Kryzys w parlamencie. Stanisław Karczewski przyznaje: popełniliśmy błąd komunikacyjny. Cena jest zbyt duża
"Zgadzam się: cena jest zbyt duża. Było za mało rozmów, konsultacji. A informacja jest niezwykle ważna. W takiej sytuacji zawsze pojawiają się przekłamania, złe interpretacje. To obróciło się przeciwko nam" - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Stanisław Karczewski, komentując projekt zmiany regulaminu pracy mediów, który wywołał kryzys w parlamencie. Marszałek Senatu ocenił, że był to "błąd komunikacyjny".
Karczewski zapewnił na łamach "Rz", że projekt założeń zmiany regulaminu pracy mediów zostanie zmieniony. Zwiększona ma zostać m.in. dopuszczalna liczba dziennikarzy jednej redakcji w parlamencie. W pracach mają również zostać inne postulaty przedstawicieli mediów.
Na pytanie, skąd wziął się pomysł usprawnienia pracy dziennikarzy w Sejmie, Karczewski podkreślił, że "nie dlatego, że biegają za nami dziennikarze, że nam przeszkadzają, że ktoś nie chce z nimi rozmawiać, tylko dlatego, że jest bardzo dużo dziennikarzy, olbrzymie i stale rosnące zainteresowanie". "I nie widzę powodu, aby z jednej redakcji było 20 czy 15 dziennikarzy jednocześnie i tyle samo kamer" - dodał.
"Zapoznałem się bardzo szczegółowo z propozycją, powtarzam - propozycją zmian, która została przedstawiona przez Kancelarię Sejmu. Jest w niej wiele rzeczywiście ciekawych, dobrych dla dziennikarzy rozwiązań. W żadnym przypadku nie ma intencji ograniczenia dostępu dziennikarzy do relacjonowania prac parlamentu, prac posłów i senatorów. Przeciwnie: ten dostęp powinien być swobodniejszy" - powiedział Karczewski w rozmowie z "Rz".
Marszałek Senatu przypomniał, że dotychczasowe zasady pracy dziennikarzy będą nadal obowiązywały po 1 stycznia. "Nic się nie zmieni. Prezes Jarosław Kaczyński poprosił mnie, abym porozmawiał z dziennikarzami i dopiero kiedy uda nam się dojść do porozumienia, przedstawimy nowy projekt" - wyjaśnił.
Opozycja zablokowała mównicę. Karczewski: to zaplanowana akcja
Komentując piątkowe wydarzenia Sejmie, kiedy to w proteście przeciwko wykluczeniu z obrad posła PO Michała Szczerby i planowanym zmianom w regułach pracy dziennikarzy w parlamencie doszło do zablokowania przez opozycję mównicy na sejmowej sali plenarnej, Karczewski wyraził opinię, że była to "zaplanowana akcja". "Gdyby nie doszło do wykluczenia z obrad posła Szczerby, znalazłby się inny pretekst do tych zdarzeń, które mają i miały miejsce w Sejmie" - stwierdził marszałek.
Po zablokowaniu mównicy zapadła decyzja o przeniesieniu obrad do sali kolumnowej, gdzie przegłosowano budżet i ustawę dezubekizacyjną. Opozycja uważa, że głosowania były nielegalne i domaga się ich powtórzenia. Co na to marszałek?
"To było posiedzenie absolutnie legalne, na które mogli przyjść, a nie przyszli z własnej woli, posłowie innych partii niż PiS. Takie sytuacje miały już miejsce (...) Gdy trwał remont budynku Senatu, obradowaliśmy w innym miejscu. (...) Wszyscy byli zawiadomieni i jest nagranie kamerami przemysłowymi, choć kiepskiej jakości, ale widać na nim, że było quorum" - powiedział Karczewski.