Kreml się przestraszył? Nowe informacje ws. aneksji
Rosyjskie władze na okupowanych terenach Ukrainy oraz przywódcy dwóch separatystycznych republik: Ługańskiej i Donieckiej zwrócili się już do Putina o przyłączenie tych terenów do Rosji. Początkowo informowano, że decyzję w sprawie aneksji prezydent Rosji ogłosi w piątek. Jednak z najnowszych doniesień wynika, że Kreml nie zamierza się spieszyć.
28.09.2022 | aktual.: 29.09.2022 06:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Według informacji niezależnego rosyjskiego portalu Meduza decyzja o ogłoszeniu przyłączenia do Rosji okupowanych terytoriów Ukrainy oraz dwóch separatystycznych republik nie nastąpi wcześniej niż 4 października. Wtedy ma bowiem zająć się tą sprawą Rada Federacji - izba wyższa rosyjskiego parlamentu.
Zgodnie z rosyjskim prawodawstwem procedura aneksji jest wielostopniowa. Najpierw Rosja powinna uznać regiony chersoński i zaporoski za niepodległe państwa (tak, jak zrobiono to z Doniecką Republiką Ludową i Ługańską Republiką Ludową przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę).
Następnie Putin i przywódcy terytoriów chcących połączyć się z Rosją muszą podpisać odpowiednie porozumienia. Teksty tych dokumentów muszą zostać następnie zbadane przez Sąd Konstytucyjny Federacji Rosyjskiej (pod kątem zgodności z Konstytucją).
Aneksja musi zostać jeszcze zatwierdzona przez Dumę Państwową i Radę Federacji, a następnie ostatecznie potwierdzona przez Putina.
Zobacz także
Wcześniej rosyjskie media informowały, że wszystkie te procedury zostaną zakończone do 30 września. Jednak przewodnicząca Rady Federacji Walentina Matwijenko zdementowała tę informację, twierdząc, że nie będzie żadnego nadzwyczajnego posiedzenia - deputowani rozpatrzą dokumenty dotyczące aneksji na planowanej sesji 4 października.
Według informatorów Meduzy, Kreml postanowił "nie spieszyć się" z decyzją, gdyż "nie wymagają tego okoliczności". "Wszystko i tak będzie połączone. Tylko bez pośpiechu" – mówią rozmówcy Meduzy z kręgów rządowych.
Zamknięte granice? "Nie mamy tylu funkcjonariuszy"
Największym problemem Kremla jest w tej chwili niezadowolenie Rosjan z powodu mobilizacji. Z najnowszych badań opinii publicznej, przeprowadzonych na użytek władz Rosji ma wynikać, że Rosjanie są wstrząśnięci tą decyzją.
Kreml liczy jednak na to, że uda się opanować sytuację: do gry mają wkroczyć propagandyści. Władze mają także zamiar wszczynać i nagłaśniać postępowania przeciwko komisarzom, którzy wcielili do wojska osoby, które tam znaleźć się nie powinny.
Zobacz także
Prawdopodobnie Kreml zrezygnował też na razie z wprowadzenia całkowitego zakazu opuszczania Rosji dla mężczyzn w wieku mobilizacyjnym. - Nie doceniliśmy przepływu tych osób. Bardzo trudno jest teraz zamknąć granice - mówi jeden z rozmówców Meduzy. - Jeśli granica zostanie teraz zamknięta, potrzebne będą tysiące funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa: sfrustrowani ludzie mogą próbować się przebić. A teraz nie ma tak wielu dodatkowych funkcjonariuszy - stwierdził rozmówca serwisu.
Źródło: meduza.io