Koronawirus w Chinach. Samolot z Pekinu wylądował w Warszawie. "Wszyscy na pokładzie mieli maski. Załoga też"

Koronawirus budzi postrach w Chinach. Tymczasem do Polski wracają podróżni z Azji. Władze Lotniska Chopina zapewniają, że są przygotowani na ewentualne zagrożenie wirusem. Jak jest naprawdę? Spytaliśmy osoby, które wylądowały na stołecznym porcie.

Koronawirus w Chinach. Samolot z Pekinu wylądował w Warszawie. "Wszyscy na pokładzie mieli maski. Załoga też"
Źródło zdjęć: © WP.PL
Karolina Kołodziejczyk

Samolot polskich linii LOT lecący z Pekinu wylądował w Warszawie chwilę po godzinie 11. Wśród pasażerów wracających do Polski znalazła się pani Julia, która ostatnie pół roku spędziła w Chinach na studenckiej wymianie. Była jedną z pasażerek, które wróciły z Azji, gdzie odnotowano liczne przypadki koronawirusa. Od początku epidemii zmarły już 132 osoby. Liczba zarażonych sięga prawie 6 tysięcy, ponad tysiąc z nich jest w ciężkim stanie.

Podczas 9-godzinnego lotu do Warszawy wszyscy pasażerowie mieli obowiązek noszenia maseczek. - Załoga też - podkreśla pani Julia. - Przed rejsem została też przeprowadzona dezynfekcja maszyny - dodaje.

- Podczas podróży nie widziałam chorych osób, ale, gdy ktoś kichnął albo kaszlnął, to stewardessy zwracały na to uwagę - wspomina kobieta. I dodaje, że samolot był pusty. - Wydaje mi się, że ostatnio coraz mniej ludzi lata w kierunku Azji, Chin - przyznaje Polka, która przed przylotem do Polski była m.in. w Hongkongu.

Po lądowaniu podróżni lecący z Pekinu musieli wypełnić tzw. kartę lokalizacyjną z informacją o tym, gdzie będą przebywać przez najbliższe dwa tygodnie. - Wsiedliśmy do autobusu, gdzie czekali na nas lekarze. Odebrali od nas formularze. Usłyszeliśmy, że jeśli ktoś czuje się źle lub ma temperaturę, powinien niezwłocznie się zgłosić - opowiada pani Julia.

Obraz
© WP.PL

Załoga LOT po lądowaniu na Lotnisku Chopina

Lotnisko Chopina vs. koronawirus. Lekarze i podróżni w pogotowiu

Z pomocy lekarzy mogli skorzystać również pozostali podróżni. Wśród nich było dwóch Polaków, którzy lecieli do Warszawy z Szanghaju przez Dubaj. Ze strefy celnej wyszli z ochronnymi maskami na twarzy.

- Zarówno w Szanghaju, jak i w Dubaju były specjalne bramki, które sprawdzały temperaturę ciała. W Polsce z kolei jest możliwość skorzystania z kontroli lekarza - powiedzieli w rozmowie z WP.

- Stawiliśmy się tam, by nie kusić losu. Lekarz zapytał, czy zauważyliśmy jakieś niepokojące objawy. Gdy zaprzeczyliśmy, pozwolił nam przejść dalej - tłumaczą podróżni.

Koronawirus w Polsce? NIK zarządza kontrole

Do tej pory przypadki zarażenia koronawirusem odnotowano w Tajlandii, Korei Południowej, Singapurze, Wietnamie, Japonii, a także USA, Kanadzie, Sri Lance, Arabii Saudyjskiej, Australii, Nepalu, Francji i Niemczech. Pierwszy potwierdzony przypadek potwierdzono także w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Tymczasem w Polsce Najwyższa Izba Kontroli w trybie pilnym przeprowadzi kontrole. Mają one objąć "wszystkie kluczowe elementy systemu ochrony przed tego rodzaju zagrożeniami, a przeprowadzona zostanie w wytypowanych szpitalach, na lotniskach, w portach morskich, w jednostkach ratownictwa medycznego i stacjach sanepidu".

W Łodzi i Gdańsku odnotowano dwa niepotwierdzone na razie przypadki zachorowania. - Jest bardzo niskie prawdopodobieństwo, że to koronawirus - uspokaja rzeczniczka prasowa wojewody łódzkiego Dagmara Zalewska.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1011)