Rozpoczął się wyścig z czasem. Nerwowo na froncie
Jak donosi ukraiński wywiad, Władimir Putin rozkazał swojej armii zdobycie Donbasu do 1 marca. Tymczasem - w ocenie ekspertów z amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) - spełnienie tego żądania w tak krótkim czasie jest "nierealistyczne". Głównie ze względu na "brak wystarczającej siły bojowej" rosyjskiego wojska.
Putin najprawdopodobniej kierował się zapewnieniami swoich podwładnych, którzy nieustanie przekonują go, że inwazja na Ukrainę przebiega zgodnie z planem, a wszelkie niepowodzenia to gównie efekt polityki Zachodu, który dozbraja Kijów.
Według brytyjskiego Ministerstwa Obrony Narodowej, zapowiadaną "wielką ofensywę" Rosja miała zacząć już kilka tygodni temu. Jej celem miało być opanowanie granic obwodu donieckiego. Tymczasem armia Putina w tym czasie zdołała posunąć się w kierunku ukraińskich pozycji zaledwie o kilkaset metrów.
Przyczyn tak powolnego tempa Brytyjczycy dopatrują się nie tylko w rosnącej sile ukraińskiej armii, ale przede wszystkim w ogromnych brakach w armii rosyjskiej, która cierpi na niedobory dobrze wyszkolonych ludzi, amunicji i sprawnego sprzętu.
Zobacz też: chaos w Ukrainie. "Intrygi polityczne"
"Wielka ofensywa" Rosji? Eksperci sceptyczni
Brytyjski MON ocenia, że jest bardzo mało prawdopodobne, by ten stan rzeczy się zmienił i Rosja zdobyła wystarczający potencjał bojowy, aby szybko przechylić szalę wojny na swoją korzyść.
Zwłaszcza, że w najbliższych tygodniach na froncie po stronie ukraińskiej pojawią się nowoczesne zachodnie czołgi - niemieckie Leopardy i amerykańskie Abramsy.
Źródło: "Ukraińska Prawda"/ISW