SpołeczeństwoKościelnik. Zamiast koperty będzie "danina". Dobrowolny datek oburzył parafian

Kościelnik. Zamiast koperty będzie "danina". Dobrowolny datek oburzył parafian

"Dobrowolna danina kościelna" - taka nazwa widnieje na karcie wręczanej przy kupnie opłatka w parafii w Kościelniku. Proboszcz zapewnia, że dobrowolna jest nie tylko z nazwy, inne zdanie mają parafianie. Zgłoszenie o sprawie otrzymaliśmy na Dziejesię.

Kościelnik. Zamiast koperty będzie "danina". Dobrowolny datek oburzył parafian
Źródło zdjęć: © zdjęcie Użytkownika dziejesie.wp.pl | WP.PL

Czesław Misiewicz parafią w Kościelniku w gminie Lubań zarządza od 2005 roku. Jak twierdzi, 10 z 14 lat pełnienia funkcji proboszcza poświęcił walce o wyremontowanie miejscowego kościoła oraz kaplicy.

Niekończące się remonty i datki parafian

I właśnie o te remonty chodzi. Parafianie, wśród których znalazł się nasz czytelnik, sprzeciwiają się formie, jaką zaczął stosować proboszcz w celu pozyskiwania środków. - Przychodził ksiądz na kolędę i dawało się kopertę. Ludzie musieli wrzucać za mało i od tego zaczęło się to, co mamy teraz - tłumaczy Konrad w rozmowie z redakcją Dziejesię.

A chodzi o karteczkę, którą od kilku lat dostaje każdy parafianin przy zakupie bożonarodzeniowego opłatka. Na "dobrowolnej daninie kościelnej" - bo taka nazwa widnieje na karcie - znajdziemy wykropkowane miejsca na kwoty przeznaczone na remont kościoła oraz kaplicy, a także "potrzeby diecezjalne".

Kolęda, koperta i... dane osobowe

To, co zaskakuje najbardziej, to miejsce na dane osobowe. Trzeba wpisać adres, imię i nazwisko darczyńcy oraz... liczbę członków rodziny. - Za rok będziemy wpisywali dochód przypadający na każdego domownika - mówi kpiąco nasz czytelnik. Jak dodaje, praktyki księdza zrażają do niego większość parafian.

Obraz
© zdjęcie Użytkownika dziejesie.wp.pl | Mieszkaniec

Gdy zapytaliśmy księdza Czesława Misiewicza o wspomnianą sprawę, nie krył zdziwienia. - Taka forma „daniny” obowiązuje u nas w parafii od około trzech lat. Podkreślam, te wszystkie pieniądze nie idą na moje potrzeby, ale dla dobra kościoła. Na jego remont - tłumaczy.

"Wciąż nie wiem ile osób jest w danej rodzinie"

Proboszcz odniósł się także do kwestii danych osobowych, znajdujących się na wręczanej parafianom kartce. - Trochę zakręciliśmy się na punkcie danych osobowych. Ja jestem proboszczem od 14 lat i wciąż nie wiem, ile osób jest w danej rodzinie, stąd właśnie takie zapytanie - zaznaczył.

Na co według księdza idą pieniądze, które otrzymuje od parafian? W pierwszej kolejności na daninę dla biskupa. - Jest ona zależna od liczby osób zameldowanych w parafii. To około 1200 złotych co miesiąc. Co kwartał płacę też podatek do urzędu skarbowego z tego samego tytułu. Podkreślę raz jeszcze, ta opłata jest dobrowolna. Nikogo nie zmuszam do finansowania parafii - powtarza stanowczo.

Parafianie zarzucają także proboszczowi brak przejrzystości finansowej. - Próbowałem rozmawiać z radą parafialną, ale nikt nie chce się mu narażać. Proboszcz od lat zbiera na remonty, ale nie wiemy dokładnie na co. Ksiądz się z nami nie rozlicza - mówi Konrad.

- Kto przychodzi do kościoła, pojawia się na mszach, ten wie, na co te pieniądze są przeznaczone. Co roku robię zestawienie całości zebranych pieniędzy. Do kościoła w naszej parafii chodzi zaledwie 14 proc. zapisanych parafian. To na barkach tych ludzi leży finansowanie remontów, opłacenia konserwatora - odpowiada ksiądz Misiewicz.

Kościół powinien być opodatkowany?

Proboszcz odniósł się także do finansowania Kościoła w innych państwach. - W Niemczech jest on opodatkowany. Tak samo w kilku innych miejscach na świecie. U nas ten problem też powinien zostać rozwiązany w ten sposób - dodaje.

Inaczej te słowa odczytał Konrad, który twierdzi, że słowa o opodatkowaniu Kościoła padły również podczas jednej ze mszy. - Powiedział, że będzie do tego dążył no i to robi. Tu pieniądze na remont, tu na biskupa, a do tego dochodzą pieniądze na "kolędę". O tym niestety już proboszcz nie wspomina. Tak samo jak o kwocie na sprzątanie kościoła, którą ponosi każdy z nas - zarzeka się czytelnik WP.

- Coraz mniej osób przyjmuje księdza po kolędzie. Wszystko przez jego słowa. Raz na pogrzebie zapytał rodzinę i przyjaciół zmarłego, po co kupują wieńce. "Przecież to wszystko będzie zaraz do wyrzucenia. Trzeba będzie opłacić wywóz śmieci. To lepiej dać na tacę". Tak powiedział - mówi z żalem Konrad.

Co na to proboszcz? Potwierdza, że "daninę" zbiera właśnie w trakcie kolędy. Co więcej, uważa ten moment za właściwy. - Wybrałem taką formę, bo w czasie kolędy jesteśmy w stanie porozmawiać i bliżej się poznać. Pieniądze? Jeszcze raz powiem - to opłata dobrowolna. To samo tyczy się innych datków - kończy ksiądz Czesław Misiewicz.

Na prośbę internauty jego imię zostało zmienione.

Was również bulwersuje działanie parafii? Czujecie się oszukiwani? Dajcie znać na dziejesie.wp.pl. Czekamy na Wasze informacje, zdjęcia oraz nagrania!

Źródło artykułu:dziejesie.wp.pl
dolnośląskiekolędaksiądz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1257)