PublicystykaKoziński: Kosiniak-Kamysz pobije historyczny rekord PSL. Ma szansę na drugą turę? (Opinia)

Koziński: Kosiniak-Kamysz pobije historyczny rekord PSL. Ma szansę na drugą turę? (Opinia)

Niewykluczone, że sobota przesądziła o tym, jak ukształtuje się pierwsza trójka wyborów prezydenckich. Władysław Kosiniak-Kamysz ma duże szanse w niej się znaleźć.

Koziński: Kosiniak-Kamysz pobije historyczny rekord PSL. Ma szansę na drugą turę? (Opinia)
Źródło zdjęć: © PAP
Agaton Koziński

29.02.2020 | aktual.: 29.02.2020 19:15

Kampanijna symultana między Małgorzatą Kidawą-Błońską i Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, którą obserwowaliśmy w sobotę, siłą rzeczy sprawiła, że oboje wystawili się na łatwe porównania swoich kandydatur. Kto wie, czy przy okazji nie wskazali, między kim rozstrzygnie się ostatecznie walka o miejsce w drugiej turze wyborów prezydenckich.

Lewica oddaje pole

Gdy 14 lipca 1789 r. w Paryżu wybuchła Rewolucja Francuska, król Ludwik XVI w swoim pamiętniku pod tą data wpisał jedno słowo: "Rien" (nic). Nie ma dokładnie pewności, co to słowo miało oznaczać. Pamiętnik służył Ludwikowi głównie do opisywania swoich sukcesów myśliwskich (król uwielbiał jeździć konno i polować), być może chodziło po prostu o brak sukcesów w tym obszarze. Faktem jest, że taki komentarz do dnia, gdy paryżanie zdobywali Bastylię stał się symbolem upadku ancien regime we Francji.

29 lutego w rolę Ludwika XVI w polskiej polityce wpisali się Szymon Hołownia i Robert Biedroń. W chwili, gdy ruszała kampania prezydencka, obaj mieli potencjał na to, by odegrać w niej rolę czarnego konia tych wyborów.

Za Hołownią stał nimb telewizyjnej popularności i szacunku, jaki sobie zbudował kilkunastoma wydanymi książkami. Za Biedroniem sukces Lewicy w ostatnich wyborach parlamentarnych oraz zestaw świeżych haseł, które zaproponowała partia.

Tyle że kampanie prezydenckie obu kulały właściwie od samego początku. Cały czas mogli jeszcze mieć nadzieję na restart – ale całkowicie rezygnując z poważniejszej aktywności 29 lutego szanse na to właściwie przekreślili.

Obserwując wydarzenia z soboty, wydaje się, że pierwsza trójka wyborów prezydenckich jest już znana. Tworzą ją w kolejności alfabetycznej: Andrzej Duda, Małgorzata Kidawa-Błońska i Władysław Kosiniak-Kamysz. Pytanie, jak się ułoży końcowa kolejność między nimi.

Lepiej niż Bartoszcze

Andrzej Duda w sobotę miał zaplanowane zwykłe spotkania wyborcze, ale obóz władzy tego dnia nie odpuścił – rząd przygotował podsumowanie pierwszych 100 dni drugiego gabinetu Mateusza Morawieckiego, czym skutecznie zapełnił polityczny poranek.

Gdy o 12 zaczęła się konwencja Kidawy-Błońskiej, siłą rzeczy ona wyszła na plan pierwszy. A kiedy kandydatka Platformy skończyła, uwaga natychmiast przeniosła się na Kosiniaka-Kamysza, który ze startem swojej konwencji czekał tylko na to, aż skończy PO. Wyraźnie nie bał się porównań – i już choćby tym odróżnił się od Biedronia i Hołowni.

I Kidawa-Błońska, i Kosiniak-Kamysz przygotowali duże, przemyślane, przygotowane z dużym rozmachem konwencje. Od razu widać było, że to miały być bardzo ważne punkty ich kampanii, momenty, gdy wyborcy mogli jasno zobaczyć, dlaczego warto na nich głosować. 29 lutego miał w założeniu być dniem, kiedy Polacy na tacy otrzymają argumenty na rzecz obu kandydatów.

W tym pojedynku lepiej wypadł Kosiniak-Kamysz. Z prostej przyczyny: bo po nim się mniej spodziewano. Kidawa-Błońska "musi" być w drugiej turze, Platforma jest na tyle dużą partią, że "musi" przygotować spektakularną imprezę. Kosiniak-Kamysz nie jest faworytem, PSL co najwyżej może błysnąć – ale w sumie nikt się fajerwerków po tej nie spodziewa.

Potwierdzają to poprzednie wyniki wyborów prezydenckich. Przecież w 2015 r. kandydat tej partii dostał 1,6 proc. głosów, w 2010 – 1,75 proc., itp. Najlepszy wynik PSL zanotował w 1990 r. Roman Bartoszcze, który zdobył 7,15 proc.

Jest już niemal pewne, że Kosiniak-Kamysz ten rezultat pobije, zanotuje historycznie najlepszy wynik w wyborach prezydenckich PSL-u. Wiele wskazuje na to, że wskoczy też do pierwszej trójki tych wyborów – to też wydarzenie bez precedensu. Ale skoro rywale ustępują mu za darmo pole, to tak doświadczony polityk musi wręcz z tego prezentu skorzystać.

Pocałunek na kilkanaście procent

Oczywiście, cały czas bardzo daleko mu do tego, że znaleźć się w drugiej turze. Nawet jeśli optycznie zrobił w sobotę lepsze wrażenie niż Kidawa-Błońska, to wcale nie oznacza, że kandydatka Platformy wypadła źle – wręcz przeciwnie, to był jeden z jej najlepszych dni w polityce. Kto wie, czy to nie jest ten moment, którym sobie zapewniła drugą turę, że właśnie w sobotę nie udowodniła, że to ona może najbardziej zagrozić Andrzejowi Dudzie.

Choć pewnie Kosiniak-Kamysz też nie powiedział ostatniego słowa. Widać, że on potrafi rozszerzać swój repertuar politycznych zagrań – efektowne przemówienie w sobotę jego żony najlepiej to potwierdza. Jeśli zdoła znaleźć do końca kadencji jeszcze kilka tego typu nowych rozwiązań, to będzie miał szansę nawet na wynik oscylujący wokół kilkunastu procent.

Bo co jak co, ale ten pocałunek Kosiniak-Kamyszów na scenie pozostanie w pamięci wyborców na długo. Lider PSL sporo politycznego kapitału nim zdobył. I to na dłużej niż tylko do maja.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)