Koziński: Małgorzata Kidawa-Błońska jeszcze nic nie wygrała
Ewidentnym wygranym weekendu jest Jacek Jaśkowiak. Małgorzata Kidawa-Błońska o prawdziwe zwycięstwo dopiero zacznie walczyć.
Oczywiście, w prawyborach prezydenckich w Platformie wygrała była marszałek Sejmu. Ale to zwycięstwo było jej obowiązkiem. Gdyby poniosła porażkę, de facto oznaczałoby to koniec jej życia politycznego.
Natomiast dla Jaśkowiaka te prawybory są początkiem, politycznymi narodzinami. Nie wiemy jeszcze, jak będzie dojrzewał, na kogo wyrośnie. Ale jest pewne, że będziemy się temu – przynajmniej przez jakiś czas – przyglądać.
Platforma i długo nic
Prawybory niezbicie dowiodły jednego: Platforma jest niezmiennie zdecydowanie najpoważniejszą siłą po stronie opozycji. Można sobie z PO żartować, że nieustannie powtarza samą siebie. Można deliberować, czy ten kryzys, w którym się znajduje, jest bardziej personalny, czy bardziej programowy.
Cały proces prawyborów można uznać wręcz za symbol kondycji PO dziś. Najpierw nikt nie chciał wziąć w nich udziału. Gdy wreszcie jakiegoś zająca dla Kidawy-Błońskiej udało się znaleźć, ich prekampania w żaden sposób nie była w stanie nabrać tempa, dynamiki.
Zamiast trzech debat prawyborczych była tylko jedna. W dodatku słowa "spór" między dwójką kandydatów nie da się inaczej zapisać niż w cudzysłowie. Przecież oboje nawet nie próbowali udawać, że się jakiś kwestiach różnią. W efekcie otrzymaliśmy nudną, przewidywalną debatę w ubiegłym tygodniu.
A teraz w sobotę konwencja wyborcza. Dokładnie z taką samą temperaturą jak ubiegłotygodniowa debata.
Brzmi to wszystko jak dramat – albo farsa. Mimo to Platforma i w ubiegłym tygodniu, i teraz skupiła na sobie całą uwagę mediów. Swoje eventy, pomysły w weekendy przedstawiały także inne ugrupowania opozycyjne, ale konkurencji z PO nie wytrzymały. Najlepszy dowód, która partia jest najpoważniejszą po stronie opozycji.
Przesądzi kampania
Supremacja Platformy na opozycji sprawia, że na Kidawie-Błońskiej ciąży odpowiedzialność większa niż na kimkolwiek innym. Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia, czy (dla przykładu) Adrian Zandberg mogą zanotować dobry wynik w wyborach prezydenckich. Ona musi. Taka różnica.
Czy jest w stanie powalczyć? Póki co nie pokazała niczego, co by sugerowało, że może nawiązać wyrównaną walkę z Andrzejem Dudą. Owszem, ma wysokie poparcie sondażowe, ale dostała je niejako za darmo. To jest poparcie, jakim cieszy się sama Platforma.
Punkty procentowe PO wystarczą jej do tego, żeby wejść do drugiej tury. Tam z kolei skupi głosy całej opozycji – czyli poparcie dla niej wzrośnie. Ale wybory parlamentarne pokazały, że grupy wyborców PiS i opozycji są mniej więcej równe. Potrzebne jest coś ekstra, żeby przeciągnąć na swoją stronę głosy niezdecydowanych. Właśnie ten składnik pewnie przesądzi o wyniku wyborów prezydenckich.
Czyli przesądzi kampania. Póki co - pamiętając o tym, jak w niej pracował pięć lat temu Duda i patrząc na to, co w prawyborach zrobiła Kidawa-Błońska - faworyt jest tylko jeden. Obecny prezydent powinien przede wszystkim wyraźnie wygrać debatę telewizyjną, bo jest dużo sprawniejszym mówcą niż jego rywalka.
Szans Kidawy-Błońskiej przekreślać nie można. Ale żeby walczyć o wygraną, będzie musiała się politycznie wymyślić od początku. Wyjść z cienia dziadka i pradziadka, pokazać coś własnego, autorskiego. Bez tego pozostanie jej liczyć tylko na błędy Dudy. Ich nie można wykluczyć (obecny prezydent wygląda na bardzo zadowolonego z siebie, to zawsze słabość), ale budowanie nadziei wyborczych jedynie na tym, że ktoś inny się wywróci, jest wyjątkowo pasywnym podejściem do wyborów.
Bez obciachu
Natomiast niekwestionowanym wygranym prawyborów jest Jacek Jaśkowiak. Szerzej nieznany prezydent Poznania osiągnął w nich przyzwoity rezultat. Niespodziewanie wszedł do gry i dał się zauważyć.
Jak twierdzą osoby, które z bliska śledzą jego karierę polityczną, to jest człowiek, który nie ma poczucia obciachu. Zawsze gra na siebie – i jest w tym bezwzględnie skuteczny.
Przekonali się o tym poznaniacy. Najpierw w 2014 r. niespodziewanie wygrał wybory na prezydenta miasta, a rok temu uzyskał reelekcję w pierwszej turze. Mimo że nie realizuje przedwyborczych obietnic, i tak wygrywa. Przede wszystkim dlatego, że do bólu skutecznie umie rozegrać słabości swoich rywali. W Poznaniu to mu wystarcza.
Teraz wszedł na polityczną scenę w kraju. I z niej szybko nie zejdzie. Przegrana w prawyborach to pierwszy akord Jaśkowiaka w krajowej polityce, nie ostatni. Bo on tego wyraźnie chce – i nie za bardzo widać mechanizm, który by pomógł jego ambicje zablokować.
W tym sensie Jaśkowiak w tych prawyborach wygrał zdecydowanie więcej niż Kidawa-Błońska.
Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl