"Kobieta, która nie chce być w ciąży, nie urodzi". Podziemie aborcyjne w Polsce to wciąż temat tabu
• Kobiety, które nie mogą legalnie przeprowadzić aborcji, korzystają z usług niesprawdzonych lekarzy
• Podziemie aborcyjne to temat tabu w Polsce
• Problem dotyczy głównie kobiet, których nie stać na wyjazdy zagranicę
21.05.2016 | aktual.: 24.01.2018 13:02
Artykułem o tzw. "podziemiu aborcyjnym" w Polsce otworzyliśmy puszkę Pandory. Komentowali go zarówno obrońcy życia poczętego, jak i ich przeciwnicy twierdzący, że farmakologiczne przerywanie ciąży czy stosowanie pigułek postkoitalnych to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Na portalach społecznościowych, anonimowo, pisały dziesiątki osób, które zwracały uwagę na problem, z jakim borykają się najczęściej młode dziewczyny.
"Kobieta, która nie chce być w ciąży, nie urodzi"
"Kobieta, która nie chce być w ciąży, nie urodzi i nie powstrzyma jej prawo, rodzina czy dominujący partner". Ta teza często powtarzała się w toczonej dyskusji. Tak twierdziły m.in nastolatki, które zaliczyły tzw. "wpadkę", ale także niektórzy publicyści i celebrytki.
Korespondując z osobami, które zwróciły się do mnie po pierwszym artykule, zdołałem umówić się z niektórymi na spotkanie. Dwie z nich, mieszkanki Krakowa, w ten sam sposób usunęły niechcianą ciążę. Podczas naszej rozmowy obecna była psycholog.
- Wielkie rozczarowanie. Mój pierwszy facet, mój pierwszy raz. Po dwóch miesiącach spóźniał mi się okres, więc postanowiłam zrobiłam test. Zobaczyłam dwie kreski, szok, uderzenia ciepła, a także płacz. Później wygadałam się przyjaciółce, która od razu zaczęła szukać pomocy w Internecie - mówi Marta, 16-latka z Ruczaju. - Dużo przeczytałam na ten temat, okazało się, że miałam do wyboru tabletki z zagranicy albo zabieg w prywatnym gabinecie. Nie chciałam iść do szpitala, bo tam wymagano ode mnie zaświadczeń od lekarzy i rozmowy z rodzicami. Poczytałam fora i dowiedziałam się, że jest alternatywa. Nie ma powikłań i jest pewność, że ciąża zostanie usunięta - dodaje.
Dziewczyna wspierana przez przyjaciółkę trafiła na pośredników, którzy przetransportowali je do gabinetów ginekologicznych w centrum Krakowa. Tam, po krótkiej rozmowie i przeprowadzeniu podstawowych badań, 16-latka poddała się aborcji.
- Żałuję, że przed zabiegiem nie poszłam najpierw do psychologa lub nie porozmawiałam z mamą. Ale ona pewnie by mnie wyrzuciła z domu. Dopiero po kontaktcie z "telefonem zaufania" zrozumiała, że można było inaczej. Nie musiałam dokonywać aborcji u studentów medycyny, którzy "ćwiczyli" na moim ciele - dodaje.
Ela również spotkała się ze mną w obecności specjalistki od sytuacji kryzysowych. Z tym że jest dorosłą, 42-letnią kobietą - matką dwójki dzieci, którą utrzymuje współmałżonek. - Sytuacja wyglądała klasycznie. Test, dwie kreski i wielkie zdziwienie. Powiedziałam mężowi, że jestem w ciąży. Ten zamiast się ucieszyć, uderzył mnie. Powiedział, że nie będzie utrzymywał kolejnego darmozjada i mam się tego dziecka pozbyć. Przez miesiąc nie dawał pieniędzy, codziennie mnie bił. Wyprowadziłam się do mamy, ale bez pieniędzy od niego nie byłam w stanie żyć. Mama pożyczyła mi pewną sumę na usunięcie dziecka - wyznaje Ela. - Nie musiałam długo czekać na ofertę, ponieważ podczas spaceru jedna z matek podsunęła mi numer do dziewczyny, która organizuje zabiegi. Zadzwoniłam, porozmawiałam i w ósmym tygodniu ciąży siedziałam już w gabinecie na czyszczeniu macicy. Później była tylko trauma. Po konsultacji z psychologiem podjęłam decyzję o rozwodzie - wyznała.
Dlaczego kobiety decydują się przerywać ciążę w "podziemiu"? Koszt takiego zabiegu jest o wiele niższy niż w przypadku wyjazdów zagranicznych. Nikt też nie pyta ich o powód, okoliczności, i nie korzysta z klauzuli sumienia. Zdaniem niektórych, w publicznych szpitalach trudno dokonać aborcji, nie doświadczając upokorzenia, jednak chemikalia rozprowadzane nielegalnie nie zawsze są bezpieczne i nie gwarantują skuteczności. - Jest podaż, musi być popyt - podsumowuje Natalia Grabala, psycholog z grupy wsparcia dla kobiet.
Za aborcję wzięły się "gangi"
- Kobiety, które nie mają pieniędzy, aby wyjechać do kliniki za granicą, i boją się krytyki ze strony społeczeństwa, dokonują aborcji w domu lub w niewielkich gabinetach. Stosuje się różnego rodzaju zioła, alkohol, tabletki czy samookaleczenie. W ostatnich latach zaobserwowano, że za aborcję wzięły się "gangi". Specjalizują się w wyłapywaniu potrzebujących kobiet w Internecie, zatrudniają lekarzy i organizują cały proceder. Spotkałam się z kilkoma takimi przypadkami w Krakowie. Nie muszę oczywiście wspominać, że są to działania bezpośrednio zagrażające zdrowiu i życiu. Ale najczęściej kobiety czują się do tego zmuszone presją otoczenia - opowiada Grabala.
Do naszej dyskusji włączyła się znana piosenkarka. Ze względu nastroje społeczne nie chce podawać swoich danych. - Patrząc na moje koleżanki, znajome, znajome znajomych, to jest gigantyczna skala, ale większość tych, które mogą, jedzie za granicę. Nie chcę myśleć jak dużo jest tych, których na to nie stać i w strasznych warunkach przerywają ciążę tu, na miejscu - mówi. - To jest jeden z ważniejszych problemów, jeśli chodzi o kobiety. Presja naszego społeczeństwa jest pod tym względem ogromna. Wiele kobiet mogłoby o tym godzinami rozmawiać, a paradoks polega na tym, że więcej kobiet miało aborcję niż trójkąt w łóżku. Po prostu to jest skala masowa, obłuda do potęgi i nikt nie chce o tym mówić, bo cię potępią na wieki - dodaje.
Do podobnych wniosków doszła Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. W opublikowanym raporcie stwierdziła, że procedury legalnej aborcji są tak skomplikowane lub długotrwałe, że ich urzeczywistnienie stanowi istotną przeszkodę w realizacji przysługującego prawa.
- Niekiedy również okazuje się, że szpitale, powołując się na ustawę, żądają od pacjentek podjęcia działań tam niewyszczególnionych, na przykład zaświadczeń od dwóch lekarzy, a nie jednego, czy przeprowadzania na własny koszt dodatkowych badań. Bywa też, że, ustanawiając długie terminy oczekiwania na zabieg, niekiedy uniemożliwia się jego wykonanie w ustawowym terminie. Niepokojące były również wynikające z tych relacji rozbieżności między poszczególnymi placówkami czy nawet całymi regionami, co wskazywało na to, że na realizację prawa ogromny wpływ ma miejsce zamieszkania kobiety lub jej status materialny - przekazuje FEDERA.
Jedna piąta szpitali z tej grupy wymaga od pacjentek przedstawienia co najmniej dwóch opinii lekarzy specjalistów, co jest istotnym utrudnieniem i nie ma uzasadnienia w obowiązujących przepisach.
To między innymi z tego powodu kwitnie "podziemie aborcyjne" w Polsce.
Kobiety, które potrzebują wsparcia psychologa lub innego specjalisty, mogą kontaktować się z telefonem zaufania dla kobiet od poniedziałku do piątku w godzinach od 16.00 do 20.00. Numer telefonu: 22 635 93 92.