ŚwiatKoronawirus na Świecie. Hongkong zwalczył wirusa, boi się jednak nawrotu z zagranicy

Koronawirus na Świecie. Hongkong zwalczył wirusa, boi się jednak nawrotu z zagranicy

Wydaje się, że 7. milionowej metropolii, jaką jest Hongkong, udało zwalczyć się chińskiego koronawirusa. Jak donoszą amerykańskie media, mieszkańcy obawiają się teraz drugiej fali zarazy. Wszystko z powodu tego, że miasto cieszy się bardzo dużą popularnością.

Koronawirus na Świecie. Hongkong zwalczył wirusa, boi się jednak nawrotu z zagranicy
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/EPA/JEROME FAVRE

18.03.2020 | aktual.: 18.03.2020 10:46

W Hongkongu do tej pory odnotowano zaledwie 170 przypadków zarażenia się koronawirusem. Cztery osoby z tej grupy zmarły. 7. milionowa metropolia wypada tu bardzo dobrze w porównaniu z innymi miastami a nawet państwami, gdzie przypadki zarażenia wirusem idą już nawet w dziesiątki tysięcy.

Koronawirus na świecie. Hongkong zatrzymał wirusa

W tym przypadku Hongkong jest wzorem do naśladowania. Mimo wielu połączeń z Chinami kontynentalnymi, a także migracją mieszkańców, związaną z ich pracą zawodową, przyrost osób zarażonych praktycznie ustał.

Jednak, jak informuje CNN, koronawirus wciąż spędza sen z powiem mieszkańcom miasta. Dlaczego? Obawiają się oni nawrotu choroby i drugiej fali zachorowań.

Koronawirus na świecie. Hongkong boi się powtórki

A to wszystko w związku z dużą popularnością miasta wśród turystów, a także łamaniem obowiązujących na miejscu zasad higieny i bezpieczeństwa właśnie przez przyjezdnych.

Przez ostatnie miesiące Hongkong podjął tytaniczną walkę w zwalczeniu choroby. W życie weszła praca zdalna, obowiązują odpowiednie obostrzenia co do odległości pomiędzy stojącymi w kolejkach. Nie zamknięto ulic ani sklepów, jak ma się to np. we Francji, ale wszędzie można zobaczyć maseczki ochronne.

Mieszkańcy Hongkongu dobrze pamiętają epidemię SARS z 2003 roku. Dzięki temu wiedzieli, jak mają przygotować się do zwalczenia koronawirusa. Ciężko jednak panować nad przyjezdnymi. Jak podaje CNN, powołując się na lokalną gazetę "Apple Daily", służby zauważyły grupy turystów, które przebywając w barach, nie posiadały obowiązkowych maseczek. Przyjezdni mieli też lekceważyć inne obostrzenia związane z koronawirusem. "Apple Daily" wymienia tu chociażby szefów firm, którzy nie zgadzali się na pracę zdalną. Mieszkańcy są tym sfrustrowani a na budynkach pojawiły się graffiti z napisami odnoszącymi się do przyjezdnych: "Hej gweilo, za biedny by kupić maskę?" ("Gweilo" to kantońskie słowo, którym określa się przyjezdnych - przyp. red.).

Koronawirus na świecie. Hongkong. Problemem także turyści

Problemem jest także spora popularność miasta i całego regionu. Przypomnijmy, że Hongkong to oficjalnie Specjalny Region Administracyjny Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL). Więcej o regionie i jego walce o autonomię przeczytacie TUTAJ.

Hongkong rok do roku odwiedza średnio kilkadziesiąt milionów turystów (około 60 mln w 2018 roku). Miasto posiada także wiele uczelni wyższych, które są częstym miejscem wyboru przez studentów ze Stanów Zjednoczonych, Chin i Europy. Teraz w obawie przed kolejną falą zachorowań, władze miasta zaczynają decydować się na powolne wygaszanie kolejnych uniwersytetów.

Oprócz tego, od wtorku obowiązuje nowe rozporządzenie, które wymaga od przyjezdnych 14-dniowej kwarantanny. "W związku z rozprzestrzenianiem się choroby i ciągłym wzrostem liczby zgłaszanych przypadków na całym świecie, zdecydowanie wzywa się społeczeństwo do unikania wszelkich nieistotnych podróży poza Hongkongiem” - apelują władze miasta.

Głos ws. możliwej drugiej fali zachorowań zabrała także Carrie Lam, szefowa administracji regionu. "Jeżeli te wszystkie przypadki doprowadzą do wybuchu epidemii w społeczności, konsekwencje będą niewyobrażalne i zwiększą obciążenie systemu opieki zdrowotne" - pisze CNN. Lam odniosła się tu do 10 nowych przypadków, które odnotowano we wtorek. Wszystkie stwierdzono u osób, które przyleciały z zagranicy. Podróżowały m.in. po Stanach Zjednoczonych i Chinach.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Osoby, które muszą przebyć kwarantannę dostają specjalne obrączki z GPS-em, który podaje ich lokalizację. Nie można ich zdejmować, a złamanie nakazu kwarantanny może skutkować poważnymi konsekwencjami. Jak zaznaczają władze miasta: "nie tylko finansowymi".

Źródło: CNN

Masz newsa? Daj znać na dziejesie.wp.pl. Czekamy na zdjęcia, nagrania oraz informacje!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (116)