Korea Północna opanowana nową modą. Od razu pojawiła się plaga
Wśród Koreańczyków z Północy popularność zyskują rowery elektryczne. W kraju Kim Dzong Una tylko nielicznych stać na taki wydatek. Jednak ci, którzy mogą pozwolić sobie na zakup maszyny, zyskują nowe możliwości. Jednocześnie plagą już stały się kradzieże dwukołowców.
Południowokoreańska gazeta internetowa Daily NK zainteresowała się rosnącym popytem na rowery elektryczne w Korei Północnej. Sprzedaż stale rośnie, pomimo wygórowanych cen. - Obecnie na bazarach można znaleźć wiele rowerów elektrycznych - przekazał Daily NK anonimowy informator z prowincji Hamgyong Północny. - Słyszałem, że nie można przemycać [rowerów], ale ponieważ tak wiele osób o nie pyta, sprzedawcy sprowadzają je łodziami - dodał.
Daily NK podaje, że rowery elektryczne są obecnie sprzedawane na północnokoreańskich rynkach za około 494 dolary (około 2 tys. zł). Według gazety kilogram ryżu kosztuje tam 5 tys. KPW (5,5 dolara, czyli około 22 zł). Oznacza to, że za cenę roweru elektrycznego można kupić w Korei Północnej około 90 kilogramów ryżu. Mowa o cenach czarnorynkowych.
- Ta cena stawia [rowery elektryczne] poza zasięgiem ludzi, którzy żyją z dnia na dzień. Ale rodziny z pieniędzmi nie mogą bez nich żyć - przekazało anonimowe źródło. Koreańczycy kupują rowery elektryczne pomimo ich ceny, ponieważ są szybsze niż te konwencjonalne. Rowerzyści mogą pokonywać wzniesienia przy relatywnie niskim wysiłku. Dla osób utrzymujących się z działalności komercyjnej, mobilność jest równoznaczna z konkurencyjnością. Tym samym popyt na rowery elektryczne, tak samo jak na skutery, pozostaje w tym regionie wysoki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polscy kierowcy mają dość. O blokadach na przejściu z Ukrainą głośno za granicą
Prąd w Korei Północnej jest wciąż towarem deficytowym. Informator Daily NK, zapytany o ładowanie pojazdów, odpowiedział, że ludzie czerpią energię z pobliskich baz wojskowych i fabryk. Duża ilość rowerów elektrycznych przyciągnęła również uwagę złodziei. Anonimowy Koreańczyk przekazał, że kradzieże wymknęły się spod kontroli, a przestępcy nazywają rowery elektryczne bonanzą.
Na kradzieży pojazdów można sporo zarobić. Najczęstszą metodą jest rozkładanie ich na części i osobna sprzedaż poszczególnych komponentów. - Nawet jeśli masz pracę to nie płacą ci ani nie zapewniają racji żywnościowych, więc wiele osób po prostu utrzymuje swoje zatrudnienie na papierze i zarabia na życie sprzedając rzeczy lub kradnąc - dodał informator. - Niezależnie od tego czy są to rowery elektryczne, czy zwykłe, ludzie kradną je wszystkie. Potem przemalowują i sprzedają na części. Jeśli zostaniesz okradziony nie ma realnego sposobu, żeby odzyskać swoją własność - zaznaczył mieszkaniec Hamgyongu Północnego.
Źródło: Daily NK