"Konserwatyści" kontra "reformatorzy", czyli Irańczycy idą do urn. Wybory w Iranie mogą zaważyć na przyszłości całego Bliskiego Wschodu

• W cieniu burzliwych wydarzeń na Bliskim Wschodzie Irańczycy idą do urn

• Wybory w Iranie mogą mieć decydujące znaczenie dla całego regionu

• Walka o wpływy rozegra się między "konserwatystami" a "reformatorami"

• Zdecydowane zwycięstwo tych pierwszych może zahamować proces otwierania się Iranu na Zachód

• Najprawdopodobniej zaważy również na wyborze przyszłego najwyższego przywódcy Iranu

Prezydent Iranu Hasan Rowhani przyjmujący defiladę wojsk w Teheranie
Źródło zdjęć: © AFP | BEHROUZ MEHRI
Tomasz Otłowski

26 lutego w Islamskiej Republice Iranu (IRI) odbędą się podwójne wybory powszechne. Miliony uprawnionych do głosowania Irańczyków wybiorą nowych 86 członków Zgromadzenia Ekspertów (Medżlis-e Khobregan) oraz niemal 300 deputowanych do parlamentu, czyli Islamskiego Zgromadzenia Doradczego (Medżlis-e Szura-e Eslami, popularnie nazywanego po prostu Medżlisem). Wybory te - i poprzedzająca je burzliwa kampania polityczna w Iranie - mają jednak miejsce w cieniu wyjątkowo niestabilnej sytuacji na całym Bliskim Wschodzie, która skutecznie odciąga uwagę Zachodu i świata od tego, co dzieje się w Persji.

Wzrost napięcia wokół Syrii, w tym możliwa interwencja Turcji oraz Arabii Saudyjskiej, konflikt w Jemenie, zaostrzenie relacji sunnicko-szyickich i saudyjsko-irańskich, czy wreszcie trwająca wciąż wojna z kalifatem - wszystko to przyćmiewa wydarzenia polityczne zachodzące w samym Iranie. Niesłusznie, bowiem zbliżająca się "dubeltowa" elekcja w Iranie mieć będzie z pewnością ważne znaczenie i dla samego kraju, i dla regionu. I to niezależnie od tego, jakie będą ostateczne wyniki obu głosowań.

Otwarcie na Zachód

O dużym znaczeniu wyborów irańskich świadczą już ich obecne uwarunkowania międzynarodowe. Głosowanie odbędzie się bowiem w sytuacji, w której Iran zaczyna powoli, choć coraz wyraźniej, wychodzić z ponad trzech dekad międzynarodowego ostracyzmu i izolacji. Dzieje się tak głównie dzięki niedawnemu przyjęciu historycznego porozumienia w sprawie przyszłości irańskiego programu nuklearnego, które zawarte zostało między Teheranem a grupą największych światowych mocarstw (tzw. P5+1). Rodzi to realną perspektywę otwarcia się Iranu na świat, co w kontekście posiadanych przezeń zasobów surowców energetycznych stanowić może element wręcz rewolucjonizujący globalne rynki ropy i gazu.

Dużą rolę w tej ogólnej poprawie klimatu wokół Iranu odgrywa też jego korzystna - z punktu widzenia interesów Zachodu - rola w zwalczaniu Państwa Islamskiego (IS). To dzięki zaangażowaniu Teheranu udało się w 2014 roku zapobiec upadkowi Bagdadu i być może całego Iraku. To również właśnie Irańczycy najbardziej wydajnie wspierają dziś szyicki rząd iracki w walce z IS. Oczywiście, wszystko ma swoją cenę - w przypadku Iraku jest nią niemal całkowite już zwasalizowanie się względem potężnego wschodniego sąsiada. Generalnie, Iran coraz mocniej wyrasta na liczącego się regionalnego gracza, bez którego nie sposób rozwiązywać problemy i stawiać czoła wyzwaniom regionu.

Nadchodzące wybory są jednak istotne także ze względu na sytuację polityczną w samym Iranie, w dużej mierze powiązaną zresztą ze wspomnianymi kontekstami międzynarodowymi. Wybrany w 2013 roku nowy, reformatorski (cokolwiek to oznacza w teokratycznej republice) prezydent Iranu Hasan Rowhani, zapoczątkował autentyczny, a nie wyłącznie pozorowany, jak miało to miejsce wcześniej, proces negocjacji i poszukiwania kompromisu z Zachodem w kwestii irańskiego programu atomowego. Jego rezultatem było podpisanie wspomnianego porozumienia z mocarstwami, które daje Iranowi szansę na powrót do grona pełnoprawnych członków społeczności międzynarodowej.

"Konserwatyści" kontra "reformatorzy"

Proces normalizacji relacji ze światem zachodnim, a zwłaszcza z "Wielkim Szatanem", czyli USA, nie spotkał się jednak z entuzjazmem wszystkich Irańczyków. Duża część społeczeństwa i elit - zwłaszcza tych skupionych wokół religijnego establishmentu z najwyższym przywódcą (rahbarem), ajatollahem Alim Chameneim na czele - postrzega go mniej lub bardziej otwarcie jako zdradę ideałów rewolucji islamskiej i zaprzepaszczenie jej niemal 40-letniego dorobku. Ludzie ci, określani potocznie jako "konserwatyści" (choć nie jest to termin zbyt trafnie oddający prawdziwą naturę ich poglądów na świat) są potężną siłą w Iranie: sprawują władzę polityczną i duchową, kontrolują gospodarkę, media i struktury siłowe państwa.

Dość przypomnieć, że w kończącym właśnie swą obecną kadencję Zgromadzeniu Ekspertów aż dwie trzecie to zdeklarowani "konserwatyści". W parlamencie irańskim opcja konserwatywna jest jeszcze silniejsza - na 290 deputowanych aż 182 to właśnie jej członkowie. Ale prawdziwymi bastionami "konserwatystów" są władze municypalne i regionalne: w zarządach wielu miast przedstawiciele tego nurtu irańskiej sceny politycznej mają zdecydowaną większość. Tak jest np. w Qom (centrum duchowo-ideologicznym irańskiego szyizmu), gdzie na 21 radnych aż 20 to "konserwatyści". Podobnie jest w Meszhedzie (24 konserwatystów na 25 miejsc we władzach), Araku (10 na 15), a w najbardziej wydawałoby się kosmopolitycznym mieście Iranu, Teheranie, na 31 radnych 16 (a więc minimalnie więcej niż połowa) to obrońcy tradycji i wartości rewolucji. Warto pamiętać, że powszechnie uważany za ultrakonserwatystę Mahmud Ahmadineżad, prezydent Iranu w latach 2005-2013, wcześniej był przez dwa lata burmistrzem Teheranu.

Generalnie, im mniejsze miasto, im głębsza prowincja - tym pozycja religijnych i społecznych tradycjonalistów silniejsza. I, wprost proporcjonalnie, tym słabsze wpływy "reformatorów" - struktur, organizacji i ludzi głęboko osadzonych w realiach, historii i mentalności Islamskiej Republiki, uznających jednak konieczność jej modernizacji, podążania za światem. Jeśli nie w kwestiach obyczajowych i światopoglądowych (tu islam, nawet szyicki, nie zostawia bowiem zbyt wiele swobody), to choćby organizacyjnych, politycznych i technologicznych. Dla nich porozumienie z grupą P5+1 (stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ plus Niemcy - przyp. red.) to przede wszystkim szansa na wyciągniecie Iranu ze stanu quasi-autarkicznej izolacji, na rozwój ekonomiczny kraju, pozyskanie nowoczesnych technologii, początek dochodowego boomu turystycznego. A wszystko to w ostatecznym rozrachunku służące wzmocnieniu i wzbogaceniu państwa oraz jego obywateli, niekoniecznie ze szkodą dla ideałów i pryncypiów rewolucji islamskiej,
zapoczątkowanej w 1979 roku przez ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego.

Jednak potencjalne otwarcie się Iranu i jego gospodarki na świat to autentyczne zagrożenie dla całego - rozrośniętego przez dekady "trwania rewolucji" - kompleksu ekonomiczno-finansowego, zbudowanego wokół klerykalno-wojskowego rdzenia Islamskiej Republiki. Ten sojusz establishmentu religijnego teokratycznej republiki z jej ramieniem siłowym, czyli głównie Korpusem Strażników Rewolucji Islamskiej (Pasdaran), kontroluje dziś pokaźne obszary gospodarki Iranu, w wielu z nich mając - także te ukształtowane jako swoista "równoważnia" sił i wpływów pomiędzy poszczególnymi frakcjami, koteriami, rodami i grupami interesów. W efekcie, mogłoby to wpłynąć destrukcyjnie na całość funkcjonowania ustroju i systemu politycznego Iranu, tym samym obrona status quo pod hasłami utrzymania pryncypiów islamskiej rewolucji staje się żywotnym interesem "konserwatystów" i ich najważniejszym celem.

Wybór najwyższego przywódcy

Równie ważnym aspektem aktualnej sytuacji wewnętrznej w Iranie, choć traktowanym jak tabu i niemal nie istniejącym w oficjalnym dyskursie publicznym, jest kwestia przyszłej sukcesji władzy po śmierci obecnego najwyższego przywódcy. Plotki i pogłoski o ciężkiej chorobie 76-letniego Alego Chamenei pojawiają się już bowiem w Iranie od dłuższego czasu i powszechnie sądzi się, że jest w nich dużo prawdy. Jeśli tak, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że wyłoniony niedługo nowy skład Zgromadzenia Ekspertów - organu, do kompetencji którego należy m.in. właśnie wybór nowego przywódcy - może w czasie swej 10-letniej kadencji stanąć wobec takiego zadania. Z tego też względu znaczenie obecnych wyborów do tego ciała i ich wyników znacząco rośnie.

Zgodnie z irańską konstytucją, Zgromadzenie dokonuje wyboru rahbara większością dwóch trzecich głosów, tym samym od proporcji między "konserwatystami" a "reformatorami" w składzie nowego Zgromadzenia zależeć będzie, jakie poglądy prezentować będzie przyszły lider. Czy będzie zagorzałym "konserwatystą", jak choćby ajatollah Mesbah Yazdi, duchowy mentor byłego prezydenta Ahmadineżada, uważany dziś za jednego z pewnych kandydatów na funkcję rahbara? Yazdi to jeden z ojców założycieli Islamskiej Republiki, człowiek o radykalnie skrajnych poglądach, który nie waha się potępiać publicznie jakichkolwiek układów z Zachodem, nawołując do zniszczenia "Wielkiego" i "Małego Szatana" (Izraela). Ale przyszły rahbar może prezentować poglądy bardziej umiarkowane i proreformatorskie, koncyliacyjne wobec Zachodu, tak jak choćby Akbar Haszemi Rafsandżani, b. prezydent Iranu, a obecnie przewodniczący Rady Osądu ds. Dobra Państwa (jednego z głównych organów doradczych przywódcy Iranu).

Tak czy owak, jeśli "konserwatystom" uda się utrzymać dotychczasowy stan posiadania w Zgromadzeniu Ekspertów (a mają na to bardzo duże szanse, pamiętajmy bowiem, że organ ten składa się z szyickich teologów i duchownych), to wyniki wyborów do parlamentu będą mieć już drugorzędne znaczenie. W systemie politycznym Iranu realną władzę sprawuje bowiem rahbar i to do niego właśnie (a nie do Medżlisu, rządu czy prezydenta) należy ostatnie słowo w najważniejszych sprawach państwa.

Nadchodzące wybory irańskie, w o wiele większym stopniu niż miało to miejsce wcześniej, zapowiadają się zatem jako swoisty plebiscyt, wybór między dwiema postawami i światopoglądami pozornie skrajnie różnymi, w istocie jednak wyrastającymi z jednego pnia szyickiej rewolucji islamskiej i do jej korzeni wprost się odnoszącymi. Od wyników najbliższych elekcji zależy w dużym stopniu przyszły kształt sceny politycznej Iranu oraz kurs jego polityki wewnętrznej i zagranicznej. A więc także to, jaka będzie dalsza postawa Teheranu wobec kluczowych problemów regionu bliskowschodniego oraz implementacji porozumienia z Zachodem.

Jedno z pewnością nie ulegnie zmianie, niezależnie od tego, czy przewagę we władzach zyskają "konserwatyści" czy "reformatorzy" - Iran nadal będzie wytrwale, systematycznie i co najważniejsze skutecznie dążył do umocnienia swej pozycji strategicznej w regionie i do potwierdzenia statusu regionalnego mocarstwa.

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu: WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Działo się w środę. Oto najważniejsze wydarzenia [SKRÓT DNIA]
Działo się w środę. Oto najważniejsze wydarzenia [SKRÓT DNIA]
Doradca Putina o rozmowach z USA o pokoju w Ukrainie. Chwali się zdobyczami terytorialnymi
Doradca Putina o rozmowach z USA o pokoju w Ukrainie. Chwali się zdobyczami terytorialnymi
Kosmonauta z Rosji odsunięty od misji SpaceX. Wynosił tajne materiały?
Kosmonauta z Rosji odsunięty od misji SpaceX. Wynosił tajne materiały?
Kraków uzna małżeństwa jednopłciowe? Radni chcą pilnej decyzji
Kraków uzna małżeństwa jednopłciowe? Radni chcą pilnej decyzji
Wstyd dla Niemiec? Szef Związku Kombatantów RP: propozycje Niemiec to za mało
Wstyd dla Niemiec? Szef Związku Kombatantów RP: propozycje Niemiec to za mało
Budestag zdecydował ws. pomnika polskich ofiar niemieckiej okupacji
Budestag zdecydował ws. pomnika polskich ofiar niemieckiej okupacji
Kraków. Zderzenie dwóch tramwajów. Są ranni
Kraków. Zderzenie dwóch tramwajów. Są ranni
Polityka imigracyjna Trumpa uderza w sprzedaż piwa
Polityka imigracyjna Trumpa uderza w sprzedaż piwa
Dentysta wyłudził z NFZ 1,2 mln zł. Przyznał się do winy
Dentysta wyłudził z NFZ 1,2 mln zł. Przyznał się do winy
Mentzen kpi z Kaczyńskiego. Poszło o ważne głosowanie
Mentzen kpi z Kaczyńskiego. Poszło o ważne głosowanie
"Najazdy w hotelu, szarpanie za klamki". Polka opowiada o Rosji
"Najazdy w hotelu, szarpanie za klamki". Polka opowiada o Rosji
Uchwała w Sądzie Najwyższym kwestionuje wpływ UE. Ostra reakcja i porównanie do Rosji
Uchwała w Sądzie Najwyższym kwestionuje wpływ UE. Ostra reakcja i porównanie do Rosji