PolskaKoniec "ofensywy miłości". Tusk stawia na "koalicję chętnych"

Koniec "ofensywy miłości". Tusk stawia na "koalicję chętnych"

Donald Tusk (Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER)
Donald Tusk (Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER)
Wojciech Rodak

02.02.2022 09:10, aktual.: 02.02.2022 09:41

Donald Tusk porzucił pomysł o budowie dużej wspólnej listy wyborczej za wszelką cenę. Dlaczego? Boi się zaostrzenia walk w opozycyjnym bloku. Uważa, że eskalacja zaszkodziłaby porozumieniu pomiędzy antypisowskimi partiami po wyborach. Dlatego koryguje swoją strategię – donosi "Gazeta Wyborcza".

W ostatni weekend odbyła się konwencja programowa Platformy Obywatelskiej. Na końcu swojego przemówienia Donald Tusk zdradził, że "otrzymuje sygnały" od innych partii opozycyjnych, iż "nie są one skłonne do budowy wspólnej listy" na przyszłoroczne wybory parlamentarne. Ocenił, że "uważa to za błąd". Jednocześnie zapowiedział, że w 2023 roku będzie starał się przegonić PiS siłami Koalicji Obywatelskiej.

Jak podkreśla "GW", chociaż ta wypowiedź znalazła się na końcu wystąpienia przewodniczącego PO, to była starannie przemyślana. Zapowiada pewną korektę strategii wyborczej.

Koniec "ofensywy miłości"

Według informatorów "GW", większość polityków w PO, w tym Rafał Trzaskowski, nadal popiera idee tworzenia szerokiego bloku wyborczego opozycji. Jednak Donald Tusk nie jest już do niej tak mocno przywiązany. Zdał sobie bowiem sprawę, jak mówił dziennikowi doradca przewodniczącego PO, że "ofensywa miłości, nawet najdelikatniejsze namawianie do jedności, może wywołać agresję u tych, którym poparcie jest zabierane". Słowem, obawia się, że wzajemne animozje w łonie opozycji narosną do takich rozmiarów, że uniemożliwią ewentualne powyborcze porozumienie o koalicyjnym rządzie.

Współpracownik przewodniczącego PO wskazywał, iż faktycznie "polityka miłości" przyczyniała się do zaostrzenia rywalizacji pomiędzy antypisowskimi partiami. – Wszyscy widzimy, jak Anna-Maria Żukowska z Lewicy biega po mediach pisowskich po to, by przejechać się po Tusku. A Szymon Hołownia w internecie szydzi z postawy "na kolanka do Tuska" i twierdzi, że trzeba zrobić wszystko, by nie powrócić do Polski z 2015 roku, gdy rządziła koalicja PO-PSL – mówił "GW".

Żalił się też, że choć rozmowy bez obecności kamer z Hołownią są "normalne i konstruktywne", to "potem on urządza te występy sceniczne". - Do pewnego momentu można to tolerować, ale do pewnego momentu - stwierdził.

"Koalicja chętnych"

Zapowiedź Tuska o samodzielnym starcie KO nie oznacza bynajmniej, że porzucił on myśl o poszerzeniu wyborczego bloku. Dalej jest za tym, ale nie zamierza "nikogo przymuszać", by nie zaostrzać walki o opozycyjny elektorat. Jak pisze "GW", stawia na budowę "koalicji chętnych" i nowych formatów współdziałania, jak np. ruchu kontroli wyborów. Czas pokaże, czy ta linia okaże się słuszna.

KO dogania PiS?

Według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez Kantar, opublikowanego w poniedziałek, Zjednoczoną Prawicę i Koalicję Obywatelską dzieli raptem 1 punkt procentowy: ta pierwsza może liczyć na poparcie rzędu 27 proc., a ta druga 26 proc.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (254)
Zobacz także