Korona z głowy
Słowacy nie mają kłopotu z europejską walutą, bo rząd zafundował obywatelom porządną półroczną kampanię informacyjną, a gmach banku narodowego w Bratysławie opakował w ogromne symboliczne euro.
26.01.2009 | aktual.: 26.01.2009 08:39
Bardzo dobrze, że Słowacja ma nową walutę. Monet jest wprawdzie więcej, ale można się połapać – śmieje się 36-letni Robert Kužma, nauczyciel Obchodnoj Akadémii w Cˇadcy. – Szkoda naszych banknotów – ocenia 70letni Jozef Cˇerný, emeryt. – Nowe nie są już tak piękne jak te malowane przez Bubáka*.
Bicie nowego środka płatniczego mennica w Kremnicy rozpoczęła już w sierpniu. Ponieważ awers monety jest we wszystkich krajach strefy euro jednakowy, słowacki jest jedynie rewers. Na monetach o nominałach jedno i dwa euro widnieje podwójny krzyż na trzech wzgórzach (taki sam jak w herbie Republiki Słowackiej), na 50, 20 i 10 centach znajduje się Zamek Bratysławski, a na 5, 2 i 1 cencie – tatrzański szczyt Krywań.
Euro wzrasta, korona maleje
1 stycznia Słowacja została 16. krajem eurolandu. Dwa tygodnie wcześniej sondaże pokazały, że do europejskiej waluty pozytywnie nastawionych jest prawie 60 procent Słowaków, zwłaszcza mieszkańców większych miast. Tam właśnie, jak choćby w Bratysławie, przygotowania do przyjęcia nowego pieniądza były zapięte na ostatni guzik. Zwolennicy euro już pół roku przed jego wprowadzeniem mogli płacić tą walutą w restauracjach, centrach handlowych i na stacjach benzynowych. Euro przyjmowały supermarkety. W stolicy Słowacji łatwiej mieli także turyści ze strefy euro, szczególnie Austriacy, którzy chętnie wpadają tutaj na zakupy, bo jest taniej, no i waluta już ta sama. Niewielkie niedociągnięcia można było zauważyć w mniejszych miastach, na przykład w liczącej prawie 30 tysięcy mieszkańców Cˇadcy, nieopodal polskiej granicy. Dawna góralska osada stała się ważnym węzłem kolejowym i ośrodkiem przemysłowym. Od sierpnia ubiegłego roku ceny w sklepach były podawane w obu walutach: najpierw mniejszą czcionką w euro a większą
w koronach, po Nowym Roku – odwrotnie. W małej księgarni obok biurowego kalendarza katolickiego leży „kalendarz euro 2009”, który z pewnością przyda się mieszkańcom mającym problemy z przeliczaniem starych pieniędzy na nowe. Do 16 stycznia trwał okres przejściowy i Słowacy mogli płacić zarówno w koronach, jak i w euro. Po tym dniu w obiegu pozostały wyłącznie nowe banknoty i monety.
Cierpienia małych sklepikarzy
– Ludzie chętnie wymieniają pieniądze, ale tłoku nie ma, bo już pensja za grudzień została wypłacona w euro – mówi młoda pracownica Volksbank Slovensko.
– Klienci raczej nie mają trudności z przeliczaniem – zapewnia Andrea, ekspedientka w tutejszej drogerii. Trochę naciąga prawdę. Chwilę wcześniej widziałam, jak przy wydawaniu reszty cierpliwie tłumaczyła starszej pani, że sześć koron to 20 centów, i jak wyglądają poszczególne nowe monety. Choć obok kasy wisi tablica z przelicznikiem koron na euro, starsi ludzie i tak wolą dopytać żywego człowieka.
W sklepie papierniczym sprzedawczyni, żeby się nie pomylić, każdy nominał trzymała w innym woreczku, bo wiadomo – w kasie leżały jeszcze korony i na nowe monety nie wystarczało przegródek. Takie powolne przeliczanie powodowało kolejki. W niektórych urzędach pocztowych można było zobaczyć kartki z napisem: „Prosimy o wyrozumiałość i cierpliwość w czasie podwójnego obiegu walutowego”.
– Oby do 17 stycznia, wtedy będzie już jedna waluta i nikt, kto płaci koronami, nie będzie przy okienku przeliczał, czy reszta wydana w euro się zgadza – tłumaczyła Albina, młoda pracownica poczty.
Zapewne podobnie myślał właściciel publicznej toalety, na której wisiała kłódka i napis: „Z przyczyn technicznych w dniach od 2 do 16 stycznia 2009 zamknięte”. Potrzeby, których nie udało się załatwiać w tej toalecie, bez problemu można było zrealizować w WC pobliskiego supermarketu. – 20 centów lub 6 koron, tak jak zawsze – odpowiadała babcia klozetowa. O ile supermarkety z wymianą pieniędzy poradziły sobie doskonale, o tyle osiedlowe sklepiki często się poddawały. Z obawy, że nie będzie im wystarczało drobnych monet, aby wydać resztę, po prostu... wstrzymały działalność i wielu klientów witał napis: „Zamknięte”. Gdy rok wcześniej do strefy euro wchodziła Słowenia, bank centralny wysłał każdej rodzinie w kraju eurokalkulator. Jak się wpisało cenę w tolarach, wyskakiwała w euro – i na odwrót. Słowakom kalkulatorów nikt nie wysyłał, ale masowo kupili je sami.
W cˇadcańskiej kafejce internetowej cena za kolejne minuty ukazywała się na monitorze w koronach. Gdy przyszło do płacenia, zwalisty młody mężczyzna klikał coś zasłonięty ogromnym monitorem i rzekł: 60 centów. – Skąd pan wie? – pytam. Pokazuje kalkulator: – A stąd.
Ulotki leżały wszędzie
Pomysł szybkiego wprowadzenia euro powstał jeszcze za poprzedniego rządu Mikuláša Dzurindy. Na przełomie 2003 i 2004 roku Narodowy Bank Słowacki zaproponował Dzurindzie wprowadzenie euro „im szybciej, tym lepiej”. Na Słowacji w kwestii nowej waluty był zawsze polityczny konsens, więc propozycja NBS spotkała się z aprobatą. W 2004 roku, zaraz po wejściu do UE, Słowacja przystąpiła do systemu ERM II, tak zwanej poczekalni do strefy euro. Po wprowadzeniu niskiego podatku liniowego gospodarka ruszyła z kopyta. Gdy Słowacki Urząd Statystyczny porównał drugi kwartał 2008 roku z tym samym okresem 2007 roku, okazało się, że wzrost gospodarki wyniósł aż 6,6 procent. Tak optymistycznej wersji nie przewidział żaden ekonomista.
Słowacja już w połowie ubiegłego roku spełniła warunki wejścia do strefy euro. Wtedy to gmach banku narodowego w Bratysławie otulono ogromnym symbolem euro, który przy bezchmurnym niebie widzą wiedeńczycy. Pozostało tylko się przygotować i poinformować ludzi, ale nawet dla tych 5,5 miliona Słowaków akcja musiała kosztować. Eurolekcje, plakaty, reklamy telewizyjne kosztowały sześć milionów euro. Efekt? Ulotki informacyjne leżały wszędzie: w bankach, szkołach, na pocztach.
Rząd Roberta Ficy nie tylko informował obywateli, ale też regularnie uśmierzał ich lęk przed wzrostem cen. Każdy Słowak wiedział, że 1 euro to 30,1260 korony i nie może być inaczej. Kurs był sztywny i nawet w czasie kryzysu finansowego ani drgnął, co zresztą Słowacy podkreślają z dumą. Aby oswoić ludzi z nową walutą, rząd wypuścił tak zwane pakiety startowe, czyli 45 słowackich monet euro oraz centów o różnej wartości. Można je było kupić w bankach i na pocztach. Takich pakietów wyprodukowano 1,2 miliona. Zainteresowanie nimi było większe, niż przewidywano (w Cˇadcy szybko pojawiły się kartki z informacją: „pakiety startowe już wyprzedane”).
Spokojnie, to tylko euro
– Przejście na euro przebiega spokojnie – zapewniał premier Fico po pierwszym tygodniu. Jednak sondaże pokazywały, że trzy czwarte obywateli obawia się podwyżek. W ciągu ostatnich kilku dni odchodzącego roku ludzie robili zakupy większe niż zazwyczaj. Sam sylwester był dla handlu martwy – już od południa zamykano sklepy, poczty, a nawet stacje benzynowe, by przestawić je na nową walutę.
Premier zapowiadał, że bezpodstawne zawyżanie cen będzie karane. Rząd wprowadził przepisy, w myśl których zaokrąglanie cen w górę będzie przestępstwem. Pojawili się prokuratorzy, którym obywatele mogą zgłaszać sygnały o zawyżaniu cen. Będą działać „z całą stanowczością”.
– W 90 procentach nic się nie zmieniło. Jednak niektórzy sprzedawcy kombinują i na przykład zaokrąglają ceny piwa. Przeliczają 23–24 korony na 0,80 euro, za każdym razem zarabiając kilka centów – tłumaczy Robert Kuzma. – Jednak jest więcej pozytywów niż negatywów. Zakupy w krajach euro, zwłaszcza przez Internet, są teraz dużo łatwiejsze. Podczas wakacji za granicą nie musimy już przeliczać waluty, a niektóre ceny, na przykład winietek samochodowych, spadły.
– Kontrola nie będzie trwała wiecznie. Minie parę miesięcy, ludzie przyzwyczają się do euro, a wtedy po cichutku stopniowo ceny się podniosą – sceptycznie stwierdza 45letni Mirek. Do tej pory „akcja euro” idzie sprawnie. Według słowackiej bulwarówki „Nowy Czas” Słowacy już ochrzcili euro kilkoma pieszczotliwymi nazwami. Euro w rodzaju męskim to eurik, nijakim – eurko, a żeńskim – eurka.
Judyta Sierakowska
- Jozef Bubŕk to znany słowacki malarz. Swoim stylowym malarstwem w 1993 roku ozdobił banknoty niepodległej ojczyzny. Dla większości Słowaków jego stara, tradycyjna grafika miała niezwykły wymiar