Koronawirus. Korea Północna bawi się w chowanego? Kim Dzong Un zaprzecza nowym infekcjom

Koronawirus szaleje w Korei Południowej. Tymczasem Kim Dzong Un twierdzi, że Korea Północna jest wolna od zakażeń SARS-CoV-2. Czy to możliwe? Jak naprawdę wygląda sytuacja w kraju rządzonym przez dyktatora? Zagraniczne media dotarły do lekarza, który uciekł z Korei Północnej.

Koronawirus. Korea Północna bawi się w chowanego? Kim Dzong Un zaprzecza nowym infekcjom
Źródło zdjęć: © East News

26.08.2020 | aktual.: 26.08.2020 19:57

Kiedy Choi Jung Hun opiekował się swoimi pacjentami w Korei Północnej, sam musiał zadbać o konieczną higienę. - Zażądano ode mnie, abym sam kupił maseczki chirurgiczne i rękawiczki - mówi. W rozmowie z "Deutsche Welle" za pośrednictwem Skype'a zaznacza, że brakowało odzieży ochronnej dla lekarzy. Nie można zweryfikować jego wypowiedzi, ale pokrywają się one z innymi relacjami z odizolowanego kraju.

Koronawirus. Korea Północna wolna od zakażeń? Lekarz mówi o propagandzie

Neurolog Choi Jung Hun uciekł w 2012 roku do Korei Południowej. Wcześniej pracował w Centrum Zwalczania Epidemii w mieście portowym Chongjin w Korei Północnej. Jako młody lekarz przeżył w 2002/2003 epidemię SARS. Nie dysponował wtedy niczym więcej, jak tylko termometrem do diagnozowania pacjentów.

Dziś, po tym jak przeszedł "na drugą stronę", pracuje gościnnie na Uniwersytecie Sejong w Korei Południowej. Informacje płynące z mediów państwowych o tym, jakoby Koreę Północną koronawirus miał na razie oszczędzić, uważa za propagandę. Również dlatego, że granica z Chinami o długości 1400 kilometrów do końca stycznia pozostawała otwarta.

Koronawirus. Niezależny medyk: Korea Północna to muzeum wirusów

Dr Choi jest zdania, że wirus już wtedy przedostał się do kraju. - To oczywiste, że ludzie w Korei Północnej umierają z powodu koronawirusa - zaznacza. W przeszłości w jego kraju ludzie co jakiś czas umierali z powodu wirusów. Również takich, które w innych miejscach nie miały śmiertelnych skutków: "Korea Północna to muzeum wirusów".

Nie jest zaskoczony tym, że reżim uporczywie twierdzi, że udało się powstrzymać COVID-19. - System zdrowia jest słaby, nikt nie chce tego pokazywać światu - mówi. Rolę odgrywa też inny aspekt: przesłanie do narodu: "Jeżeli stanie się jasne, że system opieki zdrowotnej nie jest w stanie zadbać o obywateli, stracą oni zaufanie do rządu. Oznaczałoby to, że system nie jest nieomylny". Władza chce tego uniknąć i ukrywa lub manipuluje informacje.

W rzeczywistości w mediach państwowych Korei Północnej sporo mówi się o COVID-19. Każdego dnia pojawiają się aktualizacje. Nagłówki sugerują, że reżim robi co w jego mocy, by uchronić obywateli. "Zabiegi przeciwdziałające epidemii są zaostrzane" lub "Olbrzymi wkład w przeciwdziałanie epidemii".

Koronawirus. Korea Północna a działania ws. zakażonych

Również internetowa gazeta "Daily NK", która specjalizuje się w informacjach dotyczących Korei Północnej, intensywnie relacjonuje, ale w tym przypadku relacje mają inny wydźwięk. Redakcja "Daily NK" mieści się w Seulu, a autorzy w swoich tekstach powołują się na anonimowe źródła na Północy, których nie mogą ujawniać ze względów bezpieczeństwa.

W połowie czerwca "Daily NK" napisała: "Ponad pięć tysięcy osób, które zostały zwolnione z placówek, w których były objęte kwarantanną, mogło umrzeć, spekuluje jedno ze źródeł". Weryfikacja tej spekulacji nie jest jednak możliwa.

Wiadomo tylko tyle: odizolowana Korea Północna zareagowała na koronakryzys szeroko zakrojonymi działaniami. I tak już szczelne granice zostały jeszcze szczelniej zamknięte, w szkołach i na uniwersytetach miesiącami nie odbywały się zajęcia. A pod koniec lipca media państwowe ogłosiły, że pojawił się pierwszy i na razie jedyny przypadek osoby z podejrzeniem: miał nim być rzekomy przybysz, który skruszony wrócił przez granicę z Korei Południowej. Zamknięto przygraniczne miasto Kaesong. Potem sprawa ucichła. W amerykańskich statystykach Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa Korea Północna nie widnieje.

W sierpniu na zdjęciach z posiedzenia partii rządzącej pod przewodnictwem Kim Dzong Una widać pełne rzędy ludzi. Maski nie ma nikt.

Koronawirus. Korea Północna walczy z epidemią. Ambasada Polski wciąż działa

Jak należy odczytywać te mieszane sygnały? Od wybuchu pandemii sytuacja informacyjna jeszcze bardziej się pogorszyła. Większość obcokrajowców wyjechała z kraju. Pracownicy wielu ambasad, w tym krajów europejskich, opuścili kraj. Ambasada Niemiec jest zamknięta od 9 marca.

Niektóre ambasady pozostają wciąż otwarte. - Na razie nie rozważamy zamknięcia ambasady - powiedział "DW" rzecznik polskiej ambasady. Dodał, że polskie władze "bacznie obserwują rozwój sytuacji". Jak dowiedziała się "DW", pracuje również ambasada Rumunii, przy czym "członkowie rodzin dyplomatów i niektórzy pracownicy wrócili 9 marca 2020 roku do Rumunii". W Korei pozostali również reprezentanci Czech i Bułgarii. Nie wiadomo, ilu Niemców wciąż pozostaje w tym kraju.

Koronawirus. Korea Północna. "Brakuje prądu i wody"

Na stronach niemieckiego MSZ można znaleźć krótką informację: "Nie jest możliwe orzec, czy w Korei Północnej miały miejsce infekcje. Należy wyjść z założenia, że miejscowy system zdrowia nie dysponuje możliwościami diagnostycznymi i terapeutycznymi w przypadku ostrego przebiegu COVID-19".

Potwierdza to również Choi Jung Hun. Zaznacza jednak, że powodem nie jest wykształcenie lekarzy i pielęgniarek. Personel medyczny, jego zdaniem, jest dobrze przygotowany. - Lekarze są w stanie rozpoznać COVID-19 na podstawie objawów. Ale nawet jak postawią diagnozę, nie mogą jej oficjalnie potwierdzić, bo brakuje im niezbędnego sprzętu".

Nie tylko zestawy do testów są w Korei Północnej towarem deficytowym. - Nie ma żadnej infrastruktury. W szpitalach co jakiś czas brakuje prądu, częściowo nie ma również wody - mówi Choi.

Koronawirus. Korea Północna bez pomocy organizacji humanitarnych

Zamknięte granice utrudniają wwóz do kraju środków, które mogłyby pomóc. Do tego dochodzą szerokie sankcje nałożone przez ONZ wobec Korei Północnej. W marcu do północnokoreańskiego ministerstwa zdrowia dotarła dostawa materiałów przygotowanych przez organizację Lekarze bez Granic. Były wśród nich maski, rękawiczki, antybiotyki, produkty związane z higieną oraz odzież ochronna.

Aby materiały mogły dotrzeć do adresatów, organizacja potrzebowała specjalnego zezwolenia. W samej Korei Północnej niemal nie ma już przedstawicieli organizacji humanitarnych, a te, które jeszcze tam pozostały, zawiesiły na razie swoją działalność.

Jedyną organizacją mającą szeroki dostęp jest Północnokoreański Czerwony Krzyż. Jego pracownicy wraz z wolontariuszami tłumaczą ludziom na miejscu, jak mogą chronić się przed koronawirusem.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (84)