Koronawirus w Polsce. Mikrobiolog wskazał dwa najsłabsze elementy walki z epidemią
Co tak naprawdę wiemy o rozwoju epidemii koronawirusa w Polsce? Zdaniem dra Tomasza Ozorowskiego mniej, niż mogłoby się wydawać. Liczba testów, które wykonujemy, nie oddaje pandemicznej rzeczywistości. Mikrobiolog mówi, co jeszcze utrudnia nam walkę z COVID-19.
22.09.2020 | aktual.: 30.03.2022 14:15
- Jesteśmy krajem, który jest na szarym końcu, jeśli chodzi o przeliczenie liczby testów na 100 tys. mieszkańców. Z tego powodu w żaden sposób nie możemy ocenić sytuacji epidemiologicznej na podstawie liczby stwierdzonych przypadków danego dnia - powiedział w rozmowie z WP mikrobiolog dr Tomasz Ozorowski.
We wtorek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o wykryciu 711 zakażeń. Zmarło 18 osób. W ciągu doby wykonano ponad 22,5 tys. testów.
Mikrobiolog zaznaczył, że znaczący odsetek badań wykonują rutynowo szpitale przyjmujące pacjentów bez podejrzeń. - Niezwykle rzadko robimy badania u osób, u których rzeczywiście podejrzewane są zakażenia - stwierdził.
Dr Ozorowski przywołał przykład Francji, w której liczba wykrytych przypadków znacząco wzrosła, gdy punkty badań zaczęły pojawiać się m.in. w centrach handlowych. - My bardzo limitujemy wykonywanie badań. Lekarz rodzinni odmawiają ich zlecania - podkreślił.
Koronawirus. Polska. Dr Tomasz Ozorowski wskazuje "najsłabsze elementy"
Z tego samego powodu trudno jest stwierdzić, czy rzeczywiście w danym województwie liczba zakażeń jest najwyższa. We wtorek Ministerstwo Zdrowia podało, że najwięcej osób zakażonych koronawirusem jest w województwie małopolskim (112), mazowieckim (108) i pomorskim (83). - Badamy się bardzo przypadkowo - zaznaczył mikrobiolog.
Lepsze wyobrażenie o stopniu epidemii daje wzięcie pod lupę liczby zgonów i zajętych łóżek w szpitalach jednoimiennych.
Najsłabszym elementem radzenia sobie z epidemią jest w ocenie dr Tomasza Ozorowskiego służba zdrowia i DPS-y. - To nie ulega wątpliwości - zaznaczył mikrobiolog.
Sytuacja w szpitalach jest utrudniona przez brak personelu i specyfikę jego pracy - wiele osób pracuje w różnych miejscach, co ułatwia rozprzestrzenianie ewentualnych zakażeń. A braki kadrowe tylko pogłębiają ten problem.