Nie dojechali do Ukrainy. Wysłannicy Kim Dzong Una zatrzymani
Pjongjang wstrzymuje wysłanie swoich obywateli do pracy do okupowanych przez Rosjan terenów wschodniej Ukrainy. Koreańczycy z Północy mieli się tam pojawić już w listopadzie. Zakontraktowali ich Rosjanie, liczący na to, że na anektowanych sąsiadowi ziemiach będzie można rozpocząć nowe inwestycje.
Północnokoreańska propaganda poinformowała, jak bardzo troszczy się o los swoich obywateli. Media doniosły, że ze względów bezpieczeństwa nie realizuje umów z Moskwą, dotyczących wyjazdów Koreańczyków z Północy do pracy.
Dzieje się tak dlatego, że na obszarach, w których zatrudnieni mieli być najemni pracownicy, wciąż jest zbyt niespokojnie. We wschodniej Ukrainie sytuacja jest dynamiczna i trwają tam zacięte walki.
"Daily NK", internetowa gazeta z siedzibą w Seulu w Korei Południowej, informująca o życiu społeczeństwa w sąsiednim państwie na podstawie zdobywanych różnymi sposobami informacji z Północy, powołała się na własne źródło. Informator zapewnia, że robotnicy nadal czekają na ekspedycję do Ukrainy. "Mieli rozpocząć pracę przy odbudowie tuż po zakończeniu wojny w przejętych przez Rosję miastach. Ale wojna nie idzie tak dobrze, jak myśleli - podaje informator.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Portal utrzymuje, że ludzie zostali "zwerbowani". Nie zawsze jest to angaż chętnych do wyjazdów na zagraniczne rynki pracy. Korea Północna zarabia, także wysyłając "na saksy" za karę tych, którzy czymś podpadli systemowi.
Korea Płn. opóźnia wysłanie pracowników na wschód Ukrainy okupowany przez Rosjan
Pierwsza partia kandydatów i kolejne przygotowane do wyjazdu zespoły wciąż czekają na rozwój sytuacji w Ukrainie. Nic się jednak nie klaruje. "Myślę, że nawet nasz kraj nie może zmusić swoich ludzi do podróży do tak niebezpiecznej strefy. Zarobienia pieniędzy jest z pewnością ważne, ale nie aż tak" - przekazuje źródło "Daily NK".
Korea Północna i Rosja miały rozmawiać o tymczasowym zawieszeniu kontraktów.
Według "Daily NK" sytuacja sprowadziła problemy na niedoszłych budowlańców. W ramach przygotowań do wyjazdu za granicę nadano im status pracownika zagranicznego, a nie mogą wrócić na poprzednie stanowiska.
Wiele osób miało się zapożyczyć, by móc opłacić kwotę startową, która jest warunkiem angażu zagranicznego i łapówki, konieczne, by dostać się do programu.
"Ludzie, którzy pożyczyli pieniądze na opłacenie departamentu kadr, będą mieć kłopoty. Jeśli nie pojadą do Rosji, ich dług będzie rósł. Zaczną się poważne problemy między kadrami, które brały łapówki, a ludźmi, którzy te łapówki płacili" - utrzymuje informator.