Koronawirus. W góry albo na zakupy. Tak wyglądał miniony weekend. "Ludzie chcą normalności"
- Z jednej strony mamy potrzebę bezpieczeństwa, a z drugiej kultywowania pewnych naszych tradycji. Ludzie, mając dylematy, dochodzą do wniosku, że chcą tej normalności, chcą wyjść z domów, też z zamiarem urozmaicenia sobie życia, zmiany otoczenia czy kontaktów społecznych. Decydują się na robienie tego, co robią standardowo o tej porze roku - mówi WP dr Konrad Maj, psycholog społeczny z SWPS.
Przeładowane wyciągi narciarskie, tłumy na górskich szlakach, zakorkowana zakopianka. Do tego kolejki przed otwartymi właśnie galeriami handlowymi i innymi zamkniętymi w ostatnim czasie sklepami. Tak wyglądał miniony weekend w środku pandemii.
- Związane jest to z różnymi potrzebami, które każdy z nas ma - ocenia dr Konrad Maj, psycholog społeczny, kierownik Katedry Psychologii Społecznej i Osobowości Uniwersytetu SWPS.
Koronawirus. "Chcemy bezpieczeństwa, ale też kultywowania tradycji"
- Z jednej strony jest to potrzeba bezpieczeństwa, a z drugiej kultywowania pewnych naszych tradycji. Ludzie, mając dylematy, dochodzą do wniosku, że chcą tej normalności, chcą wyjść z domów, też z zamiarem urozmaicenia sobie życia, zmiany otoczenia czy kontaktów społecznych. Decydują się na robienie tego, co robią standardowo o tej porze roku. Jest Black Friday, więc chcą robić zakupy. Spadł śnieg – chcą pójść w góry, pozjeżdżać na nartach - wyjaśnia dr Maj.
Do tego dochodzi jeszcze "efekt niedostępności" - tłumaczy psycholog społeczny.
- Jeśli coś przez jakiś czas jest dla nas zamknięte czy ograniczone, to dany obiekt wywołuje w nas jeszcze większy pociąg, jeszcze bardziej chcemy z tego skorzystać. Tak jest ze wszystkim, co obecnie jest nam dozowane. Galerie handlowe czy wyjazdy zaczynamy postrzegać jako zakazane owoce, po które chętnie sięgamy, gdy nadarzy się okazja - wyjaśnia.
Koronawirus w Polsce. "Myślę, że to jest zdrowe"
- Bardzo ważne jest to, że my chcemy zachować normalność. Dzięki temu nie ulegamy panice. Myślę, że to jest zdrowe, że ludzie próbują mimo wszystko funkcjonować dość podobnie, jak w czasie sprzed pandemii - mówi dr Konrad Maj. - Jeśli za tym idą dodatkowe zabezpieczenia, to jest to dopuszczalne. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku - tłumaczy.
I dodaje: - Nie ma dobrego rozwiązania w obecnej sytuacji. Trudno powiedzieć, czy całkowity lockdown wprowadziłby lepszy bilans korzyści, skoro przecież nie eliminuje całkowicie kontaktów społecznych, ale za to zwiększa napięcie społeczne, poczucie zagrożenia czy alienacji. Nasze ciało potrzebuje ruchu, a umysł innych bodźców niż cztery ściany we własnym domu i obrazki z telewizora czy komputera.
- Pamiętajmy jednak, że to nie jest tak, że skoro możemy gdzieś iść, to nie musimy stosować się do obowiązujących zasad. Tu ważna jest stała samokontrola – korzystajmy, ale z umiarem. Nie wysnuwajmy fałszywych wniosków myśląc, że pandemia jest już pokonana, to fałszywa iluzja. Podstępny wirus może czaić się również na półkach sklepowych czy na wyciągu narciarskim. Dlatego: dystans, dezynfekcja, maseczka - podsumowuje dr Konrad Maj.
Będą kontrole na stokach narciarskich
- Jeśli odpowiedzialność społeczna nie będzie zachowywana, to będę pierwszym w radzie ministrów, który będzie rekomendował zamknięcie stoków - powiedział na poniedziałkowej konferencji minister zdrowia Adam Niedzielski. Wyraził zaniepokojenie tym, że wielu obecnych w górach Polaków nie stosowało się do obostrzeń.
Minister zapowiedział, że w najbliższy weekend stacje narciarskie zostaną skontrolowane. - Będziemy rozmawiać z policją o tym, by zostały przeprowadzone kontrole reżimu sanitarnego. Reżimu, który był uzgodniony z branżą - powiedział Niedzielski.