Skandaliczne słowa Korwina ws. syna. Chcą interwencji śledczych
Nie cichnie burza po kontrowersyjnych słowach Janusza Korwina-Mikkego na temat wychowywania dzieci. Polityk wyznał niedawno, że jego dzieci, zwłaszcza młodszy syn, regularnie otrzymują klapsy. Sejmowi koledzy oraz psycholodzy nie pozostawili na nim suchej nitki. Korwin jednak nie zamierza zmieniać własnych metod wychowawczych.
- Klapsy to nic złego - tłumaczy 81-letni polityk Konfederacji na łamach "Super Expressu". Jak twierdzi, na taką formę metod wychowawczych narażony jest zwłaszcza jego 10-letni syn. Mniej ma "potrzebować" 12-letnia córka.
Słowa Korwina-Mikkego wywołały szerokie oburzenie - zarówno polityków, jak i psychologów. - Nie będę słuchał wariatów - broni swoich poglądów przedstawiciel Konfederacji.
"To chorzy psychicznie ludzie"
Korwin-Mikke nie pozostaje dłużny osobom, które krytykują jego podejście do dzieci.
- To chyba żarty! Ja mam zmieniać zdanie? To, że chorzy psychicznie ludzie się oburzają, to nie ma się czym przejmować - absurdalnie reaguje polityk na łamach "Super Expressu".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Innego zdania jest były rzecznik praw dziecka Marek Michalak oraz były rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, którzy zaapelowali, by sprawa trafiła do prokuratury. Nie zabrakło też ostrych odpowiedzi polityków w kierunku członka Konfederacji.
- Korwin-Mikke to jest taki "pan wczorajszy" i jeżeli on nic złego w tym nie widzi, to jest to po prostu przerażające - powiedziała posłanka Lewicy Katarzyna Piekarska. - Tym bardziej że jako poseł i osoba publiczna stanowi dla wielu ludzi autorytet. Mogą pomyśleć: "Skoro on leje swoje dzieci i nic mu się nie dzieje, to dlaczego ja mam tego nie robić?" - dodała w rozmowie z "Super Expressem".
Psycholodzy podkreślają, że klapsy są formą przemocy, a ich skutkiem jest nie tylko fizyczne, ale i psychiczne cierpienie dziecka.