PolskaKoniec śledztwa ws. bohaterów afery przeciekowej

Koniec śledztwa ws. bohaterów afery przeciekowej

Wobec niepopełnienia przestępstwa, umorzono śledztwo przeciwko Januszowi Kaczmarkowi, Konradowi Kornatowskiemu i Ryszardowi Krauzemu w sprawie utrudniania wyjaśniania domniemanego przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa - podała Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

Koniec śledztwa ws. bohaterów afery przeciekowej
Źródło zdjęć: © WP.PL

30.11.2009 | aktual.: 30.11.2009 17:02

Kaczmarek (szef MSWiA w rządzie Jarosława Kaczyńskiego)
, Kornatowski (b. szef policji) i biznesmen Ryszard Krauze byli podejrzani o utrudnianie śledztwa ws. przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. Kaczmarka, Kornatowskiego i prezesa PZU Jaromira Netzla (jego sprawę wyłączono do oddzielnego prowadzenia) zatrzymała ABW w sierpniu 2007 r. Żaden z nich nie usłyszał zarzutu dokonania tego przecieku, a śledztwo zostało niedawno umorzone. Decyzja prokuratury jest nieprawomocna.

- Prokurator uznał, iż podejrzani Janusz K. i Ryszard K. składając fałszywe zeznania w śledztwie prowadzonym w sprawie utrudniania postępowania prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie realizowali przysługujące im prawo do obrony (...) Natomiast w przypadku podejrzanego Konrada K., jak również odnośnie drugiego z zarzucanych czynów podejrzanemu Januszowi K., prokurator uznał, że podejrzani nie popełnili zarzucanych im czynów - poinformował rzecznik prokuratury Mateusz Martyniuk.

Kaczmarek: prokuratura potwierdziła to, co wcześniej uznał sąd

- Dziś prokuratura potwierdziła to, co już dwa lata temu uznał sąd, uchylając 100 tys. zł kaucji i zakaz opuszczania kraju wobec mnie: że nie ma podstaw prawnych, by prowadzić sprawę - powiedział b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Przypomniał też inne ustalenie stołecznego sądu, który we wrześniu 2007 r. uznał, że jego zatrzymanie (uznane za "bezzasadne i nieprawidłowe") miało służyć "innym celom niż dobro śledztwa".

Teraz sąd "odwiesi" sprawę, jaką Kaczmarek wytoczył Skarbowi Państwa o 100 tys. zł odszkodowania za niesłuszne zatrzymanie. W czerwcu 2008 r. stołeczny sąd - na wniosek prokuratury - zawiesił ten proces do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia śledztwa. Sąd dodał, że chodzi o prawidłową ocenę, jaka wysokość zadośćuczynienia należy się Kaczmarkowi za stwierdzone już we wrześniu 2007 r. przez sąd jego niezasadne zatrzymanie.

- Gdyby wnioskodawca żądał niższej kwoty, postępowanie mogłoby się zakończyć już dziś, ale skoro jest tak wysoka, sąd musi szczegółowo zbadać sprawę - oświadczyła wtedy sędzia. Dodała, że z praktyki wie, że tak duże pieniądze są przyznawane rzadko i np. głównie ofiarom sowieckich łagrów czy więźniom stalinowskim.

Ziobro: podwójne standardy

Były minister sprawiedliwości, obecnie europoseł PiS Zbigniew Ziobro ocenia, że decyzja prokuratury świadczy o "podwójnych standardach" jakie obowiązują w Polsce. - Ze smutkiem stwierdzam, że dzieje się to, co podejrzewaliśmy, że może się stać za rządów Platformy. Osoby podejrzewane o poważne przestępstwa, afery, dysponujące dużymi pieniędzmi, będą mogły liczyć na bezkarność - powiedział Ziobro.

Według europosła PiS prawo jest w Polsce stosowane inaczej w stosunku do "zwykłych ludzi", a inaczej w stosunku do ludzi, "wobec których umorzenie spraw jest w interesie Platformy".

Ziobro uznał za "bezpodstawne" umorzenie postępowania wobec Janusza Kaczmarka w zakresie zarzutu związanego z nakłanianiem przez niego innej osoby - w tym wypadku b. szefa PZU Jaromira Netzla - do składania fałszywych zeznań.

- Z dowodów zebranych przez prokuraturę, nie tylko z podsłuchów rozmów telefonicznych, ale też z zeznań Konrada Kornatowskiego wynikało, że Janusz Kaczmarek nakłaniał Jaromira Netzla, żeby ten złożył fałszywe zeznania, że spotkał się z nim w hotelu Marriott i tym samym dał mu alibi zgodne z jego wersją wydarzeń - podkreślił.

- Prawo do obrony to nie jest prawo do tego, żeby inne osoby nakłaniać do popełniania przestępstw. Janusz Kaczmarek, jak wynika z dowodów, nie miał prawa nakłaniać pana Netzla do tego, żeby ten złożył fałszywe zeznania - dodał Ziobro.

- Prokuratura umarzając w tym zakresie postępowanie nie ma żadnych argumentów. Robi to bezpodstawnie, wbrew faktom, które zostały ustalone. Z jednym mogę się zgodzić z prokuraturą - z tym, że pan Janusz Kaczmarek posługiwał się kłamstwem - powiedział.

Engelking: zagadkowe umorzenie

Były wiceprokurator generalny Jerzy Engelking nie dziwi się, że prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko Januszowi Kaczmarkowi i innym podejrzanym w sprawie fałszywych zeznań. Zagadką jest jednak dla niego umorzenie sprawy utrudniania śledztwa. - Nie przyjmuję tego jako żadnej porażki, bo to nie jest sprawa osobista - powiedział.

- Moim zdaniem było utrudnianie śledztwa. W tej chwili mogę powiedzieć jak jeden z referentów tej sprawy, że cieszę się, że moja konferencja miała miejsce i że ujawniono ten materiał, bo gdyby nie to, to śledztwo dawno już byłoby zakończone. Każdy kto oglądał tamten materiał ma teraz szansę skonfrontować to z dzisiejszą decyzją o umorzeniu - powiedział Engelking. To on prowadził multimedialną konferencję w sierpniu 2007 r., na której poinformowano o zarzutach dla Kaczmarka.

Zatrzymanie

Pod koniec sierpnia 2007 r. ABW, na wniosek prokuratury, zatrzymała Kaczmarka, b. szefa policji Konrada Kornatowskiego i ówczesnego szefa PZU Jaromira Netzla. Postawiono im zarzuty m.in. zatajenia spotkania Kaczmarka z Ryszardem Krauzem 5 lipca w hotelu Marriott oraz wzajemnego nakłaniania się do fałszywych zeznań. Prokuratura nie zarzuciła im zdrady tajemnicy co do samej akcji CBA; nie wystąpiła też o ich areszt. Ujawniła zaś na specjalnej, transmitowanej przez telewizje, konferencji podsłuchy ich rozmów, obciążające całą trójkę. Prezentację prowadził wiceprokurator generalny Jerzy Engelking, komentując nagrania z kamer Marriotta oraz z podsłuchów. Kaczmarek mówił, że nie był źródłem przecieku i zapewniał, że nie łączy go żaden układ z Krauzem - ale nie wyjaśnił, czemu nie ujawnił faktu spotkania z nim.

We wrześniu 2007 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa uznał zatrzymanie za "bezzasadne i nieprawidłowe". Podzielono argumenty obrońców Kaczmarka, że nie trzeba było go zatrzymywać, bo deklarował, że stawi się na każde wezwanie. Jeszcze tego samego dnia prokuratura skrytykowała decyzję sądu jako świadczącą "o braku bezstronności". Krytykowanie przez prokuraturę ostatecznych decyzji sądu podważa autorytety, źle wpływa na kulturę prawną i prowadzi do anarchizacji państwa - replikował sąd. Sąd uznał wtedy także, że Kaczmarek nie musi wpłacać 100 tys. zł kaucji - jak chciała prokuratura. Sąd uchylił też decyzję prokuratury o zakazie opuszczania kraju.

Afera gruntowa

Do finału głośnej sprawy - tzw. afery gruntowej - doszło w lipcu 2007 r. CBA, podstawiając swoich agentów, wykryło, że dwóch mężczyzn - Andrzej K. i Piotr Ryba - powołując się na wpływy w Ministerstwie Rolnictwa, oferowało za łapówkę przekształcenie gruntów na Mazurach z rolnych na budowlane. Łapówka miała być dla ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera. Na skutek - jak wówczas mówiono - przecieku akcja została przerwana. Andrzej K. nie wziął walizki z pieniędzmi dostarczonymi przez agentów CBA.

Piotra Rybę i Andrzeja K. skazano w procesie o płatną protekcję, Lepper został zdymisjonowany (ówczesny premier Jarosław Kaczyński uznał, że jest on w kręgu podejrzeń). Afera spowodowała rozpad koalicji PiS-Samoobrona-LPR i nowe wybory, w wyniku których władzę przejęła PO z PSL.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)