Kardynał Stanisław Dziwisz - tak, proszę państwa, ten kardynał Stanisław Dziwisz znalazł się w gronie czterech hierarchów
Kościoła katolickiego w Polsce, których nazwiska widnieją, uwaga, w zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa
i to, proszę państwa, jest zawiadomienie skierowane - to też jest inna zaskakująca część, przynajmniej dla mnie, tej sprawy - zawiadomienie,
które zgłosiło, które skierowała państwowa komisja do spraw walki z pedofilią. Proszę
księdza, mnie to zaskakuje, a księdza?
Mnie to nie zaskakuje. Z tym, że ja tego nie uważam za przełom, ale za krok w
dobrym kierunku. Trzeba zacząć od tego, że każdy duchowny jest obywatelem Rzeczypospolitej Polskiej i podlega
tym samym prawom i obowiązkom jak każdy inny obywatel. Natomiast w tych konkretnych
sprawach doszło do takiego zagmatwania informacji i do takiej
sprzeczności wypowiedzi osób zainteresowanych, że
moim zdaniem powinno to być przedmiotem
zbadania ze strony prokuratury, że wszyscy składają zeznania pod
przysięgą i wtedy dopiero jest to oceniane, kto ma rację, a kto nie. Natomiast szkoda, że Kościół tego sam
robił, tylko dopiero władze państwowe muszą interweniować w tej sprawie.
Właśnie dlatego
mówię o zaskoczeniu z mojej strony, bo my też rozmawialiśmy w tym miejscu i nam się, do
tej pory takie mieliśmy sygnały, że tak powinno być, jak się teraz stało. Ale spodziewaliśmy się, że ponieważ tak długo nic się w tej
sprawie nie dzieje, że być może niewiele nowego się wydarzy. Proszę księdza, nie wiem, czy ksiądz zechce zdradzić, jeśli nie, to absolutnie
zrozumiem, ale czy ksiądz dostał jakiś sygnał może od Janusza Szymika, który zadzwonił
i powiedział, że cieszy się, że coś w tej sprawie drgnęło, że być może w końcu ta sprawa będzie miała taki
finał, jaki od początku powinna mieć? Były jakieś sygnały z tej strony?
Tak, mogę to powiedzieć. 10 minut temu dzwonił pan Szymik do mnie, jesteśmy w stałym kontakcie, i
wyrażał zadowolenie. Bo myślę, że szalenie ważne jest to, że ofiary, do
których należy pan Szymik, mają przekonanie, że tutaj się nic nie da zrobić, że
jest betonowa ściana. Nawet jak rozmawiam z niektórymi i mówię im
o tym, że można powiadomić
komisję o tym, złożyć do prokuratury, to oni odpowiadają: no przecież myśmy w poprzednich
latach składali do prokuratury i prokuratura to umorzyła. Natomiast
komisja po to jest powołana, że ona może szerzej na te sprawy popatrzeć
i może także ocenić nie tylko, czy doszło do molestowań,
czy nie i jakie tego były skutki, ale to co według mnie jest bardzo ważne - kto wiedział wcześniej
i tuszował, bądź nawet w pewnych momentach ukrywał te dokumenty czy fakty.
I od tej strony myślę, że radość pana Szymika jest właściwa.
Czy to oznacza, że taki wniosek
przygotowany przez państwową komisję może być, nie wiem, trochę lepiej przygotowany? A może innego użyję sformułowania - może być bardziej pełny
i przez to bardziej skuteczny?
Na pewno. Komisja jednak ma o wiele większe uprawnienia niż inne urzędy w tej sprawie. Natomiast
powiem, co jest zmorą tych spraw. Przede wszystkim ustawiczne
przedawnienia. Wiele
spraw prokuratura wszczynała i umarzała ze względu
na prawo, jakie jest w Polsce o przedawnieniu. Nawet znam przypadki, że dwukrotnie podejmowała
postępowanie i dwukrotnie umorzyła. Chociaż stwierdzała,
że do czynu zabronionego doszło. W tym wypadku molestowania. Ale
nie ma takiej możliwości, żeby po tylu latach pociągnąć do odpowiedzialności karnej.
Natomiast ofiary mogą pociągnąć do odpowiedzialności cywilnej i myślę, że to
będzie kolejna droga, jeżeli prokuratura stwierdzi, że rzeczywiście doszło do zaniedbań.