Koronawirus w Polsce. Padł rekord zakażeń. Wcześniej szef GIS przekonywał, że "mamy stosunkowo mały przyrost zachorowań"
Koronawirus w Polsce. Padł rekord zakażeń. Ministerstwo Zdrowia podało, że jest 615 przypadków. Wcześniej szef GIS Jarosław Pinkas tłumaczył, że "mamy stosunkowo mały przyrost zachorowań". - Do tej pory przeszliśmy przez epidemię suchą stopą, choć jeszcze wiele przed nami - przekonywał Pinkas.
30.07.2020 | aktual.: 30.07.2020 18:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jarosław Pinkas był gościem na antenie TVN24. Szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego był pytany o sytuację epidemiczną w Polsce związanej z koronawirusem.
- Mamy stosunkowo mały przyrost zachorowań. Zapadalność jest na poziomie średniej europejskiej. Wiele innych krajów ma istotnie większą, kilkukrotnie większą zapadalność - odpowiedział Pinkas.
- Nie umiem powiedzieć, co będzie dalej. To zależy oczywiście od naszych zachowań. Jesteśmy już coraz bardziej globalną wioską, wróciliśmy do podróży, są wakacje. Ale myślę, że jeżeli będziemy tak racjonalni, jak byliśmy do tej pory, przynajmniej do maja, to będziemy mieli stabilną sytuację, nauczymy się żyć z tym wirusem - dodał.
- Do tej pory przeszliśmy przez epidemię suchą stopą, choć jeszcze wiele przed nami - zaznaczył Pinkas.
Później Ministerstwo Zdrowia ogłosiło, że w ciągu ostatniej doby odnotowano aż 615 nowych przypadków koronawirusa. To rekord od początku pandemii w Polsce.
Koronawirus w Polsce. Rzecznik GIS o rekordowej liczbie zakażeń z ostatniej doby
Czy w takim razie po czwartkowym raporcie Ministerstwa Zdrowia Jarosław Pinkas wycofuje się ze swoich słów? Zapytaliśmy o to rzecznika GIS Jana Bondara.
- Mówiąc o tym, że mamy stosunkowo mały przyrost zachorowań, chodziło o średnią w stosunku do krajów europejskich. W momencie, w którym szef GIS w był w studiu, zapadalność (czyli liczba nowo zarejestrowanych przypadków w danym przedziale czasu na sto tysięcy osób - przyp. red.) mierzona w ciągu ostatnich 14 dni wynosiła 13,6 i była średnią europejską - powiedział Bondar w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dodał, że zapadalność Polski jest ponad dwa razy mniejsza niż Hiszpanii i "nieznacznie większa" niż w Niemczech. Jednocześnie Bondar zaznaczył, że te statystyki mogły się zmienić się po najnowszym raporcie Ministerstwa Zdrowia o dobowych przypadkach koronawirusa w Polsce.
- Wzrosty są we wszystkich krajach. Natomiast nikt by nie chciał, byśmy awansowali do pierwszej ligi, do tej o wyższej zapadalności - zapewnił rzecznik GIS. Tłumaczył także, że wzrost zakażeń wynika z dużych ognisk zakażeń na mapie Polski.
- Ta sytuacja nie powinna budzić wielkiego alarmu, ale i tak ten wzrost wynika również z zachowań ludzi, m.in. z tego, jak przebiegają wesela - dodał Bondar. Według niego pierwsza restrykcja, która może zostać wprowadzona, to zmniejszenie liczby gości na weselach.
Koronawirus w Polsce. Co z drugą falą epidemii?
Jan Bondar zwrócił uwagę również na fakt, że w Polsce nie rośnie liczba zajętych łóżek w szpitalach. Rzecznik GIS powołał się na dane z poranka, z których wynika, że zajętych jest 67 respiratorów.
Na pytanie, czy możemy spodziewać się tego, że liczba nowych przypadków po raz kolejny przekroczy 600, Jan Bondar odparł: "Myślę, że tak. To nieuniknione". Dodał, że istotny może być sezon grypowy przewidywany na jesieni.