Koziński: "PiS szuka kobiet. One mogłyby wejść do rządu" (Opinia)
W zapowiadanej na wtorek rekonstrukcji rządu dużą rolę odegrają kobiety. Które z pań trafią do gabinetu Mateusza Morawieckiego? Będą co najmniej dwie.
11 z 27 mandatów do PE dla PiS zdobyły kobiety. Sześć z nich piastuje funkcje w rządzie. Jeśli dodamy do tego to, że w najbliższych dniach ministrem przestanie być Teresa Czerwińska, to okazuje się, że nagle Nowogrodzka staje przed poważnym dylematem: jak dofeminizować gabinet. Argument o liczbie kobiet w rządzie, czy w czubie list wyborczych powraca przy okazji każdych wyborów. Widać, że w PiS też zwraca się na to uwagę.
Można żartować, że Jarosław Kaczyński układał listy eurowyborcze, kierując się zasadą, że gdzie diabeł nie może, tam babę pośle, ale faktem jest, że reprezentację rządzącego obozu w europarlamencie w ponad 40 proc. stanowią panie. W Brukseli na pewno klikną przycisk "lubię to”.
Beata Szydło w piątek w radiowej Jedynce zapowiedziała, że w rządzie po rekonstrukcji kobiet nie zabraknie. "Będą kobiety, będą panie. W tej chwili z rządu odejdzie kilka pań i do rządu zostaną również powołane nowe panie" – podkreślała.
Przecieków nie ma, kto konkretnie może do rządu trafić. Ale liczba mnoga w wypowiedzi byłej premier jasno wskazuje, że kobiety będą przynajmniej dwie. Zajrzyjmy więc na ławkę rezerwową PiS. Kto ma na niej ministerialny potencjał?
Wysoko w tabeli
Najwyższe notowania ma Elżbieta Witek. Była szefowa gabinetu premier Beaty Szydło z rządu zniknęła w 2017 r. Zniknęła niemal dosłownie, bo unikała wystąpień publicznych, wywiadów, kontrowersji.
Ale dziś Witek to już inny polityk niż kilka lat temu. Gdy była w rządzie, uchodziła za osobę zaufaną premier Szydło, razem z nią i minister Zalewską tworzyły tzw. pokój nauczycielski.
Teraz do gabinetu może wrócić także jako polityk obdarzony zaufaniem Jarosława Kaczyńskiego. Na jego prośbę opiekowała się w ostatnich dniach przed śmiercią Jolantą Szczypińską.
Prezes przekonał się do niej. To dlatego nie można wykluczyć, że Witek obejmie nawet stanowisko ministra spraw wewnętrznych i administracji. Choć równie dobrze może trafić do resortu rodziny, czy zostać rzecznikiem rządu – lub partii, bo Beata Mazurek przecież też zdobyła mandat europosłanki.
Spore szanse na awans do rządu ma Bożena Borys-Szopa. Działaczka "Solidarności" jeszcze z lat walki z komunizmem, współpracowała blisko z prezydentem Lechem Kaczyńskim w jego kancelarii. Ma wysokie notowania w klubie parlamentarnym PiS, wzmocniły ją m.in. ostre starcia z Kają Godek. Poza tym Borys-Szopa jest wyrazistą osobowością. Mogłaby w rządzie odegrać taką rolę, jaką do tej pory pełniła w nim Elżbieta Rafalska - i pod względem merytorycznym, i wizerunkowym.
Swoje szanse w nowym rozdaniu ma też Anita Czerwińska. Warszawska posłanka mogłaby zastąpić Beatę Mazurek jako rzeczniczka partii. W tej roli widzi ją Ryszard Terlecki.
W klubie PiS coraz silniejszą pozycję ma Anna Schmidt-Rodziewicz, która jest chwalona za pracę jako przewodnicząca Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Na pewno pamięta ją prezes, bo w 2011 r. zgodziła się być jednym z "aniołków Kaczyńskiego" w kampanii wyborczej.
Aniołkiem osiem lata temu była też Anna Krupka – dziś wiceminister sportu. Jej nazwisko również przewija się w kontekście awansów rządowych. Ale pewnie jeszcze nie tym razem, bo obecny minister sportu Witold Bańka póki co resortu nie opuszcza – szefem Światowej Agencji Antydopingowej zostanie dopiero 1 stycznia.
W dalszym kręgu
W spekulacjach medialnych dotyczących zmian w rządzie powraca nazwisko Marzeny Machałek. Obecna wiceminister edukacji mogłaby zastąpić swoją szefową Annę Zalewską. Ale szanse na to ma małe. We wrześniu – z powodu łączenia roczników – prawie na pewno dojdzie do kolejnej fali napięć w edukacji, a Machałek ma opinię osoby "miękkiej", a więc niepasującej do roli zderzaka w czasie konfliktu.
Podobnie jest z Renatą Szczęch w roli potencjalnego następcy Joachima Brudzińskiego. Obecna wiceszefowa resortu spraw wewnętrznych ma świetne CV i dużo doświadczenia – ale też opinię osoby konfliktowej. To mocno obniża jej szanse na awans.
Znak zapytania pojawia się przy Andżelice Możdżanowskiej. Obecna wiceminister inwestycji i rozwoju nieoczekiwanie wyszarpała w ciężkim boju mandat europosłanki w Wielkopolsce. Ale nie można wykluczyć, że awans rządowy mógłby ją skusić do tego, żeby tego mandatu nie przyjąć.
Możdżanowska ma opinię osoby piekielnie ambitnej – a możliwość zostania konstytucyjnym ministrem mogłaby się okazać dla niej okazją wartą rezygnacji z wyjazdu do Brukseli. PiS-owi z kolei może zależeć na tym, by ją zatrzymać w kraju, bo pomaga osłabiać – jako były członek tej partii - pozycję PSL. Być może więc (choć szanse na to są małe) udałoby się ją zatrzymać, na przykład obietnicą biorącego miejsca do PE za pięć lat.
Przegląd nazwisk, które wchodzą w grę przy okazji rekonstrukcji rządu, jest niepełny i ma jedną zasadniczą wadę: nie ma w nich choć odrobiny szaleństwa. Żadne z nich nie przykuje uwagi mediów na dłużej niż jeden dzień – a dokonując tak poważnych zmian zawsze bierze się pod uwagę także efekt wizerunkowy.
Nie można więc wykluczyć, że w zapowiadanej rekonstrukcji, choć będzie miała charakter głównie techniczny, znajdzie się też jakieś zaskoczenie. Na pewno uwagę mediów przykułoby na przykład mianowanie Zuzanny Falzmann, do niedawna korespondentki TVP w USA, rzecznikiem rządu. Tego typu ruch daje gwarancję, że rekonstrukcja stanie się czymś więcej niż tylko jednodniowym eventem. Nowogrodzka zdecyduje się na coś więcej niż tylko polityczną rutynę?