Byli esbecy bezkarni? Sąd: wszystko się przedawniło
Krakowski sąd umorzył w środę postępowanie wobec dwóch byłych funkcjonariuszy SB, oskarżonych o znęcanie się w 1980 r. nad zatrzymanym opozycjonistą Pawłem Witkowskim, uznając, że czyny, których się oni dopuścili uległy przedawnieniu w 1995 r.
07.04.2010 | aktual.: 08.04.2010 08:01
Wyrok jest prawomocny. Strony postępowania mogą wystąpić o kasację do Sądu Najwyższego w ciągu 30 dni od otrzymania pisemnego uzasadnienia.
W marcu 2008 roku sąd pierwszej instancji skazał byłych funkcjonariuszy SB - Edwarda W. i Marka K. na kary dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat i kary finansowe. Obaj zostali oskarżeni o to, że 8 lipca 1980 r. w Krakowie, jako funkcjonariusze państwa komunistycznego, razem z nieustalonym funkcjonariuszem Milicji Obywatelskiej znęcali się fizycznie i psychicznie nad zatrzymanym Pawłem Witkowskim, aby wymusić jego zeznania. Według IPN SB-cy bili zatrzymanego, szarpali go za brodę, wyrywali mu włosy z głowy, kopali go, znieważali i grozili pozbawieniem życia.
W śledztwie żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy. Obaj zaprzeczyli, by znęcali się nad Witkowskim. Takie stanowisko podtrzymali przed sądem.
Apelację od wyroku w I instancji złożyli obrońcy oskarżonych, prokurator IPN oraz Witkowski, który był oskarżycielem posiłkowym.
Sąd: sprawa przedawniona
Sąd odwoławczy uchylił poprzedni wyrok i umorzył postępowanie karne przeciwko oskarżonym, a kosztami procesu w obu instancjach obciążył Skarb Państwa.
W uzasadnieniu tej decyzji przewodniczący składu sędziowskiego Wojciech Maczuga podkreślił, że tzw. zbrodnie komunistyczne nie są odrębną kategorią przestępstw, a wyróżnia je tylko osoba sprawcy - funkcjonariusza "poprzedniego autorytarnego systemu politycznego", który w ustroju tym był chroniony przed odpowiedzialnością za swoje przestępstwa.
Sędzia dodał, że ponowne ściganie tego typu przestępstw było możliwe po zmianach ustrojowych w Polsce od 1 stycznia 1990 r., ale zgodnie z prawem obowiązującym przed zmianą Kodeksu Karnego w 1997 r. i przed uchwaleniem ustawy o IPN, przestępstwa te przedawniały się po pięciu latach.
- Do 1995 r. nikt nie postawił oskarżonym zarzutu popełnienia przestępstwa, a od 1990 r. mamy już wolną Polskę i nie można powiedzieć, że system chroni oskarżonych przed poniesieniem odpowiedzialności - mówił sędzia Maczuga.
Sąd zwrócił uwagę, że kodeks karny z 1997 r., a później także ustawa o IPN wprowadziła inne okresy przedawnienia, ale nie mogą one dotyczyć czynów, które już takiemu przedawnieniu uległy. - Czyny, które zarzucono oskarżonym w tej sprawie na bazie aktualnie obowiązujących przepisów są już przedawnione - podkreślono w środowym wyroku.
- Stosowanie instytucji przedawnienia nie jest wyborem sądu. Sąd ma obowiązek zastosować przedawnienie, jeśli istnienie takiej przesłanki stwierdzi - zaznaczył Maczuga. Sąd podzielił stanowisko prokuratora IPN, że wobec oskarżonych powinien być stosowany przepis kodeksu karnego z 1969 r. dotyczący znęcania się, a nie kodeksu z 1997 r. jak określono to w akcie oskarżenia (sporządzonym właśnie przez IPN), ale działałoby to - zdaniem sądu - na korzyść oskarżonych, a nie jak podnosił w apelacji prokurator na ich niekorzyść. W kodeksie z 1969 r. zagrożenie karą za zarzucane przestępstwo było niższe, a okres przedawnienia krótszy. Sąd Rejonowy przyjął taką kwalifikację, jaka była w akcie oskarżenia.
"To skandal!"
Zdaniem opozycjonisty Pawła Witkowskiego środowy wyrok sądu odwoławczego to "skandal". - W mojej ocenie to ponury dzień w dziejach krakowskiego sądownictwa. Krakowski sąd w zasadzie zakwestionował decyzję polskiego parlamentu, zakwestionował ustawę o IPN. Ten wyrok stawia w dziwacznym świetle wszystkie zapadłe wyroki w sprawach z wniosków IPN przeciwko dawnym esbekom - powiedział dziennikarzom Witkowski. - Daje to bezkarność funkcjonariuszom byłej bezpieki - uważa.
Dodał, że w latach 1990-1995 wielu jego znajomych próbowało ścigać funkcjonariuszy SB, ale zazwyczaj kończyło się to kłopotami i wyrokami dla pokrzywdzonych opozycjonistów, dlatego on sam nie podejmował takich działań, bo nie wierzył w ich skuteczność i możliwość uzyskania zadowalających efektów.
Zdaniem innego byłego opozycjonisty Ryszarda Majdzika "państwo jest chore", a z Polaków "robi się idiotów". - Zakłada się nam Instytuty Pamięci Narodowej, które nic nie znaczą. Bo jeżeli, IPN powstał, dostaliśmy dokumentację i na postawie tych dokumentów zwracamy się do sądów o sprawiedliwość, a tej sprawiedliwości nie ma, to jest to dalej oszukiwanie polskiego społeczeństwa. Lepsze prawa i dalej prawa mają UB-ecy, a nie Polacy, czyli w Polsce jest dalej "UBbekistan" - dodał Majdzik.
Według obrońcy oskarżonych mec. Ziemowita Lewickiego "sąd rozstrzygając sprawę w ten sposób jednoznacznie daje wyraz temu, że stoi na straży praworządności, która obowiązuje w Polsce od roku 1990".
Identyczny wyrok - umorzenie ze względu na przedawnienie - zapadł w środę także w sprawie przeciwko byłemu wiceszefowi SB w Krakowie Kazimierzowi K. Sąd odwoławczy uchylił wyrok sądu I instancji, który skazał K. na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata i 5 tys. zł grzywny za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad zatrzymanymi w 1982 roku działaczami podziemnej "Solidarności": Stanisławem Handzlika, Edwarda Nowaka i Mieczysława Gila.
Prok. Piotr Piątek naczelnik oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie nie komentuje środowych wyroków sądu, tym bardziej, że jak podkreśla nie zna nawet ich ustnego uzasadnienia. Nie komentuje ich też dyrektor krakowskiego IPN Marek Lasota. Obaj podkreślają, że ewentualna decyzja, czy wystąpić o kasację należy do Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu.