Koronawirus w Polsce. Centra onkologii opustoszały. "Pacjenci nie przychodzą na wizyty"

Jeden ze skutków pandemii koronawirusa niepokoi onkologów. Chorzy na raka pacjenci omijają zaplanowane wizyty, bo obawiają się pójść do szpitala. Ale nowotwór nie czeka, aż minie epidemia. Lekarze apelują więc do pacjentów. - Strach przed epidemią zaczyna być niebezpieczny - mówi nam rzecznik Narodowego Instytutu Onkologii.

Koronawirus w Polsce. Centra onkologii opustoszały. "Pacjenci nie przychodzą na wizyty"
Źródło zdjęć: © Getty Images
Piotr Barejka

12.05.2020 | aktual.: 12.05.2020 16:54

Lekarze z Centrum Onkologii w Łodzi opublikowali swój apel w mediach społecznościowych. Tłumaczą w nim, jak pacjenci mogą bezpiecznie zgłosić się na leczenie. Na korytarzach swojego oddziału widzą ich mniej niż zazwyczaj. I nie tylko dlatego, że większość porad odbywa się telefonicznie. To samo obserwują lekarze z Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie.

- Strach przed epidemią zaczyna być niebezpieczny dla pacjentów. Niestety daje się to odczuć. Pacjentów jest mniej, niektórzy nie zgłaszają się na wizyty, które powinny się odbyć - mówi w rozmowie z WP rzecznik Instytutu Mariusz Gierej.

O ile w przypadku wizyt kontrolnych lekarz może podjąć decyzję, że pacjent nie musi przychodzić osobiście, bo wystarczy telefon lub konsultacja online, o tyle w poważniejszych sytuacjach i przypadkach, które wymagają diagnozy, wizyta na oddziale jest konieczna. Inaczej nie da się przeprowadzić niezbędnych badań.

- Są przypadki osób, i to nie jest mała liczba, które powinny się stawić na wizytę bezwzględnie - martwi się Gierej. - Ale te osoby nie przychodzą, po prostu. Raczej nikt nie dzwoni, że odwoła tę wizytę, więc potem mamy okienko. To też sytuacja, w której moglibyśmy przyjąć kogoś innego - dodaje.

Dlatego, zdaniem rzecznika, mniejsza liczba osób na oddziałach nie wpływa na długość kolejek. Pacjenci przyjmowani są w takim tempie, jak zazwyczaj.

- Szpitale onkologiczne, również nasz szpital, w czasach epidemii działają bardzo odpowiedzialnie. Ogniska koronawirusa nie były zlokalizowane w szpitalach onkologicznych - oznajmia Mariusz Gierej. - Jesteśmy uwrażliwieni, bo nasz pacjent jest w grupie ryzyka, nasze obostrzenia były dużo większe od samego początku - dodaje.

Czy to, że pacjenci omijają wizyty, odbija się już na ich stanie zdrowia? - To zapewne będziemy obserwować za jakiś czas. Im później, tym nowotwór może być w stanie bardziej zaawansowanym, a leczenie takiego jest trudniejsze lub bez szans na powodzenie - mówi Gierej.

Koronawirus w Polsce. Centra onkologii wprowadziły obostrzenia już w marcu

W szpitalach onkologicznych w całej Polsce od samego początku epidemii trwała zacięta walka o to, aby koronawirus nie przedostał się na oddziały. Dla pacjentów z tak obniżoną odpornością zakażenie mogłoby okazać się śmiertelne. Dlatego Narodowe Centrum Onkologii w Krakowie zakazało odwiedzin już na początku marca. Narodowy Instytut Onkologii wprowadził zasadę separacji oddziałów, aby personel jednego nie kontaktował się z personelem innego.

Jednak nawet zwiększone środki ostrożności nie uchroniły niektórych placówek przed koronawirusem, choć były to pojedyncze przypadki. W Warszawie zakażenie potwierdzono na oddziale nowotworów płuc, a w Gliwicach koronawirusa miała jedna z pielęgniarek. - Proszę się nie bać, stosujemy wszystkie możliwe środki ostrożności, a nowotwór jest znacznie groźniejszy niż koronawirus - apeluje do pacjentów Mariusz Gierej.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (113)