Roszkowski od podręcznika HiT zabrał głos. Mówi o hejcie
Prof. Wojciech Roszkowski zapowiedział powstanie drugiej części podręcznika do historii i teraźniejszości. Jak przyznał w rozmowie z Interią - ze względu na skalę hejtu jaka go spotkała po publikacji pierwszej - zastanawia się, czy nie kontynuować pod pseudonimem. Zapewnił jednak, że gdyby miał rozpocząć pisanie dzisiaj, nie zmieniłby w podręczniku do przedmiotu historia i teraźniejszość niczego.
Prof. Wojciech Roszkowski jest autorem jedynego zaakceptowanego przez ministerstwo edukacji podręcznika do historii i teraźniejszości. Książka wzbudziła wiele kontrowersji na długo przed pierwszym dzwonkiem.
W rozmowie z Interią profesor przyznał, że zaskoczyła go skala "hejtu i wykluczenia, i mowy nienawiści", z jaką spotkał się po publikacji podręcznika. Zapowiedział jednak, że powstanie drugi tom.
- W latach 80. pisałem pod pseudonimem Andrzej Albert. Starsi wiedzą dlaczego, młodzi może się dowiedzą z tego podręcznika. Zastanawiam się, czy tego drugiego tomu nie trzeba będzie wydać pod pseudonimem - stwierdził Roszkowski w rozmowie z portalem.
- To co mi przyświecało, to pewna metoda pisania historii, która opiera się na próbie rozeznania tego, co było, a czego nie było, co jest ważne, co jest nieważne i co z czego wynika. W ten sposób staram się uczyć historii - przekonywał.
Podręcznik sprzedaje się dobrze, dzięki hejterom
Zdaniem profesora podręcznik spotkał się z "rodzajem prewencyjnej cenzury". - W tej chwili mamy do czynienia z pewną ofensywą, ja to nazywam manipulacją opinii publicznej, rodzaju prewencyjnej cenzury, która dotknęła ten podręcznik. Powiedziałbym nawet wykluczenia, tzn. nie chce się dopuścić w ogóle do dyskusji - stwierdził.
- Proszę pamiętać, że między autorem podręcznika, a uczniem jest jeszcze nauczyciel. I to on prowadzi lekcje. Mnie najbardziej ubodło to, że zaczęto mnie atakować politycznie, że ja ideologizuję tę naukę - komentował.
Profesor stwierdził, że właściwie powinien podziękować hejterom, bo ta ksiażka się teraz wspaniale sprzedaje. - Jednak ten podręcznik jest wykluczany ze szkół. Niektóre media publikują adresy szkół, które zadeklarowały, że będą używać tego podręcznika. Po to, żeby te szkoły zastraszyć - mówił.
Prof. Roszkowski: w podręczniku niczego bym nie zmienił
Roszkowski został zapytany o jeden z najgłośniejszych fragmentów podręcznika, dotyczący "hodowli ludzi". Stwierdził, że "być może wyjaśniłby troszeczkę lepiej", ale zapewnił, że niczego by inaczej nie napisał.
- Ten fragment został wycofany tylko dlatego, żeby dalej nie można było ćwiczyć na tym podręczniku zabiegów czysto politycznych. Taka interpretacja, jak została narzucona, jest fałszywa, bałamutna i służy rozdrażnianiu. To nie ja drażnię te dzieci, to nie autor podręcznika deklaruje brak miłości do tych dzieci, to ci politycy to zrobili - uznał Roszkowski.
Odrzucił także zarzut, jakoby kontrowersyjny fragment odnosił się do in vitro. - To słowo w ogóle nie pada. Hodowla dzieci w laboratoriach ma miejsce - twierdził. - Jeśli komuś to, co napisałem, kojarzy się tylko z in vitro, to jest to operacja pod tytułem manipulacja - dodał.
Kontrowersyjny fragment zniknie z podręcznika
Fragment, który wzbudził najwięcej kontrowersji w pierwotnej wersji brzmiał następująco: "Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowla. Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci?"
Po burzliwej dyskusji w przestrzeni publicznej sam minister edukacji przyznał, że "ten fragment mógłby zniknąć". - Zostało to skrzywione do tego stopnia, że fragment z podręcznika do historii i teraźniejszości mógłby rzeczywiście zniknąć - powiedział w Polsat News Przemysław Czarnek.
Ostatecznie wydawnictwo Biały Kruk stwierdziło, że budzący kontrowersję fragment dotyczący in vitro zostanie usunięty ze względu na "wolę uspokojenia nastrojów". Firma przyznała jednak, że nie zgadza się z jego krytyką oraz "niesłuszną interpretacją".
Źródło: Interia.pl