PolskaKrzysztof Brejza o sprawie Pegasusa: Citizen Lab bada też telefony Tuska, Schetyny i innych polityków

Krzysztof Brejza o sprawie Pegasusa: Citizen Lab bada też telefony Tuska, Schetyny i innych polityków

W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" senator PO Krzysztof Brejza ujawnił, że kanadyjski ośrodek Citizen Lab sprawdza, czy przy pomocy Pegasua włamywano się także na telefony Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny. Ujawnił także, jak zachowywał się jego telefon, gdy był inwigilowany, oraz dlaczego trzeba było hakować akurat 33 razy.

Krzysztof Brejza był podsłuchiwany przy użyciu Pegasusa w 2019 roku (Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER)
Krzysztof Brejza był podsłuchiwany przy użyciu Pegasusa w 2019 roku (Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER)
Wojciech Rodak

W grudniu 2021 roku wyszło na jaw, że senator PO Krzysztof Brejza był inwigilowany przez polskie służby specjalne przy użyciu systemu Pegasus. W 2019 roku, gdy był szefem sztabu wyborczego, jego telefon miał być zhakowany 33 razy. Ekspertyzę w tej sprawie przygotował Citizen Lab, jednostka badawcza działająca przy uniwersytecie w Toronto.

"Inni też badają telefony"

Brejza, w wywiadzie z Magdaleną Rigamonti z "Dziennika Gazety Prawnej", zdradził, że z Citizen Lab skontaktował się za pośrednictwem Romana Gietycha. - W sposób zdalny doszło do zbadania pliku, potem było badanie backupu mojego telefonu - opisywał.

Ponadto mówił, że badania dokonano bezpłatnie, ale nie chciał ujawniać dalszych szczegółów. - Zobowiązałem się do utrzymania pewnych kwestii w tajemnicy - mówił.

Senator Platformy powiedział także, że zna kilku polityków, którzy oddali swoje telefony do badania w Citizen Lab, w tym Donalda Tuska i Grzegorz Schetynę. - Zachęcam wszystkich polityków, również z tych PiS-u, żeby swoje telefony przebadali - mówił.

"Przepadło co najmniej pół miliona złotych"

Brejza uważa, że Pegasus służy partii rządzącej do "zbierania haków i szantażowania". - Przecież w moim przypadku nie chodziło o jakąś konkretną sprawę, ale zbieranie kompromatów na mój temat. To była permanenta inwigilacja - ocenił. I zwrócił uwagę na jej koszty.

- To jedne wielki dramat, że państwo polskie poniosło koszt około pół miliona złotych, żeby mnie podsłuchiwać. Mówię "co najmniej", bo tyle kosztuje tzw. oko, czyli licencja Pegasusa na jeden telefon. Do tego trzeba doliczyć gości, którzy przez sześć miesięcy, 24 godziny na dobę na etatach słuchali mnie, mojej żony i rodziny, moich kolegów z partii. I to wszystko zostało zmarnowane z Funduszu Sprawiedliwości, który miał służyć osobom pokrzywdzonym - opowiadał i zaznaczył - To paradoks, że dziś nawet prokuratura Ziobry uważa mnie za pokrzywdzonego w tej sprawie.   

Brejza stwierdził, że PiS reprezentuje "standardy PZPR-owskie". - Wiem, że duża część tych osób pochodzi z rodzin z komunistycznym rodowodem. To w PiS częste - podkreślił.

Dlaczego zhakowali 33 razy?

Pytany o to, czy zauważył jakieś symptomy działania Pegasusa, potwierdził. - Telefon szybciej się rozładowuje. Czasem te procenty baterii leciały bardzo szybko. Sądziłem oczywiście, że to wina telefonu - wspominał.

Senator zdradził również, że eksperci Citizen Lab ocenili, że inwigilujące go służby były bardzo zdeterminowane. - Nie spotkali się z tym, by podsłuch był cały czas, bez przerwy, przez sześć miesięcy. 33 razy się podłączali. 33 – bo tyle razy mi się rozładowywał telefon albo go wyłączałem, co powodowało rozłącznie podsłuchu i trzeba było kolejny raz łączyć - relacjonował i stwierdził, że "jego życie jest dziś na serwerach obcego państwa".  

"Musiał być silny czynnik polityczny"

Ocenił, że wybory parlamentarne z 2019 roku były "formalnie wolne", ale, ze względu na podsłuchy, "na pewno nie były uczciwe".

- Nie robiło tego kilku agentów. Musiał być silny czynnik polityczny. Jestem przekonany, że wszystko było z Jarosławem Kaczyńskim przynajmniej konsultowane. Myślę, że miał znacznie większą rolę w tej sprawie - stwierdził - Ludzie z służb zaczynają mówić coraz więcej.

Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (171)