Tak słusznie pani powiedziała wcześniej, że teoretycznie z pozoru by nam się wydawało człowiek, który stoi dwa kroki za królową.
Królowa jest tylko jedna, prawda, jest królową dla wszystkich, także dla własnego męża. No ale on mógł jej powiedzieć, ale także
doradzić, tyle co nikt inny. Miał potężną wiedzę, miał wielkie doświadczenie, był człowiekiem absolutnie z charakterem. Czy
my się możemy domyślać jaka była jego taka istotna, realna, ale nieodkryta rola w rządzeniu Zjednoczonym Królestwem?
Ile on mógł podpowiedzieć, ile właśnie pomysłów zrecenzować?
On z całą pewnością podpowiadał wiele i o ile na początku, kiedy ożenił
się z królową, wtedy księżniczką, był traktowany trochę
z politowaniem, bo to taki książę na wygnaniu, właściwie nie wiadomo kto on za bardzo
jest, bez pieniędzy i tak dalej. Natomiast z czasem rzeczywiście udowodnił, że
jest człowiekiem o dużej wiedzy, że jest człowiekiem, który napisał kilkanaście książek na różne tematy,
on się wieloma rzeczami interesował. I z całą pewnością jeżeli nawet nie rozmawiał bezpośrednio z premierem -
chociaż sama mam listy, z których wynika, że książę korespondował
z premierami brytyjskimi, interesował się różnymi sprawami dotyczącymi państwa, ale i królowej.
Więc to był człowiek taki trochę zakulisowy na pewno, bo jemu nie
wolno było w taki sposób bezpośredni działać. Ale z całą pewnością, jeżeli jest mądry premier,
a w większości premierzy brytyjscy to byli niegłupi ludzie, to jednak jak widzi przed sobą człowieka,
który ma tak ogromne doświadczenie, którego się nie da wystudiować na żadnej uczelni, nie da się kupić za żadne
pieniądze, to grzechem byłoby takiego doświadczenia nie wysłuchać, nie wziąć pod uwagę. To był bardzo
mądry człowiek, naprawdę. On oczywiście potrafił wypalić bezpośrednio,
nieraz miał język taki mocno, powiedziałabym, soczysty
i nieraz szczególnie speców od dyplomacji szokowało to, że
powiedział takie a nie inne słowo. Ale on był taki naturalny, on nie lubił zadęcia,
on wiedział, że on jest od tego, żeby zdejmować szarfy, otwierać pomniki - miał do tego dystans,
trochę się z tego śmiał, no bo co miał robić. Ale
też chciałabym powiedzieć, że w sprawach rodzinnych był
numerem jeden.
Królowa na swoim ślubie, chociaż mogła z tego zrezygnować, to jednak wypowiedziała formułkę taką
tradycyjną na ślubie anglikańskim, że ślubuje mu nie tylko wierność, uczciwość, ale
również posłuszeństwo. Co jako przyszłej królowej nawet odradzano, żeby
tego nie powiedziała, a ona to powiedziała, bo uważała, że
jest mu to winna jako mężowi i ona jako osoba głęboko i wierząca, i tradycyjna uważa, że tak powinno być.
Natomiast oczywiście wtedy, kiedy ona występowała w roli królowej, to wtedy ona podejmowała decyzje - chociaż
możemy się domyślić, że bardzo często jednak słuchała rad swojego swojego męża,
bo tylko on mógł jej powiedzieć prosto w oczy, kiedy na przykład jego zdaniem niepotrzebnie
słuchała jakiś starych doradców jeszcze swojego ojca, którzy nie bardzo chcieli wprowadzać nowe rzeczy.
To, że na przykład koronacja była filmowana i że była transmitowana w telewizji to też zasługa Filipa,
który ją do tego przekonał, że to będzie dobrze dla monarchii, dla niej, dla jej wizerunku. Bo wiemy,
że doradcy, którzy tam wokół niej byli skupieni, mówili "nie, skądże znowu"...
Chcieli się trzymać tradycji, prawda, tej
konserwatywnej, twardej tradycji.