Koziński: Kto wygra wybory prezydenckie? Duda prowadzi, ale nie może się czuć pewnie (Opinia)
Opozycja ma takie same szanse na zwycięstwo w wyborach prezydenckich jak Andrzej Duda na to, że je wygra w pierwszej turze. Dlatego jakość kampanii jest ważniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
24.11.2019 07:32
Andrzej Duda na poziomie PiS, Małgorzata Kidawa-Błońska poniżej poparcia, które miała w ostatnich wyborach Platforma. Jak wskazują wyniki sondażu prezydenckiego firmy IBRiS dla Wirtualnej Polski, ostateczne rozstrzygnięcie wyborów prezydenckich jest otwarte, choć wyraźnym faworytem pozostaje obecny prezydent.
Cień poprzednich wyborów
Oczywiście, nad wszelkimi sondażowymi dywagacjami o tym, kto może zostać prezydentem po majowych wyborach, wisi cień kampanii z 2015 r. Wtedy we wszystkich badaniach miażdżącą przewagę miał Bronisław Komorowski, a mimo to przegrał.
Doświadczenie sprzed pięciu lat uczy więc, że lepiej uważać z wyrazistymi tezami pisząc o wyborach prezydenckich, bo można później z nimi zostać jak z cytatami o ciężarnej zakonnicy na pasach.
Oddzielna sprawa, że dominacja Dudy nie jest tak wyraźna jak Komorowskiego równo pięć lat temu. Na przełomie 2014/2015 roku ówczesny prezydent miał poparcie wyraźnie przekraczające 70 proc. Jego zwycięstwo w pierwszej turze wydawało się niemal pewne. Pod tym względem obecna głowa państwa jest w sytuacji gorszej, notowania ma sporo niższe.
Wszystko zależy od kampanii
Póki co Duda ma takie poparcie jak PiS w ostatnich wyborach. Te wyniki są tak zbieżne, że aż kłuje to w oczy. Oczywiście, przy sondażu trzeba wziąć zawsze poprawkę na błąd statystyczny (a także na możliwe błędy metodologiczne), ale również inne badania nie dają prezydentowi wygranej w pierwszej turze. Wniosek: będzie dogrywka po dwóch tygodniach.
Chyba że Andrzej Duda błyśnie w kampanii podobnie jak pięć lat temu. Wtedy pokazał, że wie, jak walczyć o głosy wyborców. Owszem, wykorzystał efekt świeżości. To był jego poważny atut, którego teraz mieć już nie będzie.
Ale w 2015 r. dowiódł też niezwykłej wyborczej sprawności – a tej umiejętności się nie traci. Wcale nie można więc wykluczyć, że w czasie kampanii, podczas debat telewizyjnych te brakujące kilka punktów procentowych nadrobi i zwycięży w pierwszej turze. Wiele mu nie brakuje.
Choć to mniej prawdopodobny scenariusz. Prezydent przez te pięć lat zrobił niewiele, by poszerzyć swój elektorat, wyjść poza krąg zwolenników PiS – siłą rzeczy trudno mu będzie wyszarpać w pierwszej turze wyraźnie więcej niż udało się partii Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich. Jeśli w kampanii na ostatniej prostej nie zrobi czegoś naprawdę spektakularnego (choć może przyjazd Donalda Trumpa czymś takim by był), to druga runda jest nieunikniona.
Dwie osie
Jakie będą wyniki drugiej tury? Zależy, która z dwóch najważniejszych dziś osi podziału politycznego w Polsce weźmie górę. Jeśli pierwsza, Duda spokojnie wygra (nawet w pierwszej turze). Jeśli druga – może mieć problemy.
Pierwsza oś to podział ze względu na przekonania, podejście do kwestii światopoglądowych. Chodzi o podział wyborców na bardziej konserwatywnych i bardziej liberalnych.
Pod tym względem w Polsce zdecydowanie dominują ci pierwsi. Trzymając się sondażu – głosy na kandydatów odwołujących się tradycyjnych przekonań to niemal dwie trzecie wszystkich. Jeśli zsumujemy poparcie dla Andrzeja Dudy, Władysława Kosiniaka-Kamysza, Krzysztofa Bosaka i Szymona Hołowni (każdy z nich w większym lub mniejszym stopniu kojarzy się z wartościami katolickimi), to uzyskamy 59,8 proc. głosów.
Ta suma pokazuje potencjał możliwego poparcia dla Dudy w drugiej turze. A jeśli skutecznie zdoła on przekonać konserwatywnych wyborców do tego, żeby w pierwszej turze nie rozpraszali się na kandydatów słabszych, nie mających i tak szans na wygraną, to może nawet wybory rozstrzygną się bez dogrywki.
Jest to mniej prawdopodobne z innego powodu – bo w Polsce mamy też drugą oś podziału, chyba ważniejszą niż ta przed chwilą opisana. Jest to podział polityczny – na PiS i opozycję.
Ta druga (w formule Koalicji Europejskiej razem z Hołownią) uzyskuje 43,3 proc. Duda, który w drugiej turze pewnie zostanie wzmocniony głosami oddanymi na kandydata Konfederacji, może liczyć na 47,8 proc. głosów. Dalej jest faworytem – ale według tego podziału większości potrzebnej do reelekcji nie ma. 6 proc. wyborców jest ciągle niezdecydowanych.
To najlepiej pokazuje stawkę kampanii wyborczej. Jej jakość przesądzi o tym, kto ostatecznie wygra wybory prezydenckie – bo dziś na papierze możliwych scenariuszy jej zakończenia jest kilka. Kampania będzie niczym Waterloo – bitwa kończąca bardzo długą wojnę. Ciągle nie wiemy, kto w niej będzie Napoleonem.