyzję o przesunięciu do 2014 r. odroczenia obowiązku szkolnego sześciolatków, skutkująca - w opinii krytyków - chaosem i niepotrzebnymi emocjami rodziców i samorządów planujących swoje budżety.
Największą gafę popełniła w ubiegłym roku. Podczas spotkania z lokalnymi działaczami PO w Częstochowie podzieliła się taką oto refleksją:
"Mój 26-letni dziś siostrzeniec był pierwszym rocznikiem, który uczył się w nowo powołanym gimnazjum. I on nie zainwestował w Amber Gold. Swoje oszczędności ulokowali tam ci, którzy są w większości ze starej szkoły. Gdyby byli lepiej wyedukowani ekonomicznie, nie uwierzyliby w cuda".
Na reakcję długo nie trzeba było czekać. Choć Szumilas stwierdziła, że nie chciała urazić poszkodowanych przez AG, a jej wypowiedź tak nie brzmiała, na głowę szefowej resortu edukacji posypały się gromy. Adam Hofman z PiS stwierdził w wywiadzie dla Wprost.pl, że to kompletna bzdura. Dodał, że z słów minister wynika, że gdyby Michał Tusk chodził do gimnazjum, nie pracowałby dla OLT Express.