PolskaKontrowersyjny marsz ONR. Problemem jest to, że nauczyli się działać w granicach prawa?

Kontrowersyjny marsz ONR. Problemem jest to, że nauczyli się działać w granicach prawa?

• Obóz Narodowo-Radykalny bywa oskarżany o propagowanie faszyzmu, co w Polsce jest przestępstwem

• Jak dotąd zdelegalizowano jednak tylko jeden lokalny oddział tej organizacji
• Sami przedstawiciele ONR-u twierdzą, że zarzucanie im sympatii do faszyzmu jest obraźliwe i krzywdzące
• W Polsce większość spraw dotyczących nienawiści i propagowania faszyzmu kończy się umorzeniami

Kontrowersyjny marsz ONR. Problemem jest to, że nauczyli się działać w granicach prawa?
Źródło zdjęć: © Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta
Zenon Kubiak

W sobotę, 16 kwietnia w Białymstoku Obóz Narodowo-Radykalny świętował 82-lecie swojego istnienia. Ulicami miasta przeszedł marsz składający się z około 400 osób. Z kolei w Katedrze Białostockiej mszę odprawił ks. Jacek Międlar, który przez zaangażowanie w inicjatywy narodowców musiał odejść ze swoich parafii we Wrocławiu i Zakopanem.

Wiele kontrowersji wzbudziło wydanie zgody przez Politechnikę Poznańską na koncert w klubie studenckim zespołu Nordica oskarżanego o faszystowskie sympatie. Władze uczelni twierdzą, że nie zdawały sobie sprawy z tego, jaki charakter ma mieć koncert i gdy tylko się dowiedziały, wydały apel do zagranicznych studentów, aby nie opuszczali akademików, by nie narażać się na "nieprzyjemne incydenty" na tle rasowym.

Prezes fundacji, która z ramienia politechniki wynajęła klub na koncert, podał się do dymisji. Msza w katedrze nie spodobała się natomiast Archidiecezji Białostocka, przez co ks. Jacek Międlar otrzymał zakaz wystąpień publicznych.

Marsz w Białymstoku bez incydentów

Co takiego stało się w trakcie świętowania członków ONR-u? Czy rzeczywiście obawy o rasistowskie ataki na zagranicznych studentów były uzasadnione?

- W sobotę funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku zabezpieczali cała trasę marszu. W jego trakcie nie odnotowano ani jednego przypadku zakłócenia porządku publicznego - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Andrzej Baranowski, rzecznik prasowy podlaskiej policji. - Marsz obserwował także urzędnik z Urzędu Miasta w Białymstoku - on również nie zgłaszał żadnych uwag. Nie otrzymaliśmy też żadnych zgłoszeń od osób prywatnych w sprawie jakichkolwiek incydentów związanych z tym wydarzeniem - dodaje.

Cały marsz został zarejestrowany przez policję. Prokuratura analizuje zapis, badając, czy nie doszło do propagowania faszyzmu lub nawoływania do nienawiści na tle rasowym, narodowościowym czy religijnym, co polski kodeks kwalifikuje jako przestępstwo.

W trakcie przemarszu narodowcy skandowali m.in. kontrowersyjne hasło "A na drzewach zamiast liści, będą wisieć syjoniści", jednak prokuratura nie musi uznać tego za wzywanie do nienawiści.

- Wiele kwestii jest bardzo trudnych do udowodnienia, chociaż kiedy słyszymy, jak członkowie ONR-u krzyczą takie hasła, nie mamy wątpliwości, że chodzi o Żydów - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Anna Tatar ze stowarzyszenia "Nigdy więcej", zajmującego się przeciwdziałaniem dyskryminacji.

W "Brunatnej Księdze" - dokumencie opracowywanym przez stowarzyszenie, w którym notuje się wszystkie przypadki rasizmu, neofaszyzmu, ksenofobii itp., przewijają się incydenty z różnych wydarzeń, w których uczestniczyli członkowie Obozu Narodowo-Radykalnego.

- O faszystowskim charakterze ONR-u świadczą hasła i gesty wykonywane podczas organizowanych przez nich wydarzeń. W ostatnim czasie odbywają się już dziesiątki marszów organizowanych przez różne oddziały ONR-u przeciwko uchodźcom, gdzie można usłyszeć takie okrzyki jak np. "Je...ć Allacha". Trudno nie uznawać tego za mowę nienawiści - stwierdza Tatar.

Co kryje "Brunatna Księga"?

Ostatnie miesiące to rzeczywiście głównie incydenty związane ze sprzeciwem wobec przyjęcia przez Polskę migrantów z Bliskiego Wschodu. Wcześniej działania narodowców dotyczyły jednak różnych mniejszości, m.in. Romów.

W księdze czytamy o tym, jak w czerwcu 2013 r., podczas koncertu zespołu polsko-romskiego, rozwieszono transparent z napisem "Nie mów, że jesteś Polakiem, jak nie umiesz czytać". Skandowano też hasło: "Precz z Cyganami, Polska dla Polaków". Podziękowania za akcję złożył wtedy na Facebooku jeden z członków ONR-u.

Co jeszcze możemy przeczytać w "Brunatnej Księdze"? W styczniu 2014 r. członkowie tej organizacji zakłócili spotkanie promocyjne książki Anny Grodzkiej, wznosząc okrzyki "Zakaz pedałowania".

- Najwięcej nienawiści ze strony ONR-u widać w komentarzach zamieszczanych w internecie - skarży się Anna Tatar. - Dochodzi też do ataków z użyciem przemocy. Cała ich działalność podporządkowana jest prymitywnemu hasłu "Polska dla Polaków", przy czym na miano Polaka według ich kryteriów niewiele osób się załapuje - ocenia Tatar.

ONR-owcy odpierają oskarżenia o faszyzm

Po sobotnich obchodach w Białymstoku przedstawiciele Obozu Narodowo-Radykalnego wydali oświadczenie, w którym zdecydowanie zaprzeczyli sugestiom, że ich organizacja ma charakter profaszystowski.

"Jako katolicy, uznający nauczanie Kościoła za fundament tworzonej przez nas Organizacji, zdecydowanie odrzucamy wszelkie formy totalitaryzmu, zwłaszcza w niemieckim, neopogańskim, opartym na prymitywnym rasizmie, narodowo-socjalistycznym wydaniu " - czytamy w oświadczeniu. - "Pragniemy również po raz kolejny przypomnieć, że nasi przedwojenni Ojcowie ideowi, będący dla nas wzorem wartości i postaw, złożyli najwyższą ofiarę na ołtarzu Ojczyzny, ginąc nie tylko z rąk komunistów, ale głównie za sprawą zbrodniczej działalności niemieckiej III Rzeszy. Przedwojenni ONR-owcy umierali, broniąc Polski we wrześniu 1939 r. (np. Przemysław Warmiński), w obozach zagłady Auschwitz (Jan Korolec, Jan Mosdorf - za pomoc Żydom) i Gross-Rosen (Marian Reutt), byli rozstrzeliwani w masowych egzekucjach w Palmirach (Wojciech Kwasieborski, Stanisław Piasecki) i w okupowanej Warszawie (Andrzej Trzebiński)".

W dalszej części oświadczenia czytamy również, że "zestawianie nas, współczesnych działaczy ONR, podejmujących to wielkie dziedzictwo naszych przodków z ich katami jest nie tylko obrazą dla nas, ale też jawnym opluwaniem pamięci o polskich Bohaterach narodowych".

Treść oświadczenia nie dziwi Mateusza Zaremby, politologa z Uniwersytetu SWPS.

- ONR jako organizacja w swojej deklaracji ideowej nie odwołuje się do ideologii faszystowskiej, a nawet ją potępia - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. - Z drugiej strony, w tej samej deklaracji neguje się system demokracji liberalnej, co już nasuwa jasne skojarzenia z systemami totalitarnymi, podobnie jak przekonanie o wyższości jednego narodu nad innymi również deklarowany przez członków ONR - dodaje.

Jednocześnie Zaremba podkreśla, że oskarżania ONR-u o neonazizm są raczej chybione. Jego zdaniem, w tym przypadku daje się raczej zauważyć podążanie w kierunku faszyzmu włoskiego.

- Faszyzm niemiecki zakładał ekspansję, a w poglądach i działaniach ONR-u takie elementy się nie pojawiają - mówi politolog.

Próby delegalizacji ONR-u

Jeśli ONR rzeczywiście propaguje faszyzm, to jak to możliwe, że do tej pory nie został zdelegalizowany? Takie próby już podejmowano, ale sukcesem zakończyła się tylko jedna (nie licząc delegalizacji z 1934 r.). W 2009 r. sąd w Opolu zdelegalizował oddział organizacji w Brzegu. Powodem były dwa wcześniejsze postępowania dotyczące członków ONR-u. Pierwsze dotyczyło wznoszenia haseł "Znajdzie się kij na żydowski ryj", "Niemcy won z opolskich stron", "Żydzi z Polski precz" w 2005 r. pod pomnikiem Powstańców Śląskich na Górze Świętej Anny. W kolejnych latach, w tym samym miejscu, ponownie podczas manifestacji ONR-u, jego członkowie wykonywali salut rzymski, czyli charakterystyczny gest faszystowskiego pozdrowienia.

W 2012 r. wniosek o delegalizację całej organizacji złożył Sojusz Lewicy Demokratycznej za propagowanie faszyzmu podczas Marszu Niepodległości. Wniosek jednak uznano za bezzasadny.

Całej organizacji nie sposób udowodnić faszyzmu - jej przedstawiciele dbają o to, aby w swoich działaniach nie naruszać cienkiej granicy prawa, co mogłoby dla nich skutkować sankcjami karnymi.

Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar twierdził ostatnio na antenie RMF FM, że mamy w Polsce problem "polegający na tym, że takie organizacje jak ONR doskonale nauczyły się, jak działać w granicach prawa, jakie hasła głosić, żeby nie narazić się na zarzut przekroczenia prawa". Zapowiedział jednak zbadanie okoliczności ostatniego marszu ONR-u.

W kwestiach dotyczących wzywania do nienawiści na tle rasowym czy narodowościowym ukaranie sprawców okazuje się często bardzo trudne lub niemożliwe. W niektórych przypadkach wiele zależy bowiem od kontekstu, w którym pojawiają się konkretna hasła. Sąd musi zdecydować, czy np. hasło "Polska wolna od islamu" to po prostu opinia czy może wezwanie skierowane przeciwko muzułmanom.

- Islamizacja jest pojęciem niesprecyzowanym, hasło jest radykalne, ale dopuszczalne. Niemniej, jeżeli napis pojawi się np. na barze z kebabem, będzie to już forma ataku wymierzonego w konkretne osoby - wyjaśniał w niedawnej rozmowie z Wirtualną Polską Michał Żakowski, jeden z organizatorów akcji "HejtStop".

Gdy swastyka to dla prokuratorów symbol szczęścia

Zdaniem Anny Tatar, przepisy kodeksu karnego, których celem jest zwalczanie faszyzmu, rasizmu, ksenofobii i innych form dyskryminacji są w Polsce wystarczające. Problemem jest brak wrażliwości na te kwestie ze strony prokuratorów i sędziów.

- Najlepiej było to widać przy głośnej sprawie swastyki, którą jeden z prokuratorów uznał za indyjski symbol szczęścia, chociaż trudno mieć jakieś wątpliwości, co do tego, w jakim kontekście został zużyty w Polsce - przypomina działaczka stowarzyszenia "Nigdy więcej".

Efekt jest taki, że, jak wynika ze statystyk, w 2014 r. na 1300 wszczętych przez prokuraturę postępowań w sprawie przestępstw dotyczących nienawiści, aż 91 proc. zakończyło się umorzeniem. Najczęściej jako uzasadnienie podaje się niewykrycie sprawcy, np. autora komentarza w internecie.

Obraźliwe hasła nie pasują do nauki Chrystusa

Czy hasła głoszone na marszach ONR można pogodzić z chrześcijaństwem, z którym tak często otwarcie identyfikują się członkowie tej organizacji?

- Nie zapominajmy, że przecież w przeszłości mordowano ludzi z Bogiem na ustach - przypomina Mateusz Zaremba. - Myślę, że pod względem religijnym członkowie ONR-u nie zaakceptowali zmian, jakie zaszły w Kościele przez ostatnie 250 lat - ocenia.

Zdaniem politologa, do ONR-u wstępują młodzi ludzie rozczarowani demokracją i tym, że rzeczywistość rozbiega się z ich oczekiwaniami.

- Widzę w nich tęsknotę za Rzeczpospolitą Szlachecką, modelem państwo bogoojczyźnianego - mówi.

Co o takich komentarzach sądzą sami członkowie Obozu Narodowo-Radykalnego? Tego nie wiemy. Na naszą prośbę o kontakt nie uzyskaliśmy od nich odpowiedzi.

Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (427)