Krajobraz po Helsinkach. PiS wciąż wierzy w Donalda Trumpa
Mimo ogromnej fali krytyki, która spadła na amerykańskiego prezydenta w USA i Europie po szczycie w Helsinkach, wiara polityków PiS w Donalda Trumpa pozostaje niezachwiana. - To była część szerszych negocjacji, które Trump rozegra dla dobra pokoju na świecie - przekonuje poseł PiS Dominik Tarczyński.
Według zdecydowanej większości komentatorów, spotkanie Donalda Trumpa i Władimira Putina nie należało do sukcesów tego pierwszego. Podczas konferencji prasowej Trump wspólnie z Putinem krytykowali amerykańskie służby i wskazywali na Amerykę jako na głównego winowajce złego stanu relacji między państwami. Trump nie wspomniał ani słowem o Ukrainie i nie potępił Rosji za ingerencję jej służb w demokratyczne wybory. Tylko dzieki Władimirowi Putinowi dowiedzieliśmy się, że amerykański prezydent nie zgodził się na uznanie aneksji Krymu. Wystąpienie Trumpa skrytykowali nawet jego partyjni koledzy oraz przyjaźni mu publicyści z Fox News. Niektórzy zarzucali wręcz prezydentowi zdradę amerykańskich interesów.
Mimo to, politycy partii rządzącej pozostali niewzruszeni w swoim poparciu dla amerykańskiego prezydenta.
- To prawda, w USA pojawiło się trochę krytyki. Ale ja bym nie przesadzał. Donald Trump jest świetnym negocjatorem. To, co widzieliśmy na spotkaniu z mediami i to, co działo się za zamkniętymi drzwiami to są dwie różne sytuacje. To jest proces, który Donald Trump rozegra dla dobra pokoju na świecie i Europy. Kiedy spojrzymy na doświadczenie prezydenta, zarówno życiowe i polityczne, to można być spokojnym o to, co z tego wyjdzie - przekonuje w rozmowie z WP Dominik Tarczyński, poseł PiS. -Trump słusznie zauważył, że oba kraje dysponują ponad 90 proc. głowic jądrowych. Dobre stosunki między nimi są w interesie wszystkich. Oczywiście, nie wierzę w to, by Trump zrezygnował z polskiej racji stanu czy Europy - dodaje.
Podobnego zdania jest europoseł PiS Ryszard Czarnecki, który przekonuje, że okazywane przez Trumpa gesty sympatii dla Władimira Putina nie mają znaczenia dla sytuacji Polski.
- Zwracam uwagę, że za pierwszej kadencji Baracka Obamy dokonano resetu, aby obłaskawić Rosjan. W pewnym sensie Obama nas sprzedał w strefę wpływów Rosji. Potem się z tego wycofał, ale mimo wszystko był u nas goszczony z honorami. Jeśli wtedy nie wpłynęło to fundamentalnie na nasze relacje z USA, to teraz też nie powinno - tłumaczy Czarnecki, który był jednym z gości podczas balu inauguracyjnego Trumpa w Waszyngtonie. - Rozliczajmy Trumpa nie po słowach, choć mówi dużo i dużo "ćwierka" na Twitterze, ale po czynach. A obecna administracja zwiększyła wydatki na obronność w Europie i ustanowiła tu bazy, a w końcu wybrała Polskę jako pierwszy europejski kraj, w którym złożył bilateralną wizytę. Szczyt w Helsinkach nie będzie miał wpływu na obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce - stwierdził polityk.
Zobacz także: Radosław Sikorski: Donald Trump nie lubi Zachodu. Szuka pretekstu, żeby zniszczyć UE i NATO-6130285597505153c)
We're number one
Czarnecki przewiduje wręcz, że po Brexicie Polska stanie się dla Ameryki partnerem numer jeden w Unii Europejskiej. Odrzuca też krytykę zachowania amerykańskiego prezydenta w Brukseli i Wielkiej Brytanii, gdzie najpierw wywołał awanturę o Nord Stream 2 i zbyt niskie wydatki na obronność, a potem nazwał Unię Europejską wrogiem Ameryki.
- Awanturę w NATO wywołują te kraje, które mimo swojego bogactwa nie wykonują swoich zobowiązań do przeznaczania na obronność 2 procent PKB. Ta sytuacja nie jest do zaakceptowania. Co do retoryki Trumpa na temat UE, nie będziemy komentować wypowiedzi sojuszników. Polska będzie członkiem UE i nasze relacje w Europie nie będą przeszkadzać w naszych stosunków - podsumował Czarnecki. Zaznaczył jednak: - Sojusz z Ameryką jest bardzo ważny, ale wzmacniając go, trzeba równocześnie pracować nad własną obronnością.
Stała baza i wizyta w Białym Domu
Zmartwiony postawą Trumpa nie jest też wicemarszałek Senatu Adam Bielan. Jak stwierdził polityk, konferencja prasowa w Helsinkach dotyczyła niemal wyłącznie kwestii rosyjskiej ingerencji w amerykańskie wybory, a więc sprawy, która nie wpływa bezpośrednio na sprawy Polski.
- Ważne są fakty, jak na przykład obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce - zaznaczył. Dodał, że Polska prowadzi z USA "bardzo zaawansowane rozmowy" w sprawie zwiększenia amerykańskiego kontyngentu i powstania stałej amerykańskiej bazy. Dowodem dobrych relacji ma być też wizyta prezydenta w Białym Domu, do której dojść ma po wakacjach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl