Kopacz: Polityka prorodzinna rządu nie wymaga reklamy
- Polityka prorodzinna rządu nie wymaga reklamy; dzięki niej Polacy czują się bezpieczniejsi nie tylko w rodzinie, ale i w pracy - powiedziała we wtorek premier Ewa Kopacz. Jej zdaniem obietnice PiS dot. rodziny zmieniają się pod wpływem kampanii wyborczych.
08.07.2015 | aktual.: 18.12.2015 14:43
W wieczornym wywiadzie dla TVP Info Kopacz powiedziała, że jej rząd wykonał bardzo wiele pracy na rzecz poprawienia sytuacji rodzin wielodzietnych. Przypomniała niektóre rozwiązania polityki prorodzinnej wprowadzone przez rząd, m.in. urlop rodzicielski, Kartę Dużej Rodziny, program Maluch na Uczelni oraz wzrost nakładów na żłobki. "Stawiamy na to, by rodzina wielodzietna w Polsce czuła się bezpiecznie i zachęcamy, by dzieci rodziło się więcej - mówiła. - Polacy czują się bardziej bezpieczni, mają większą stabilność - nie tylko w rodzinie, ale i w pracy - mają zapewniony powrót do pracy, gdy będą wychowywać dziecko, mają zapewnione to, że mogą oddać dziecko do żłobka i przedszkola".
Premier była pytana o zapowiedzi PiS, zgodnie z którymi na drugie, trzecie i kolejne dziecko rodzice otrzymają 500 zł dofinansowania. Jest to jeden z priorytetów programu Beaty Szydło, kandydatki PiS na premiera.
Według Kopacz propozycja PiS już zmieniła się na niekorzyść rodzin. "Jeszcze nie tak dawno, w kampanii prezydenckiej, słyszeliśmy, że (ma być 500 zł) na każde dziecko" - komentowała premier. "Im dalej od kampanii prezydenckiej (...) a bliżej wyborów parlamentarnych, słyszymy, że to będzie na drugie, trzecie i kolejne. Na pierwsze dostaniemy tylko wtedy, gdy będzie to dziecko z ubogiej rodziny" - podkreśliła Kopacz.
Jako jeden z największych sukcesów polityki prorodzinnej rządu PO-PSL premier wymieniła kwestię urlopu rodzicielskiego. Przekonywała, że jego otrzymanie nie jest zależne od sytuacji materialnej; od tego, "czy ktoś jest dobrze usytuowany w gospodarce", czy ma "stałą pracę, dużo zarabia, czy też nie".
Sejm uchwalił w czerwcu nowelizację ustawy o świadczeniach rodzinnych, która wprowadza świadczenie rodzicielskie w wysokości 1 tys. zł miesięcznie dla rodziców, którym urodzi się dziecko, a którzy nie mogą skorzystać z urlopu - np. bezrobotnych i studentów. Jest to realizacja zapowiedzi Kopacz z expose, że od 2016 r. z urlopów rodzicielskich będą mogli skorzystać wszyscy rodzice bezrobotni, pracujący na umowy o dzieło, studenci i rolnicy.
Według Kopacz jest to lepsze rozwiązanie niż wprowadzone przez PiS becikowe dla wszystkich matek - niezależnie od dochodu. - Czy to jest studentka, czy rolniczka; czy ta osoba ma umowę o pracę, czy o dzieło. Wszystkie te panie, po urodzeniu dziecka, nie dostaną - jak do tej pory - 1 tys. zł (becikowego-PAP), tylko dostaną przez 12 miesięcy po 1000 zł. Dostaną 12 tysięcy - przekonywała.
Kopacz podkreśliła ponadto, że podczas kampanii prezydenckiej wręczyła milionową Kartę Dużej Rodziny, zapewniającej zniżki rodzinom wielodzietnym.
Ogólnopolska Karta Dużej Rodziny (dotyczy rodzin wychowujących przynajmniej troje dzieci) została wprowadzona w czerwcu ubiegłego roku - najpierw na mocy rządowego programu, a od początku tego roku na podstawie ustawy. W całej Polsce wystąpiło o nią już ponad 1,2 mln osób.
Premier podkreśliła też, że nakłady na żłobki i przedszkola, zaplanowane w projekcie budżetu na rok 2016, są większe o 50 mln zł. "Budujemy +maluchy+ - przedszkola i żłobki przy wyższych uczelniach - by studentki, które jeszcze w trakcie studiów zdecydują się na dziecko, mogły spokojnie to dziecko oddać do przedszkola i nie opuszczać zajęć, nie rezygnować ze swoich ambicji" - mówiła.
Projekt nowelizacji ustawy o PIT i CIT przewidujący ulgi podatkowe na tworzenie i prowadzenie żłobków, klubów dziecięcych i przedszkoli przyzakładowych znajduje się obecnie w Sejmie.
"Ta polityka prorodzinna, którą prowadzimy nie wymaga reklamy; sama się broni" - oceniła Kopacz.
Ewa Kopacz o frankowiczach
Premier Ewa Kopacz zapowiedziała, że jeszcze we wtorek, a najpóźniej w środę rano do Sejmu trafi projekt ustawy rozwiązującej problemy kredytobiorców. Poinformowała, że szczegóły tego rozwiązania przedstawi w środę posłanka PO Krystyna Skowrońska.
- Chcemy pomóc nie tylko tym, którzy brali swoje kredyty we frankach czy euro, ale chcemy też pomóc tym, którzy są w trudnej sytuacji i wzięli kredyt w złotówkach - mówiła premier we wtorek wieczorem w TVP Info.
- Projekt ustawy albo dziś albo jutro będzie wniesiony do laski marszałkowskiej - powiedziała. Nie chciała zdradzić szczegółów projektu.
- Poczekajmy do jutra, aż pani poseł Skowrońska, która jest autorką m.in. tego pomysłu, będzie mogła o tym państwu opowiedzieć - ale będzie rozwiązanie dla frankowiczów. I nie opowiadanie historii pod tytułem: wszystkim wrócimy i będziemy umowy przewalutowywać z dniem podpisania tejże umowy w tym banku, kiedy ktoś się decydował brać te pieniądze w innej walucie niż tylko złotówka - mówiła szefowa rządu.
Zaznaczyła, że we wrześniu zamierza przedstawić kolejne rozwiązania, m.in. dla osób, które pracują na tzw. umowach śmieciowych.
Kopacz była też pytana o to, czy jest za wprowadzeniem w najbliższym czasie euro w Polsce. - Nigdy nie deklarowałam wprowadzenia euro ani dziś ani jutro ani za miesiąc ani za rok ani za pięć lat. Moje słowa, których się nie wstydzę, z których jestem dumna, z mównicy w Sejmie, kiedy 1 października wygłaszałam expose w Sejmie, brzmiały dokładnie tak: wprowadzimy euro wtedy, kiedy będzie to korzystne dla Polski. I tego się trzymajmy (...) Dzisiaj strefa euro wymaga naprawy, więc absolutnie nigdy Platforma nie zadeklarowała moimi ustami, że będę wprowadzać euro w najbliższym czasie. Więc nie chcę, by moja opozycja w tej chwili używała tego argumentu, bo on jest po prostu nieprawdziwy - mówiła szefowa rządu.
Premier dopytywana, czy widzi potrzebę przeprowadzenia referendum w tej sprawie, podkreśliła, że w związku z wprowadzeniem w Polsce euro "nawet i w PiS jest różnica zdań". Nawiązała w ten sposób do wypowiedzi Krzysztofa Szczerskiego, który w kancelarii prezydenta elekta Andrzeja Dudy ma odpowiadać za sprawy zagraniczne, udzielonej agencji Reuters. Powiedział on, że decyzja o przyjęciu euro powinna być potwierdzona na drodze referendalnej. Z kolei wiceszefowa PiS Beata Szydło podkreślała we wtorek, że integracja ze strefą euro jest jednym z zobowiązań Polski, ale moment przyjęcia euro zależeć musi m.in. od sytuacji gospodarczej.
- Pan Szczerski mówi co innego, pani Szydło mówi co innego. A ja uważam, że po pierwsze eksperci muszą ocenić sytuację polskich finansów publicznych, sytuację Polaków, muszą ocenić przede wszystkim kondycję strefy euro, a dopiero potem powinna zapaść decyzja szeroko konsultowana, niekoniecznie w referendum - mówiła Kopacz.
Zobacz także: Kaszanka wyborcza Ewy Kopacz